Magia (kłamliwych) słów

Obrazek użytkownika mona
Historia

Zadziwiajace, jak przydają się niektóre pojęcia, zdawałoby się - już zupełnie wyświechtane, przeczołgane w krwawym błocie kłamstwa.

Uderzenie Armii Czerwonej na Polskę 17.września nastąpiło w celu "ochrony ludności", oczywiście tej bratniej,"rosyjskojęzycznej"(?).

Bratnia ludność zapłaciła za tę ochronę straszną cenę, ale - "sam chciałeś, Grzegorzu Dyndało"...Zresztą ten manewr słowny zaczął się kilka wieków wstecz, pod hasłem "zbierania ziem ruskich", zakończonego przebijaniem się nad Bałtyk, który jako żywo nigdy wcześniej ruskich nie widywał i nie wiadomo jakim cudem jego porty awansowały do roli "ziemi ruskiej".No, dobra, przesadzam - Bałtyk widywał Piotra I, w charakterze stoczniowego cieśli, co mu się uczciwie chwali.Mądry był chłop, co by nie powiedzieć.

Kiedy umarł niewątpliwie charyzmatyczny przywódca, Tito, niepodległość proklamowały Słowenia i Chorwacja.Siedmiomiesieczna, straszna wojna ropoczeła się pod tymi samymi hasłami "obrony mniejszości serbskiej" w separatystycznych republikach.To samo - w Bośni i Hercegowinie, gdzie 33% mniejszość serbska usiłowała czystkami etnicznymi wyrąbać "przestrzeń życiową", czyli coś dobrze znanego wcześniej - "lebensraum".

Atak na Gruzję, ewidentnie sprowokowany przez przedziwne "republiki autonomiczne", których mieszkańcom wciśnieto rosyjskie paszporty, ma w podtekście tę samą śpiewkę, którą zaserwował niejaki Breżniew po spacyfikowaniu Czechosłowacji, niesławnie zwaną "doktryną Breżniewa", a zawierającą dokładnie to, o czym mówił Prezydent Kaczyński w odniesieniu do Rosji: mianowicie stwierdzenie, że "ZSRR może ingerować w sprawy wewnętrzne państw ościennych" - i już. Prezydent pytał , dlaczego akurat Rosja m o ż e mieć poczucie tego rodzaju szczególnej "godności"?.

Właśnie: dlaczego? Nieboszczyk Breżniew wiecznie żywy?

Zmodyfikował słynną doktrynę łaskawca Gorbaczow, który udzielił błogosławieństwa partiom( czyt. p a r t i o m, nie - państwom!) "w rozwiązywaniu swoich problemów". Powiedzmy, że partie, wziąwszy lekcję polskiej Solidarności, podwinęły ogony pod siebie, a Gorbaczow nie został ulubionym bohaterem ówczesnych i obecnych "miratworcow" rosyjskich. Trudne, nowe słowo, już skąpane w krwi. Zastanawiam się, jak to przetłumaczyć nieznajacym rosyjskiego, bo peacemaker to jednak raczej rozjemca, co nijak się ma do cynizmu " robiących pokój" sołdatów, traktujących Gori jako miejsce podziału łupów.W imię pokoju.

Oczywiście, kiedy kiedy nie wiadomo o co chodzi,kiedy na horyzoncie nie widać kobiety - musi chodzić o kasę. Jest to brutalna lekcja w sprawie ropy: http://www.wprost.pl/ar/136158/Rosja-walczy-o-rope/.

Trudno być optymistą: historia zatoczyła koło.Niegdysiejsze rozpaczliwe przebijanie się Moskwy do niezamarzajacych portów bałtyckich miało ten sam cel, co dzisiejsza walka o rynek i przesył ropy.Wtedy chodziło o export drewna, praktycznie jedynego surowca "produkowanego" przez państwo moskiewskie, za który można było kupić przede wszystkim broń, nie mówiąc o innych towarach.

Może to legenda, ale czytałam gdzieś, że Sophie Friederike Auguste zu Anhalt-Zerbst (czyt. Katarzyna II), żona Karla Petera Ulricha von Holstein-Gottorp (czyt. Piotra III Romanowa), pierwszy w życiu zegar zobaczyła w Moskwie - był to dar jakiegoś polskiego artystokraty.Ach, ten światły Zachód...Nie sprawdzałam tej ploty, ale jeśli to prawda - wiele rzeczy było Moskwie potrzebnych.

Po rozpadzie ZSRR, charakteryzujacego się szczegółnym zamiłowaniem do kooperacji, czyli produkowania w jednej republice śrubek, a w innej - nakrętek, runęło wiele gałęzi i tak przestarzałego przemysłu, bazującego na wywiezionym z Niemiec w "dniach chwały" łupie wojennym. Czytelnicy Suworowa pamietają rosyjską myśl techniczną, kiedy to przechwycony cudem (po zestrzeleniu przez Japończyków) amerykański samolot kopiowano tak dokładnie, że ostała się nawet...dziurka po przestrzelinie. Jako że samolot trzeba było - "po odszukaniu" oczywiście - zwrócić braciom( jeszcze) - aliantom, lepiej było coś przedobrzyć, niż zaniedbać.

Po rozpadzie bloku sowieckiego - wszystko runęło do reszty. Nie było kogo już łupić, nawet w ramach wieczystej przyjaźni. Zostały (Boh łaskaw) - jak przed wiekami - surowce, ropa i gaz, a wymarzony, wywalczony dostęp do Bałtyku, czyli w sumie obwód kaliningradzki, nie na wiele sie przydaje, kiedy trzeba "objeżdżać" całe Inflanty.Na tej samej zasadzie wystarczyłaby Narwa, pierwszy zdobyty przez Rosję w XVI w. port bałtycki.

Zostały też życiodajne rury.
Rosja użyje wszystkich sposobów, żeby zachować monopol. Wyjścia nie ma.

Nadstawiajmy ucha - usłyszymy wiele słów. których użyto w przeszłości i które dopiero zostaną wymyślone.Zwłaszcza teraz, po akcji prezydentów w Gruzji i parafowaniu układu o tarczy.

Co do samej Rosji trudno mieć złudzenia, ale nadstawiajmy drugie ucho na głos Brukseli.Pewnie usłyszymy kolejne nowotwory językowe na temat szczególnych praw matuszki - Rosji, karmiącej piersią pełną ropy.Karmiącej - póki co.

Brak głosów