Chcącemu nie dzieje się krzywda

Obrazek użytkownika Porter
Kraj

Miałem już raz okazje odnieść się do publikacji Ani Raciniewskiej w Nowym Ekranie. Jesteśmy starymi przyjaciółmi (tzn. ja już jestem stary, bo Ona jest nadal młoda), więc liczę po cichu, ze nie obrazi się na mnie, jeśli zaczepię ja znowu.

Ania pisze o zagadnieniach związanych z bankowością i postanowiła poruszyć temat lichwy. http://nieufnie.nowyekran.pl/post/7558,grzechy-lichwiarzy . Znalazła kilka firm oferujących pożyczki „klientom, których banki nie chcą zaszczycić nawet rozmową”, zbadała jakie oferują warunki i po stwierdzeniu, że Rzeczywista Roczna Stopa Oprocentowania (RRSO – wreszcie ktoś mi wyjaśnił znaczenie tego skrótu) wynosi około 80% - wielce się zirytowała. Bo to przecież wbrew ustawom antylichwiarskim.

Jeśli się głębiej zastanowić (ja musiałem zastanawiać się głębiej, ktoś bystrzejszy pewnie doszedłby do tych samych, lub trafniejszych być może wniosków zastanawiając się całkiem płytko) nie ma co się irytować. A dlaczego? A dlatego, że to przecież wszystko na niby. Owszem, wysokie oprocentowanie, które trzeba zapłacić, żeby uzyskać pożyczkę na pomalowanie mieszkania, czy kolonie dzieci może być dokuczliwe. Bierzemy tysiąc złotych, a płacimy prawie dwa. Jesteśmy, jakby nie było prawie tysiąc złotych do tyłu, a żeby nam ten tysiąc wyrwać pożyczkodawca musiał naginać prawo i w ogóle bardzo sie starać. No, ale czy ten tysiak, to tak dużo, żeby się nim naprawdę przejmować?

Mój znajomy właśnie kupił mieszkanie. Wziął osiemset tysięcy kredytu, a spłaci dwa miliony. Całkiem zgodnie z prawem, bez żadnych akrobacji ze strony pożyczkodawcy, przez prawie całe swoje zawodowe życie będzie niewolnikiem banku, płacącym co miesiąc bardzo wysokie raty. Do tego cała ta operacja odbywa się na jego ryzyko, bo bank przecież ma zabezpieczenie na hipotece. Dlatego wszelkie zawirowania na przykład w rozwoju kariery zawodowej znajomego oznaczają dla niego ruinę, a dla banku stanowią okazję do dodatkowego zarobku. To jest prawdziwa granda. Nie jakieś mini pożyczki z wysokim oprocentowaniem.

Ale wróćmy do naszych lichwiarzy. Zajmuję się zawodowo biznesem, więc lubię wyrobić sobie wyobrażenie, na czyj koszt odbywa się dana zabawa oraz kto jest głównym beneficjentem. Taki odruch bardzo pomaga, jeśli nie chcemy dołożyć do interesu, a przeciwnie – pragnęlibyśmy na nim zarobić. Nawiasem mówiąc cała masa projektów biznesowych nie udała się, bo prowadzący je nie potrafili zawczasu odpowiedzieć sobie na to pytanie, a jeszcze więcej projektów, z tego samego powodu udało się, tylko całkiem inaczej niż to sobie na wstępie prowadzący wyobrazili. To znaczy lokowali się w grupie beneficjentów, a rzeczywistości byli sponsorami.

W naszym konkretnym wypadku na pierwszy rzut oka widać, ze sprawa jest jasna: sponsorem jest pożyczkobiorca, a beneficjentem – lichwiarz. I stanowi to dowód na to, że nie warto rzucać oczami. Bo przecież nie każdy pożyczkobiorca jest sponsorem, zaś lichwiarz nie jest głównym beneficjentem. Sponsorem jest tylko ten pożyczkobiorca, który płaci. Jeśli zaś nie płaci, to nie jest sponsorem, tylko głównym beneficjentem systemu. Nie wiem, jaki procent pożyczkobiorców spłaca pożyczki, ale obawiam się, że nie za wysoki. Czytałem nie tak dawno o przedsiębiorcy, który postanowił dawać kredyty osobom „których banki nie zaszczycały nawet rozmową”. W zamian żądał przepisania mieszkania, a po spłacie kredytu przekazywał je ponownie pierwotnemu właścicielowi. Mimo solidnego zdawałoby się zabezpieczenia mniej więcej połowa pożyczkobiorców nie spłacała rat, a niektórzy przestawali płacić czynsze spółdzielniom mieszkaniowym (no bo co – za cudze mieszkanie mam płacić?). Przy braku zabezpieczeń ściągalność należności jest pewnie jeszcze niższa. Czyli jeśli ktoś chce zarobić na kredycie od firmy na „P”, to powinien brać go z założeniem, że nie będzie go spłacać i tak się okopać, żeby nie dało się go skutecznie windykować. Nasz wspólny (mój i Anny) znajomy, p. Krzysztof ze Słupska pracował kiedyś, jako windykator w jednej z takich firm i twierdził, że generalnie są dwie kategorie zalegających: tacy, którzy nie maja żadnych pieniędzy i tacy, których miejsca pobytu nie można ustalić.

Wzięcie kredytu u lichwiarza i spłacanie go oznacza płacenie za siebie i za tego nygusa, co nie spłaca. Oznacza zgodę, ze to właśnie my mamy finansować ten system.
A lichwiarz? On przecież także zarabia. Owszem. Zarabia, ale tylko na obsłudze. Cały system: pożyczkodawca, Bank, który go kredytuje, ubezpieczyciel, windykator to tylko obsługa transakcji polegającej na tym, że pieniądze spłacającego pożyczkę daje się temu, który jej nie spłaca.
Należy jednak pamiętać, że chcącemu nie dzieje się krzywda. Jeśli decydujemy sie na pożyczkę - pożyczamy cudze i na chwilę, a oddajemy swoje i na zawsze.

Brak głosów