Wielki finansowy szwindel

Obrazek użytkownika Romuald Kałwa
Świat

Kilka dni temu Polskie Radio doniosło, że złapano kasjera bankowego, który sfałszował 125 tysięcy zł. W mediach poinformowano, że to przestępstwo jest zbrodnią i grozi za nie 25 lat więzienia. W radiu, gdzie o tym usłyszałem, czuć było propagandową przestrogę, aby inni obywatele nie naśladowali przestępcy.

Wszyscy słusznie uznamy, że mężczyzna robił źle, bo kradzież jest czymś złym. Gdyby wszyscy chcieli drukować pieniądze, nic nie miałoby sensu. Pieniądz jest jeden i drukuje go państwo. W obecnym systemie nie będzie inaczej. Oczywiście na jednym terenie może istnieć wiele różnych rodzajów pieniędzy, np. pieniądz lokalny, ale dla uniknięcia bałaganu przyjmijmy, że w obecnych czasach pieniądz mogą drukować i emitować tyko banki centralne.

Pieniądz odpowiada umownym wartościom innych dóbr, które z kolei oparte są na subiektywnych opiniach ludzi wyceniających swoje towary. Ludzie lubią przeróżne dobra. Lubią więc pieniądze, za które te dobra mogą nabyć. Nabywanie dóbr jest przyjemne, a gdy pieniędzy brakuje, można je pożyczyć.

To samo robią rządy wielu państw na świecie. Gdy pieniędzy brakuje, pożyczają je. Tymczasem ludzie wolą wybierać takie rządy, które chętnie wydają zgromadzone dzięki podatkom pieniądze.

 

***

 

Wartość pieniądza opiera się na wierze społeczeństwa, że w każdej chwili trzymany w ręku papierek/banknot można zamienić na towar, np. na żywność. Dlatego też nie wolno samemu w domu drukować pieniędzy. Nie wolno na łapu-capu robić tego nawet NBP. Owszem, Narodowy Bank Polski jako bank centralny decyduje ile pieniędzy należy drukować. Jednak musi robić to uczciwie, w pewnych określonych ramach, a wiec tak, by wartość pieniędzy odpowiadała wytwarzanym na okrągło przez społeczeństwo dobrom.

 

***

 

 

Polski rząd drukuje pieniądze bez pokrycia

 

Właściwie to mit. Gdy polski rząd nie ma pieniędzy, nie wolno mu iść bezpośrednio do NBP, by ten dodrukował pieniądze. To co mu wolno wynika z międzynarodowych umów i ustaleń. Co wiec rząd może zrobić? Musi pożyczać w bankach komercyjnych. Tak nakazuje prawo.

Premier Polski Idzie więc po pożyczkę do banku komercyjnego, a ten idzie dalej, np. do NBP, by kupić rządowe obligacje. Przypomnijmy: rząd nie może iść po pieniądze bezpośrednio do NBP, gdyż zabrania to Art. 220. Konstytucji RP, która stanowi, że:

Ustawa budżetowa nie może przewidywać pokrywania deficytu budżetowego przez zaciąganie zobowiązania w centralnym banku państwa.

A więc, rząd RP zamiast wprost w NBP idzie się zadłużyć do banku komercyjnego, który żeby dać pieniądze, idzie się zadłużyć do NBP pod zastaw rządowych obligacji (często też „zadłuża się” w swoich filiach zagranicznych, aby obligacje kupić). Rząd może emitować obligacje i sprzedawać je za złotówki, ale też inne waluty, jak euro czy dolary. Taka kreatywna księgowość. Każdy o niej wie, ale nikt z nią nic nie zrobi, bo nikt nie chce skończyć jak Kennedy (historycy mówią, że był ignorantem, babiarzem i narkomanem. Pewnie to prawda, ale mało kto wspomina, że podpadł FED drukując 2 „niezależne” miliardy dolarów, które po jego śmierci szybko wycofano z rynku).

 

Kreacja pieniądza w Polsce

 

To kolejna oficjalna możliwość tworzenia pieniędzy. Powstają na rachunkach bankowych. Mówi się wtedy o pieniądzu bezgotówkowym. Otóż bank nie musi trzymać wszystkich pieniędzy u siebie. Obecnie większość pieniędzy jest przelewana z konta na konto w formie bezgotówkowej. Rezerwy banków, a wiec pieniądze zgromadzone w bankowych sejfach to 3,5 procent wszystkich zdeponowanych w banku pieniędzy. Reszta krąży w obiegu w formie kredytów, pożyczek, inwestycji, itd.

