Spuszczenie zasłony milczenia

Obrazek użytkownika Bartosz Wasilewski
Kraj

Nominacja posła Andrzeja Czumy na ministra sprawiedliwości to niewątpliwie ogromna niespodzianka. Wymieniało się wielkie nazwiska - Zoll, Safjan. Coś tam się wspominało o Cezarym Grabarczyku. Wybór padł na Czumę, który wykształcenie prawnicze co prawda posiada, ale od kiedy w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia skończył studia prawnicze, o jego zawodowej karierze nikt niczego nie słyszał.

Świeżo upieczony minister ma jednak znacznie większą zaletę - nie lubi komunizmu i komuchów, a za czasów tamtej władzy nawet siedział w więzieniu. No cóż, na ile te kwalifikacje będą przydatne w czasie pełnienia odpowiedzialnej funkcji ministra sprawiedliwości - nie wiem.

No cóż, przecież wcale nie jest oczywiste i konieczne, aby ministrem sprawiedliwości był prawnik. Równie dobrze może to być sprawny partjny polityk. Tylko, że polityczna biografia Czumy tez nie jest imponująca.

W Sejmie debiutował pod koniec 2006 roku, kiedy okazało się że lud Warszawy ściągnął z Wiejskiej do Ratusza Hannę Gronkiewicz-Waltz, a Czuma zajął jej poselski fotel. W Sejmie VI kadencji dostał przewodnictwo sejmowej komisji ds. rzekomych, mniemanych, czy jak to tam nazwać, "nacisków". Niestety, odchodzi z niej do ministerstwa bez większych rezultatów.

Więc dlaczego właśnie on?

Czy Platforma naprawdę ma ta krótką ławkę? Czy większe nazwiska odmówiły współpracy?

Sądzę, że powód jest inny, i że Czuma to przemyślany i precyzyjny wybór. Nowy minister sprawiedliwości ma przede wszystkim zmienić charakter tego urzędu. Bezbarwny Czuma ma po prostu uspokoić atmosferę wokół resortu. Od czasów Zbigniewa Ziobro ministerstwo sprawiedliwości to głównie miejsce spektakularnych konferencji prasowych, głośnych dyskusji i kontrowersyjnych decyzji. Zbigniew Ćwiąkalski poniekąd z konieczności ten trend kontynuował. Czuma ma to zmienić.

I pod tym względem ten wybór jest trafny. Minister wcale nie musi znać od podszewki środowiska ani specyfiki wymiaru sprawiedliwości, wystarczy, że będzie otaczał się odpowiednimi ludźmi. Minister to przede wszystkim twarz resortu. Czuma ma wyciszyć atmosferę, reformami zajmą się jego ludzie, lub mu przydzieleni urzędnicy.

To właśnie dlatego wiążę z tą personalną decyzją ostrożne nadzieje. Oczywiście może się okazać, że mediom uda się również ugłaskać Czumę i on również chętnie będzie wystepował publicznie, a działania jego resortu będą wciąż budziły kontrowersje i niekończące się spory. Może się okazać, że nowy minister będzie tylko wykonywał polecenia partyjnych wyjadaczy. Cóż, pożyjemy zobaczymy, ale dajmy ministrowi Czumie szansę.

 

Bartosz Wasilewski www.ego.riki.pl

Brak głosów