HERR PODLETZ – WANIAJET !

Obrazek użytkownika insurekcjapl
Kraj

Wykordonowana sielanka na trasie objazdowego autobusu o nazwie "Thuskoland" (jak z tytułu czeskiej komedii "Wsi spokojna, wsi wesoła!"): poczęstunki w powiecie, gdzie rozdawało się synekury i trzeba je prolongować, schludne obejścia, dobrani rozmówcy, uśmiechnięci i zachwyceni "spontanicznym nawiedzeniem w naszych skromnych progach nieoczekiwanego Dostojnego Gościa" – oto przekaz, jaki płynie poprzez usłużne anty-media z pancernego piętrusa Plemiela, by wciskać kolejny kit zwieko-trawiennym przeżuwającym tę mowę-trawę.

Kiedyś przed podróżującym po kraju Gierkiem przepędzano dyskretnie opłotkami te same świnie, by nie wiedział, że jest tylko jedna maciora z prosiętami, a reszta chlewni stoi pusta. Za komuny w koszarach malowano trawniki, żeby wizytującej generalicji przysłonić faktyczny bajzel panujący tam na co dzień. A wizyta Breżniewa Na Akumulatory – to był istny cyrk sztuczności w priwislanskim kraju! Omalże białym "gołąbkom pokoju" nie wsadzano tamponów do kuprów, by wypuszczane na wiwat przez dzieci przypadkiem nie ufajdały klapy z kremlowskimi medalami.
Tak było. Można skwitować: ot sowiecki pic i fotomontaż.

Ale potiomkinowska wioska i metoda samookłamywania się władzy i ogłupiania poddanych nadal się kłania i stale uaktualnia, bo stary ruski wynalazek jest zawsze przydatny, gdy prawda i propaganda stają naprzeciw siebie. Rzecz jasna dziś mamy inne, bardziej nowoczesne narzędzia (nazwijmy je 3D+AudioFiltr), aniżeli onegdajsze prymitywne makiety i atrapy budynków z tektury, klecone na trasie przejazdu niedowidzących satrapów. Słowo "potiomkin" innowacyjnie zastąpiono wirtualną rzeczywistością określaną jako "matrix". Do ludzi kieruje się wysterowany przekaz kołchoźnikowych gadzinówek, że jest dookolnie OK i że wręcz kwitnie RAJ, a inaczej myślących i widzących wykpiwa się szyderczo, że mają kataraktę, daltonizm, zeza, omamy, nazywając ich oszołomami, mącicielami czy psycholami, a w najlepszym wypadku malkontentami.

Powiedzmy dobitnie i bez ogródek: Herr Podletz, którego jeszcze przed poprzednią kadencją ostentacyjnie nazywano na Kremlu "nasz człowiek w Warszawie", kreuje teatr na szambie, które zbudował, a z którego teraz zwyczajnie "jedzie". Waniajet pomiędzy przystankami o symbolicznych nazwach opartych na partykule zwrotnej "się": "Samospadanie", "Samoutopienie", "Samowieszanie" i (bez cudzysłowu) Samopodpalenie. Podsmradza z wydechu dziwnym swądem tym bardziej uciążliwie, im eleganciej Salonka i Salonik mają się prezentować.

Ten opancerzony piętrus jedzie z Budy Ruskiej przez "thuskowe enklawy" (a nie przez Polskę) i mimo że lśni, to z niego waniajet. "Zaplombowane" posmoleńskie pochówki, "spóźniona" quasi-autopsja Leppera, zaduch spod celi kibica "Starucha", prowokacyjnie uwięzionego za przekonania, prawie agonalnie zniszczona skóra pana Żydka – atakują nozdrza zwykłych ludzi te i wiele innych, udokumentowanych w blogosferze, "rządowych zgnilizn", bezsprzecznych faktów i sytuacji, które składają się na odrażający niuch, jaki zionie z tego auta. Jeśli ktoś ma dar przywoływania zapachów z historycznej pamięci, to może dostrzec już obecną nutkę klimatu, który ongiś tak trafnie opisywali bracia Mann, gdy swoje "ucieczkowe" zelówki zestawiali z buciorami Hitlera.

