Łazienka na nasze czasy

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Mama Łukaszka wpadła do mieszkania i przepychając się przez resztę rodziny parła w kierunku telewizora. Krzykiem żądała dostępu do pilota oraz obecności wszystkich przed ekranem, bo będzie emitowane cos ważnego.
- Wojna? - zaniepokoiła się babcia Łukaszka.
- Wręcz odwrotnie! - wysapała zdyszana mama odgarniając włosy ze spoconej twarzy. - Sam patrzcie!
Na ekranie pojawił się prezydent, a krok za nim stał minister spraw zagranicznych.
- Rodacy! - zaczął pan prezydent.
- Niedobrze - stwierdził tata Łukaszka. - Nie czyta z kartki.
Mama spiorunowała go wzrokiem i nic nie powiedziała, bo nie chciała zagłuszać prezydenta, który kontynuował:
- My, Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej i Minister Spraw Zagranicznych, mieliśmy dziś kolejne spotkanie i zgodnie stwierdzamy, że kwestia seksu...
Minister szepnął mu coś z tyłu.
- ...że kwestia stosunków Ukrainy z... z... z... Z kim? - prezydent obejrzał się na ministra. - Z... Tego... Jej integrywalnością... I całością... I tak dalej, jest pierwszorzędnej masy. Wagi. Dla całej Europy. I tej zjednoczonej Europy też.
Minister wywrócił oczami.
- Uważamy, że to, co się stało wczoraj oraz podpisanie ugody za symbol tego, że lepsze jest nawet najgorsze porozumienie niż najlepsza wojna. Zawarto wczoraj kompromis. A kompromis, przypominam, to spotkanie się w połowie drogi. Nie można uparcie trwać na swoich pozycjach i powtarzać w kółko "nie oddamy, nie oddamy", bo nikt w Europie nie chce umierać za Symferopol. Dlatego należy próbować każdych dróg, każdego środka. Jeśli jeden kraj jest niezdolny do zawarcia kompromisu, to inne kraje muszą zrobić go za niego. Drodzy rodacy! Po raz drugi Prezydent Polski powrócił z ogarniętego zarzewiem wojny regionu. Lecz tym razem, w przeciwieństwie do tamtego, kiedy to leciał tamten prezydent, tym razem udało się to zarzewie skutecznie ugasić. Gdyż pamiętajmy wszyscy o tym, że jakie zarzewie, taka wojna. Wierzę, że tym razem ofiarowujemy wam łazienkę na nasze czasy...
- ...pokój... - tym razem szept ministra był słyszalny.
- ...pokój na nasze czasy. Nie róbcie polityki! - zawołał z mocą prezydent. - Róbcie melanż!
- O rany - skomentował dziadek Łukaszka, ale na zdążył dodać nic więcej, bo na ekranie robiło się zamieszanie. Jakiś dziennikarz zażądał możliwości zadania pytania. W rejonie prezydenta i ministra powstał ferment. "Przecież miało nie być pytań", "to jakiś pętak z telewizji internetowej czy blogowej, nie wiedział pewno nic o ustaleniach", "a czy pytanie będzie ustalone", "jak może być ustalone pytanie, skoro ustalono, że pytań ma w ogóle nie być", "ba!", "no ale coś trzeba zrobić", "zimno jest, niech pyta i idziemy wreszcie".
- Ma pan możliwość - odparł serdecznie prezydent.
- Powiedział pan, że miał pan, i pan minister, spotkanie i wydajecie oświadczenie. A z kim było to spotkanie?
- No jak to, nie słuchał pan? Ja się spotkałem z nim, a on ze mną - zanim spece od piaru zdążyli zareagować, pan prezydent odpowiedział i wskazał ministra spraw zagranicznych.
- Jak to? A czy ktoś inny wie co panowie uzgodnili? - napierał dziennikarz. - Na przykład prezydent Rosji?
- Oczywiście, że wie - rzekł nachmurzony minister. - Przecież napisałem twita, że oświadczamy!
- I to wszystko?
- Wszystko, a bo co?
- Nie wysyłacie tego jakoś oficjalnie?
- Po co? Twit wystarczy. W Polsce naszym dziennikarzom jakoś wystarcza i jest dobrze.
- No ale przecież on może nie czytać... Albo nie mieć...
- Proszę pana, w dzisiejszych czasach twit to podstawowe narzędzie uprawiania nowoczesnej polityki! Wszyscy go mają i używają! No, jedynie pewni posłowie partii opozycyjnej do niego niedorośli, ale chyba mi pan nie powie, że prezydent Rosji jest z opozycji? - i minister zaczął się śmiać.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (7 głosów)

Komentarze

Samo zycie! Najprawdziwsza prawda, albo cos takiego! Pozdrawiam

 

Vote up!
3
Vote down!
-2
#419108