By zrozumieć ten system należy wyobrazić sobie państwo, na terenie którego są przynajmniej dwa banki:

Jan kupuje dom od Henryka. Potrzebuje kredytu. Idzie więc po pieniądze na zakup domu do banku A w którym ma rachunek bankowy. Henryk ma rachunek w bankuZ.

Jan dostaje kredyt i pieniądze trafiają do Henryka na jego rachunek w banku Z. Jan nie dostaje tych pieniędzy do ręki. Jan ufa, że pieniądze te trafią z banku A do banku Z. Ma rację. Gdy Henryk sprawdza swoje konto w banku Z, pokazuje się wiele cyfr. Obaj są zadowoleni.

Tymczasem Henryk chce dokonać zakupu samochodu. Idzie więc do salonu samochodowego. Salon samochodowy ma konto w banku A. Gdy kupuje samochód, w banku Z przelewają pieniądze do banku A.

Tymczasem Diler samochodowy chce kupić od Jana małe mieszkanie w bloku, którego ten już nie potrzebuje, bo „ma” własny dom. Obaj mają konta w banku A. Tu zmienia się tylko liczba cyfr na koncie.

Banki, żeby zaoszczędzić sobie pracy, nie wysyłają sobie od razu pieniędzy. Dodatkowo bank A i bank Z mają tego samego właściciela…

Jak widzimy, banki są ze sobą powiązane. Tworzą jeden wielki system bankowy. Spotyka się wiele opinii, że banki wcale nie konkurują ze sobą.

W 2007 roku e-mailowo naiwnie zapytałem ekonomistę Mateusza Machaja:

- Proszę mi powiedzieć, co zagraniczne banki robią z zyskiem? (Przepraszam zainteresowanego za opublikowanie odpowiedzi, ale sprawa jest bardzo ważna).

Nie wiem co się dzieje z zyskiem takich banków. Trzeba by było zajrzeć dokładnie do ksiąg. Nie znam dokładnych publikacji na ten temat i nigdy się tym za bardzo nie interesowałem. Sadze jednak, że jest to kwestia niezwykle istotna i pewnie warto się w nią wgłębić. Natomiast same banki w dużej mierze funkcjonują jak kartel, ponieważ całym rynkiem steruje NBP.

Proszę Państwa… Wymogi, że nawet bezrobotny musi założyć konto w banku, by otrzymać zasiłek, to też część tego systemu, tej konstrukcji, by pieniądze krążyły wewnątrz systemu bankowego. Dzisiaj się płaci kartą, a pieniądz papierowy i metalowy to według wielu znawców tylko 3,5 proc. wszystkich pieniędzy krążących w obiegu. Przypadkowo tyle, ile wynosi rezerwa obowiązkowa banków w Polsce .

 

Kreacja pieniądza na świecie. Duży może więcej

 

Ale to, czego nie wolno małym bankom centralnym jak NBP, wolno robić wielkim bankom i instytucjom finansowym.

FED czyli osławiony grozą System Rezerwy Federalnej Stanów Zjednoczonych, Europejski Bank Centralny, Bank Anglii czy BoJ (Bank of Japan) – wszystkie te potężne instytucje mogą pożyczać pieniądze rządom bez pośrednictwa - tak jak w Polsce - banków komercyjnych. Co więcej, choć rządy mają w nich udziały, są to de facto banki prywatne. Kiedyś rząd USA miał 20 proc. (podawane są różne dane, np. również 25 proc.) udziałów. Obecnie bardzo trudno znaleźć strukturę własności tego banku.

Paradoksalnie jednak, banki te nie najgorzej współpracują z gospodarkami krajów macierzystych. Rząd amerykański co prawda dostaje spore dywidendy, ale pewnie tak być musi, bo pewnie byłby to koniec tego systemu. Podobno na świecie jest łącznie dziewięć takich prywatnych banków centralnych.

To, co kontrowersyjne w działaniu FED i całkiem różne od systemu, który działa w Polsce, jest to, że każda emisja dolarów do systemu finansowego jest pożyczką na procent. Jeśli gospodarka się rozwija, równocześnie powiększa się zamożność społeczeństwa, przy jednoczesnej niskiej inflacji, to w obiegu (na rynku) nie może być za mało pieniędzy, bo może to doprowadzić do deflacji, a wiec kryzysu. Każda emisja musi być przemyślana. W Polsce NBP ma odpowiednie wskaźniki i wie ile pieniędzy wydrukować.

Natomiast w USA od tych pieniędzy trzeba zapłacić procent. To jest niemożliwe żeby kiedykolwiek te pieniądze zostały zwrócone. Ich po prostu nie wydrukowano. Nie istnieją. One widnieją właśnie jako koszmarny i groteskowy zarazem dług Ameryki.

