DROGA REAGANA

Obrazek użytkownika insurekcjapl
Kraj

Na łamach „Gazety Śląskiej” pojawił się apel Zygmunta Korusa, szefa klubu „Gazety Polskiej” z Chorzowa, do władz kilku miast regionu o nadanie - powstającej drodze szybkiego ruchu - imienia Ronalda Reagana. Jej budowa – rozpoczęta od strony Katowic - ciągnie się od kilkudziesięciu lat, ale wygląda na to, że wkrótce dotrze pod Gliwice. Nie ma przy niej adresów zamieszkania, więc koszty projektu o nadanie nazwy byłyby praktycznie zerowe. Ale czy obecny skundlony establiszment (Einrichtung, organisierte Körperschaft) ma wolę nobilitowania Amerykańskiego Wolnościowca?

 

 Zygmunt Korus

DeTeeŚka – kulfon językowy

Marzy mi się ARR

 

 Operacja na żywym organizmie Śląska (w głowach jego mieszkańców) odbywała się (i widać to nadal) na poziomie myśli, czyli w sferze języka i symboli.

Po wojnie komuniści, wykorzystując tę metodę, zamanifestowali znaczenie swojego Wielkiego Językoznawcy, umieszczając na dworcu kolejowym w Katowicach nazwę stacji STALINOGRÓD. Dziś Ruch Autonomii Śląska (robi to doktor historii sztuki) przemalowuje narodowy stadion w Chorzowie na barwy niebieskie a swoim zwolennikom oderwania Śląska od Macierzy zaleca umieszczanie na tablicach rejestracyjnych emblematu żółtej wrony.

 

Zresztą Sowieciarze przecież (jako nieodrodni bracia Goebbelsa) w robieniu wody z mózgu byli przez cały czas panoszenia się w polskiej quasi Republice Rad – niezwykle konsekwentni. Kiedy dociskali nadwiślańskich parobków i wzmagała się opriszczina, bujniej rozkwitała ekwilibrystyka słowna, by ukryć fundamentalną podstawę ideologicznego zła, tkwiącego w komunizmie. Cyniczni tupeciarze z komitetów PZPR „frazeologicznie” fastrygowali pękającą w szwach rzeczywistość i wymyślali erystykę godną późniejszego jej ucznia, Wałęsologa.

 

Pamiętacie te dziwolągi nazewnicze wypełzające na światło dzienne spod ciemnych okularów Jaruzela? SKLEP jako Punkt Sprzedaży Pomocniczej? Owo „masło maślane” (piszę to nie w sensie – że to mikst z serwatki stosowny do tamtej biedy, ale jako szkolne porzekadło) czyli Ceny Komercyjne? Jakby ceny mogły być inne niż rynkowe? Ano mogą, bo to przecież był sprytnie zawoalowany podatek korupcyjny, haracz politycznej mafii na rzecz narodowych zdrajców i samego Kremla.

 

Wytyczne i trynd wdrażania ideologicznego łgania przez administrację państwową szły z Moskwy i nasze niedouki, czyli tępe urzędasy ze społecznego awansu, czuły się w tym rusycystycznym żargonie i kalkach lingwistyki z uniwersytetu Łomonosowa znakomicie, być może nawet nie zdając sobie sprawy z konsekwencji odmóżdżania rodaków. Ten propagandowy mechanizm i stan intelektualnego poddaństwa tak precyzyjnie opisał Miłosz w „Zniewolonym Umyśle”, definiując go jako KETMAN. Po owej „kreatywnej” biurokracji z czasów PeeReLu relikty starej nowomowy tkwią jednak bezkarnie i złowieszczo do dziś. Gdy człowiek czyta lub słyszy coś w tym stylu – wicie, rozumicie - ma wrażenie, że go bezwiednie jakieś mroczne siły zmuszają do pójścia do okulisty lub do dentysty (bo zęby zgrzytają na sam dźwięk tego rodzaju wypowiadanych idiotyzmów).

 

Taką pokraką nazewniczą jest właśnie wspomniana w tytule śląska arteria komunikacyjna potocznie DeTeeŚką zwana. Drogowa Trasa Średnicowa! Istny kulfon językowo-myślowy, puszczony w obieg przez biurokratów od łatania dziur w asfalcie i nieutwardzonych poboczy zarastających chwastami. Zbitka „Drogowa Trasa” jest tak intelektualnie nośna (wręcz łopatologicznie przemądrzale propagandowa), jak transport w kangurzych workach po Grenladii. Bo czyż nie budujemy czegoś więcej niż zwykłej drogi? A jeszcze toto, ta „trasa”, będzie miało jakąś „średnicę”...! Albo samo już jest „Średnicą”. A jeśli jeszcze nie zaraz, to my, projektanci Waszego dobrobytu w Naszym najlepszym z Ustrojów, tę „średnicę” (czytaj: średnią życia) wkrótce stworzymy na poziomie wyższym, a osiągniecie to z nami (czyli czytaj między wierszami: dzięki nam).

A mnie się marzy symbol niezależny od „mściwej smuty” Rosjan i tautońskich konotacji z czarno-żółtym jastrzębiem. Jak najdalej od łapsk tych, co pętali Polakom dłonie z tyłu drutem kolczastym i dziurawili potylice czy od rąk mytych mydłem z ludzkiego tłuszczu, produkowanym wg prognozowanych norm produkcyjnych w obozach zagłady. Chciałbym pomnika przychylnej Polsce Ameryki z czasów Wielkiej Prezydentury, która przyniosła ludziom Europy Środkowej wolność spod buta Sowieciarzy. By jeszcze niemiecki (tak, tak!) projekt cięciwy komunikacyjnej udrożniającej krwiobieg gospodarczy zatłoczonej śląskiej aglomeracji nazwać – właśnie w hołdzie temu niestrudzonemu ambasadorowi naszej niepodległości – Arterią im. Ronalda Reagana. Napis ARR na mapach, wiaduktach, drogowskazach w Katowicach, Chorzowie, Świętochłowicach, Zabrzu i Gliwicach jako znak bycia u siebie. Skrót pod którym kryje się wiedza historyczna, racja stanu, nadzieja na lepsze życie, płynące z samostanowienia w ramach integralnej państwowości.

 

Panie Wojewodo, panowie Prezydenci powyższych miast, Radni Mali-Wielcy Parlamentarzyści debatujący tamże w ratuszach – niechże ta inwestycja, tak potrzebna na Górnym Śląsku do życia na co dzień, zaświadczy swą nazwą, w miejsce intelektualnego bełkotu owej DeTeeŚki, że koła toczą się nie po grudzie i betonie pod dyktando Sowieticusa, ale napędzane są duchem niepachołkowej wizji i wg pryncypialnych prerogatyw polskości w naszym regionie.

 

(Tekst ukazuje się równocześnie na łamach "Gazety Śląskiej" i na portalu niezalezna.pl)

 

Brak głosów