Lektury i inne bzdury

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Ruszyła szkoła.
Jeszcze przez kilka pierwszych dni nie było tak źle. Nauczyciele łapali się na teksty "to dopiero pierwsza lekcja w tym roku szkolnym" albo "jeszcze tak niedawno były wakacje". Ale po pierwszym wrześniowym weekendzie i to się skończyło.
- Skończyło się! - krzyknęła młoda pani od polskiego i palnęła linijką w stół. W zeszłym roku szkolnym robiła to dłonią, ale zaczęła mieć w niej straszne bóle, więc przerzuciła się na liniał. - Do roboty! Uczymy się!
- Łeeee... - jęknęła zgodnie czwarta a.
- Wszyscy idą wam na rękę, a wy i tak marudzicie! - strofowała ich pani. - Zmniejszamy wam kryteria!
- Co to jest kryterio? - zapytał okularnik z trzeciej ławki.
- To taka choroba, twoja stara ją złapała od listonosza - zadudnił Gruby Maciek i się pobili.
Była to ich pierwsza bójka w tym roku szkolnym.
- Cisza! - krzyknęła młoda pani i palnęła linijką w stół.
- Uważam, że powinniśmy wybrać przewodniczącego klasy - powiedziała z godnością dziewczynka, która prawie zawsze odzywała się jako pierwsza.
- Świetnie, od dziś jesteś przewodniczącą - warknęła młoda pani. - O czym to ja mówiłam? Acha. Wszyscy wam idą na rękę. Wszyscy. Macie obiadki w szkole, szafeczki. I znowu zmniejszyli wam limit lektur! Będziecie mieli ich w tym roku szkolnym...
- Łeeee... - czwarta a zajęczała profilaktycznie.
- ...jedną. No chyba nie powiecie, że to dużo! - oburzyła się pani.
- No nie - przyznali uczniowie.
- Lektury są okropne - wypowiedział się w imieniu klasy Łukaszek. - Trzeba czytać!
- Na komputerze też czytasz - odbiła piłeczkę pani.
- No tak, ale lektury są takie... Stare...
- Dziwnie mówią i nie wiadomo o co chodzi - wstrzelił się okularnik.
- Film już łatwiej obejrzeć - zadudnił Gruby Maciek.
- A więc mam dla was dobrą wiadomość - uśmiechnęła się młoda pani od polskiego. - Lektur do czytania owszem, będzie mniej, ale za to będziemy chodzić do kina, do teatru a nawet na balet.
Potem pani musiała wytłumaczyć okularnikowi z trzeciej ławki, że "balet" to nie to samo co "balety".
- Nie mamy pieniędzy na bilety - klasa zaśpiewała starą śpiewkę.
- Wyjścia będą bezpłatne, oczywiście poza biletami tramwajowymi - pani była przygotowana. - W zamian artyści czy personel techniczny będzie mógł korzystać z naszej stołówki czy sali gimnastycznej.
Czwarta a nic nie odpowiedziała tylko każdy z uczniów i uczennic kalkulował w milczeniu wady i zalety tej niecodziennej sytuacji.
W domu Łukaszek oczywiście podzielił się tą nowiną ze swoimi bliskimi. Siostra skorzystała, że wyszedł z pokoju i rzuciła się do jego komputera sprawdzić pocztę.
- To bardzo ciekawe - powiedziała mama Łukaszka. - Może w stołówce spotkacie jakiegoś ciekawego aktora czy reżysera.
- Akurat aktor przyjedzie na obiad do ich szkoły - rzekł z powątpiewaniem tata Łukaszka.
- To możliwe, przecież jest kryzys - powiedziała mama Łukaszka. Wzrok jej padł na pierwszą stronę "Wiodącego Tytułu Prasowego". Wywiad z ministrem finansów był zatytułowany "Nie ma kryzysu". - To znaczy: nie ma kryzysu - poprawiła się mama. - Ale to nie znaczy, że nie mógłby jakiś aktor...
Przerwał jej dziwny, rżący odgłos dochodzący z głębi mieszkania. Odgłos ten zaczął się przybliżać i do pokoju weszła siostra Łukaszka. Śmiała się.
- Ale śmiesznego maila mi przysłali! - zginała się ze śmiechu. - W temacie była napisane "Tips on oral sex"! - otarła łzę z lewego oka.
- Co w tym śmiesznego? - zapytał zdumiony tata Łukaszka.
Siostra otarła łzę z prawego oka i wypaliła:
- No na co komu tipsy przy seksie oralnym!

Brak głosów