Jeśli Barack Obama zasila gospodarkę lub armię amerykańską bilionem dolarów pożyczki, to oni po prostu tam te dolary drukują. Każde wejście w rynek dolara amerykańskiego jest pożyczką. Bardzo prosty to choć irracjonalny mechanizm. Obojętnie na co te pieniądze idą - za każdego wydrukowanego dolara, który opuszcza drukarnię, trzeba zapłacić FED całą sumę + procent. Spłata takiej pożyczki jest kategorycznie niemożliwa do zrealizowania.

 

***

 

Komentarz:

Nie bez powodu Amerykanie wpompowali i pompują biliony dolarów w gospodarkę światową. Dlaczego? Bo cały światowy system finansowy opiera się na dolarze. Jest to forma uzależnienia świata. Robią tak nie tylko USA, ale wszystkie państwa, gdzie występuje taki mechanizm (to samo zamierzała robić UE z Euro, ale kłopoty tej waluty to trochę inna historia).

Dlatego nigdy nie zmieni się system wizowy USA. Zespół Rammstein śpiewał: „Wszyscy żyjemy w Ameryce”. Żyjemy w niej o tyle, o ile tej Ameryce jesteśmy potrzebni. Ten system działa jak piramida finansowa. Polska, państwa afrykańskie i inne kraje rozwijające się, są na końcu tego łańcucha pokarmowego.

Ktoś przecież musi na nich pracować. Puste dolary muszą gdzieś nabrać swojej wartości. Wyobraźmy sobie oszusta, który z wydrukowanym w szopie 1000 dolarów przyjeżdża do Afryki. Ludzie będą się zabijać o te pieniądze. Mógłby za nie kupić tam wiele… A przecież to jest zwykły papier. Tubylec odpowie: - Może i zwykły, ale Amerykański!

Skoro świat nie może oddać całej sumy, dolary te ściągane są w produktach: ziemi, ropie naftowej, bogactwach naturalnych. Choćby dlatego nie będzie energetyki wodorowej (tanie technologie są już od dawna), bo ta przyśpieszyłaby kryzys w USA i na całym świecie. Tymczasem by zrobić finansowy porządek na Ziemi, potrzebny jest właśnie taki „remont kapitalny silnika”. Dlatego wielcy tego świata zrobią wszystko, by nie doszło do prawdziwego kryzysu. Wciąż w różne Grecje będą pompować wielkie ilości drukowanych pieniędzy. Prawdopodobne jest, że Tusk o tym wie, dlatego liczy, że może Polskę zadłużać w nieskończoność. Zaznaczam, że w tym miejscu to tylko moja daleka (może niepotrzebna) hipoteza.

Amerykański dług pod koniec 2013 roku przekroczył 17 bilionów dolarów. Mogę się tylko domyślać, że tyle właśnie USA i cały globalny Świat jest winny FED. Amerykański dług w 2013 znowu zaczął rosnąć w lawinowym tempie. Sądzę, choć może się mylę, że w takiej sytuacji Ameryka jest po prostu „zmuszona” prowadzić kolejne wojny. Dla zysku. Dlatego demokrację Amerykanie zaprowadzają w krajach, gdzie nigdy jej nie będzie i dla których to jest w ogóle nienaturalny system. Takie podboje mogą tam trwać w nieskończoność i oto właśnie chodzi. Przecież wojna to najlepszy interes.

 

Zakończenie

 

W tym miejscu odniosę się do początku tekstu. Polski rząd pożycza z prywatnych zagranicznych banków centralnych (choć nie wprost) właśnie takie drukowane pieniądze, które my będziemy musieli kiedyś oddać z procentem. Choć wydrukowane, mogliśmy za nie jako państwo i obywatele kupować i przejadać różne rzeczy. Ktoś w zamian za nie zaoferował nam swoją pracę (np. telewizor). Kiedyś te pieniądze będziemy musieli oddać. Na szczęście mamy piękne lasy...

Słusznie mnie ktoś zapyta: - ale jak oddać ten procent, przecież to idiotyczne, gadasz bzdury pan! Skoro FED pożycza na procent, to po co to robi, skoro tych pieniędzy nie ma na rynku i nigdy wcześniej nie było. Przecież ich nigdy nie odzyska.

W odpowiedzi powołam się tu na ]]>portal CORDIS, na którym pisze]]>, że spośród 43.060 międzynarodowych korporacji 80 proc. z nich należy do 737 firm kontrolujących. Jeśli firmy nie mogą oddać pożyczonych wcześniej pieniędzy, to się je w zamian za długi przejmuje (niedawne problemy General Motors w USA i Kanadzie). Tak właśnie powstają wielkie majątki. Lichwa. Teraz rozumiecie?

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.2 (5 głosów)