Duch rozporządzenia

- Słyszeliście? - tata Łukaszka, blady, stanął w drzwiach pokoju. - Słyszeliście to???
- Nie - odparli Hiobowscy i tata Łukaszka zawołał ich przed telewizor. Podano tam straszliwą wiadomość. Otóż weszło w życie nowe rozporządzenie rządu.
- Każdy właściciel samochodu ma oddać nerkę - jęknął załamany tata Łukaszka i ukrył twarz w dłoniach.
- Oddać? Komu? - pytał dziadek.
- Do budżetu. Bo jest deficyt - wyjaśnił tata.
- Nie no, to chyba jakiś żart - zbladła mama.
Ale w telewizji pojawił się jakiś profesor medycyny, który powiedział, że przy obecnej liczbie lekarzy nie ma szans aby pobrać wszystkim nerki. No i nie ma ich gdzie zmagazynować.
Hiobowscy oglądali wiadomości z zapartym tchem, a gdy jedne się skończyły - przełączali na następne. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Po chwili nadano wywiad z wiceministrem.
- Jest to oczywiście bzdura - dowodził pan wiceminister. - Niczego takiego nie nakazaliśmy!
Na ekranie pojawił się fragment tekstu rozporządzenia. "Każdy właściciel samochodu ma oddać nerkę".
- Tak, napisaliśmy tak - przyznał w kolejnych wiadomościach prezes państwowej instytucji. - Ale trzeba umieć to interpretować. Wyczuć ducha! A duch mówi, że nie trzeba.
- Jak to nie trzeba?! - irytował się profesor medycyny. - Przecież wyraźnie napisano, że trzeba!
W jeszcze innych wiadomościach pojawił się zatroskany szef rządu.
- Kierowcy nie będą musieli oddawać nerek - oświadczył łaskawie. - Sam zainteresowałem się tą sprawą. Będzie dobrze!
W tle członkowie jego partii robili meksykańską falę z radości.
- Rozporządzenie już zostało poprawione - poinformował prezenter ostatniego wydania wiadomości.
- Bardzo wszystkich państwa przepraszam - oświadczył prezes instytucji - za to, że nie umiecie przeczytać, że nie trzeba oddawać nerek. Premier mnie za to ukarał...
Dziennikarze uczestniczący w konferencji prezesa zaczęli się przekrzykiwać: "jak", "niech pan powie", "zdymisjonował pana?". Szef instytucji zrobił smutną minę i oznajmił:
- Odebrał mi kartę parkingową...