Film przyrodniczy

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Hiobowscy snuli się smętnie po mieszkaniu. W mediach panował jeszcze nastrój żałoby po rocznicy katastrofy sprzed pięciu lat, ale i on powoli zaczynał ustępować. Stacje telewizyjne nie odważyły się jeszcze nadawać programów rozrywkowych, ale zaczęły sięgać po lekkie pozycje tematyczne.
- O, film przyrodniczy - zauważyła babcia Łukaszka operująca pilotem od telewizora. - Wreszcie coś innego niż te gadające głowy. Obejrzyjmy.
Obejrzeli. Dokument opowiadał o stadzie zwierząt, które spotkało straszne nieszczęście.
- To było straszne nieszczęście - mówił beznamiętnym głosem lektor. - Nagle, podczas forsowania rzeki wytworzył się wir i zginęła część stada. Były to najlepsze osobniki, z przewodnikiem stada na czele. A oto i rzeka wyrzuca na brzeg ciała zwierząt, które w niej utonęły.
- Co to za horror - zmarszczyła nos mama Łukaszka.
- Świat zwierząt jest pełen okrutnej walki - rzekł dziadek Łukaszka, w młodości zapalony myśliwy.
- Inne zwierzęta patrzą w osłupieniu na to co się stało - kontynuował lektor. - Na szczęście kilka co bystrzejszych sztuk zachowało przytomność umysłu i usiłuje pchnąć stado na nowe tory. Większość jednak nadal stoi przy zwłokach swoich towarzyszy. Co więcej, dźwigają je i transportują na miejsce, gdzie osobniki z tego stada zazwyczaj przychodziły umierać. Stado w tej chwili jest bezbronne. A na horyzoncie już widać drapieżniki wypatrujące łatwej zdobyczy. Co bystrzejsze sztuki usiłują wyperswadować niosącym ciała, że to co robią naraża całe stado na niebezpieczeństwo. Z racjonalnego punktu widzenia zajmowanie się zwłokami utopionych sztuk jest bez sensu... Stado powinno skryć się przed nocą i odejść w kierunku żerowisk. Jeśli dalej będzie tak postępować to... Obawiam się, że widzimy je ostatni raz. Może jedynie co bystrzejsze sztuki dadzą radę przetrwać.
- Oglądacie stację...? - odezwał się stojący w drzwiach pokoju tata Łukaszka i wymienił nazwę stacji.
- Tak, a skąd wiesz?
- Przecież to widać, a raczej słychać - tata Łukaszka przechwycił pilota i zmienił kanał nie patrząc na ekran. O dziwo inna stacja też nadawała ten sam film. Tylko, że znowu trafili na początek filmu. I komentarz był trochę inny.
- Wielka tragedia dotknęła to stado. Ale chyba się z tego podniesie. W tej chwili poszło oddać cześć zmarłym towarzyszom. Stoją na brzegu rzeki i nieruchomo wpatrują się w tych, którzy utonęli w falach rzeki. Co bystrzejsze sztuki usiłują skorzystać z okazji, że zginął przewodnik i największe zwierzęta i próbują przejąć władzę. Jednak większość stada, bez kierownictwa, spontanicznie oddaje hołd swoim zmarłym. Biorą padłe sztuki i niosą je tak, jak każe ich kodeks, na cmentarz zwierząt. Ta tragedia wywołała wielki wstrząs w całym ekosystemie. Nawet drapieżniki, które pojawiają się na horyzoncie, są poruszone i nie atakują stada, lecz eskortują je z daleka. Wygląda na to, że paradoksalnie to nieszczęście, zamiast wprowadzić popłoch, chaos i panikę to zjednoczyło całe stado. Nie licząc co bystrzejszych sztuk...
- Tak, a teraz oglądamy stację... - i tata wymienił nazwę stacji telewizyjnej. Bezbłędnie.
- Skąd wiedziałeś? - Hiobowscy byli zdumieni. - Przecież to tylko film przyrodniczy!
- Wszystko jest polityką - rzekł sentencjonalnie tata Łukaszka i siorbnął kawy.

Brak głosów