Coś o skrzydełkach

Obrazek użytkownika mona
Blog

Oto wiadomość:
"Posłowie Lewicy, Tadeusz Iwiński i Sławomir Kopyciński, zapowiedzieli zaskarżenie do Trybunału Konstytucyjnego wrześniowej nowelizacji Kodeksu Karnego, która rozszerza sankcje za propagowanie ustrojów o charakterze totalitarnym, w tym komunizmu. (...) W opinii posłów lewicy przyjęte zmiany mogą doprowadzić do absurdów, np. zakazu emisji serialu "Czterej Pancerni i pies".

Już raz słyszałam ten idiotyzm, a chyba nawet przywołałam go w jakimś wpisie. Ale wtedy cytowany argument zapodał mi smarkaty kuzynek, oczywiście na śmierć i życie pokłócony z Radiem Maryja ( którego nigdy nie słyszał) i z PiS-em, o którym nie wie nic poza tym, że Tusk pozwoli mu... wyjechać za granicę, a "Kaczory" - nie, a w dodatku zabronią mu właśnie ogladać "Pancernych".

Ale żeby poważni ludzie...

Chyba, że ci poważni ludzie słyszeli te bzdury na jakimś własnym podwórku, albo - co gorsza - spowodowali puszczenie ich w obieg. Być może postanowili ten prymitywny chwyt wykorzystać, podstępnie podbierając zastępy lemingów Platformie i "przekuwając kadry" na własny użytek.Ostatecznie każdy dureń, mający już dowód, przy urnie liczy się za najprawdziwszego wyborcę.

Walka polityczna, szczególnie w przypadku rozłażącej się w szwach, skłóconej lewicy - może mieć różne oblicza.Jednak taki argument już nie pasuje do ludzi robiących za elity. Chyba, że któryś z walczących buldogów chce być mądrzejszy niż samo Radio Erywań, zdobywając sobie tanią popularność w SLD-owskiej wojnie wewnętrznej.

Oczywiście wszyscy znają treści niesione przez filmy wojenne: wspólny wróg, żołnierskie braterstwo broni...
I wszyscy pozostający przy zdrowych, nieskażonych walką polityczną zmysłach, doskonale rozumieją słowa Tuska na Westerplatte, przywołującego słynne "Soviet soldiers they brought no liberty, because we did not have it." Co zresztą potwierdził potem Putin, już w Moskwie - kiedy oprzytomniał z wściekłości. Czasem coś się uda nawet Tuskowi, co przyznaję z niechętnym podziwem.

Przynieśli tę wolność, czy nie...opinie wciąż są podzielone. W każdym razie ta jedna jest wspólna: żołnierze sowieccy z całą pewnością sami nie mieli tej wolności, a już na pewno nie decydowali, jaka ona będzie, ta - przyniesiona Polsce. Inaczej nie byłoby już chyba w Polsce żadnego cmentarza żołnierskiego z gwiazdką na nagrobku, bez względu na racje dyplomatyczne.

Dwa przykłady: znam opowieść o ostatnim ( przed nocną ucieczką Niemców) dniu, w którym plakatami zwoływano - oczywiście pod wiadomymi sankacjami - całą ludność miasteczka na plac publiczny. Przerażeni ludzie spodziewali się najgorszego, zwłaszcza, że plac był strzeżony tak, iż nawet cwane chłopięta, potrafiące wleźć wszędzie, nie zdołały się do niego zbliżyć. Oczywiście nikt nie był wyrywny, nikt się tam nie wybierał, ale nikt też nie znał skali ewentualnych represji.

Pamiętam ostrą kłotnię między ludźmi pamiętającymi tamten czas, pewnymi złowrogich zamiarów Niemców - a młodymi historykami, którzy twardo twierdzili, że "Niemcy nie roztrzeliwali całych miasteczek".
No, wystarczyłoby NIE całe.

Ci akurat ludzie czuli się wyzwoleni. Oni opierali swój ówczesny lęk na czymś zupełnie realnym: na niemieckich plakatach wzywających ich na plac. Co więcej: im dalej niosłam tę zagadkową sprawę - tym częściej słyszałam o podobnych zajściach.
Ale kto miał głowę do dawania świadectwa, do przechowywania znienawidzonych plakatów? Nie ma materialnego dowodu, a Niemcy uciekali w panice.Pozostało w legendzie.
Nikt nie przekona tych ludzi, że nie zawdzięczają życia wkroczeniu sowieckich czołgów tego właśnie dnia.

Jednak mieszkałam również na Śląsku, gdzie nie ma chyba człowieka( czytaj - Ślązaka) myślącego i mówiącego o russkich bojcach w kategoriach wyzwolicieli.Tam byli postrzegani jako dzicz, azjatyckie bydło. Nawet ziemia, po której przeszli, wydawała się zbrukana.I były do tego powody.
To tylko swoją późniejszą strefę okupacyjną Sowieci zamknęli na sześć tygodni, aby grabić, gwałcić i mordować - ale tam już byli świadkowie, "za rogiem" stali alianci. A nuż by im się zachciało interwencji...Ale im się nie zachciało.
Kto był w stanie interweniować na Śląsku, pierwszej "ziemi trofiejnej"?

Nie ma więc jednej prawdy. Nie dziwię się leżącym w krzakach monumentom - "pomnikom braterstwa", bo bez wątpienia Polska, po tym "wyzwoleniu" nie była ani wolna, ani suwerenna, niezależnie od intencji prostego żołnierza, choć nie da się wymazać żadnej z opowiedzianych historii.
Jednak sam fakt, że radzieckich cmentarzy nie rozniesiono na paznokciach kiedy był sprzyjający czas, świadczy o prawdzie niechętnie, ale uczciwie, po polsku przyjmowanej: mogłoby nas już nie być w ogóle..

Poradziliśmy sobie. Nie jesteśmy mściwi. Wystarczą nam mogiły, jako świadek historii. Po prostu - nie chcemy mieć u siebie przymusowych przyjaciół "po wieczne czasy", nie chcemy symboli zbawiania świata pod czerwonym sztandarem. Ani - pod brunatnym znakiem. Zapłaciliśmy słony rachunek za czyjeś zbrodnicze szaleństwo i mamy prawo żyć po swojemu.Zwłaszcza, że wspólna walka zaczęła się wtedy, kiedy chichot historii rozległ się za Bugiem.

Ale czego spodziewają się posłowie od banialuk o zakazywaniu "Czterech pancernych i psa"? Że po uchwaleniu ustawy zrobimy zgrabny stosik i spalimy na nim książki i filmy?
To musiałby być duuuuży stos. Dużo dużych stosów. Trzeba by na nim spalić nie tylko "Pancernych", ale także wiersze Majakowskiego, pieśni Okudżawy i filmy Wajdy - choćby "Popiół i diament". A to przecież dalece, dalece nie wszystko.

Był kiedyś taki serial z doktorem Strossmajerem, który mawiał: "gdyby głupota miała skrzydła..."

Należałoby spytać niektórych towarzyszy, czy nie swędzi ich w miejscach, skąd ewentualnie skrzydełka wyrastają. Może by tak gdzieś pofrunęli...

http://www.polskatimes.pl/stronaglowna/183032,ustawa-o-sierpie-i-mlocie-wykosi-z-telewizji-czterech,id,t.html

Brak głosów