Spostrzegłem, że za dużo rozmyślam o odorze. I patrzcie, co czytam. Jarosław Marek Rymkiewicz tak mówi o połowie 18.wieku:
"Rzeczpospolita rozpadała się, a należałoby nawet, żeby dobrze oddać istotę tego procesu, użyć tu słów nieprzyjemnych: Rzeczpospolita gniła i cuchnęła, ale Polacy, choć niby dobrze o tym wiedzieli, niby rozumieli, co się dzieje, nawet opisywali to gnicie, w ogóle nie wyobrażali sobie, czym to się skończy. Trupi zapach gnijących zwłok Rzeczpospolitej nie nasuwał im myśli, że te zwłoki niebawem zostaną uprzątnięte."

Jedzie sobie zatem ThuskoRuskobus po Thuskolandzie, jedzie... Bogobojni spolegliwi Polacy nie obrzucają go jajami ani pomidorami, o kamieniach nie wspominając... Jedynie zdroworozsądkowo myślący kibice wygrażają mu pięściami. Ale co sobie po cichu myślą inne grupy społeczne? Czy wiedzą, że dług publiczny gwałtownie rośnie a niewydolność państwa słabnie do tego stopnia, że za chwilę gospodarka stanie. Wciąż ci sami szamani wmawiają ziomalom, że zasobny naród buja się na hamaku, a tak naprawdę jego kondycja dynda na jednym sznureczku, jakim jest cieniutki eksport, bo trzy pozostałe punkty umocowania – waluty obce i popyt wewnętrzny oparty na imporcie ciągną pokracznie materię na łeb na szyję w dół. Polska jako ekonomiczne plateau ma tektonikę na długie lata zaburzoną, a przechył widać po prostu gołym okiem po spadających rzeczach ze stołu. Teraz już "objazdowy Nierząd Czteroletni" swym tupetem bezczelnie stawia na karambol z dużą częścią populacji, nie bacząc, że wciągnie wszystkich omamionych wyborców w odmęty tragedii, gdyż matrix ma to do siebie, iż w zderzeniu z realną rzeczywistością wyzwolą się nieprzewidywalne sytuacje, zawierucha, która moze zagrozić naszej suwerenności.

To niebotyczne manko, które ten szwabsko-kacapski szkodnik, i w jakimś sensie już teraz renegat polityczny (et consortes), wygenerował, by zrujnować Polskę, nie daje nam obecnie właściwie żadnych szans, by wydobyć/wyrwać się z tego ufajdanego słopca, jaki na państwo zastawił. Z grząskiego dna, które cię wsysa, się nie odbijesz - tak czy siak czeka cię coraz większe bagno... Nie ma niczego realnego w aktualnej gospodarce i finansach, co by dało podstawę do stanięcia jako tako na nogach, by ruszyć choćby krok do przodu. Rozkręcić prosperitę, wnoszącą nadzieję.

Przy Herr Podletzu krach jest zatem nieuchronny. Tani złoty nie wygeneruje eksportu, bo nie ma z czego: surowce (minerały i rolnictwo) i produkty są w rozkładzie albo znikome, przedsiębiorstwa zrujnowane po wirusowej białaczce Balcerowicza - to kto i co ma się przeciwstawić drogiemu importowi, płaconemu w walucie? Polak-pachołek "co se ukisi małosolnego" ze znalezionego na śmietniku podgnitego ogórka, w wodzie z deszczówki? Jedyne, co można jeszcze od biedy wyeksportować, to tanią siłę roboczą opartą na świeżej krwi - młodych mięśniach lub ładnych liczkach.

Ilu jeszcze ludzi da się nabrać na tego mąciwodę, speca od skłócania narodu, szalbierza w gestach, zachowaniu, czynach, pokrętnych decyzjach, często mściwych. Osaczającego swobody obywatelskie, które przecież, po zsumowaniu wolności osobistych, dają gwarancję suwerenności całego narodu. Kto potrafi jeszcze zawierzyć deklaracjom bez pokrycia gadanym byle gadać, a zwlaszcza powierzyć swój byt i przyszłość osobnikowi z posmoleńskim ubabraniem?

Powtórzmy zatem, co już było wyżej o PRL-u, tylko teraz nieco w zmodyfikowanej formie: to, co oglądamy w okienku, to obecny ("przyszły") Plemiel jako pic i fotomomontaż.

Cytowany poeta tak woła:
"Musimy myśleć o tym, jak się mamy wszyscy razem uratować – jak uratować Polskę, której przyszłość jest zagrożona. Zniszczenie Wielkiej Ściemy – to jest pierwszy warunek i od tego trzeba zacząć."

Brak głosów