O pożytku z zamachów terrorystycznych

Obrazek użytkownika Honic
Kraj

Podkreślam wyraźnie, że to co napiszę jest tylko produktem mojej wyobraźni. Każdy jednak dostrzega powolny upadek Donalda Tuska przed którym broni się on zaciekle wiedząc że dobrze się to dla niego skończyć nie może. Nietrudno przewidzieć, że wobec coraz wyrażniejszych, płynących z wielu partyjnych i pozapartyjnych źródeł zarzutów niedemokratyczności sprawowania władzy (ostatnio Gowin i Wałęsa, choć nie wprost) ktoś z tego towarzystwa dojdzie do wniosku że nie opłaca się tonąć razem z Umiłowanym Przewodniczącym. Zamiast tego, być może warto się go pozbyć, przy okazji ujawniająć kilka afer i usuwając razem z nim kilku konkurentów ratując przy okazji Umiłowaną Partię.
Wiadomo, że ta władza, w osobach jej najwyższych funkcjonariuszy, dużą wagę przykłada do autorytetu władzy i służącej temu celowi propagandy.
Kiedy więc nie będzie już (prawie) żadnej nadziei na podciągnięcie słupków a lemingi przed telewizorami zaczną rechotać wsłuchując się w co śmieszniejsze wypowiedzi Umiłowanego Przewodniczącego i sami zaczną wymyślać złośliwe fraszki i dowcipy na jego temat, ratunkiem dla niego - paradoksalnie - może być nieudany zamach lub jego próba. W porę wykryte spiski i zamachy były już w historii stosowane skutecznie w celu radykalnego poprawienia wizerunku ich celu, a przy okazji pozbycia się elementów niepożądanych. Zwłaszcza "nieudane", jak zamach na Hitlera, czy sprawa "Bandy Czworga" w Chinach.
Właściwie dobrane osoby potrafiłyby z pewnością "odpowiednio do sytuacji" ukierunkować śledztwo i wykryć rozbudowaną siatkę sprawców zanachu. Zapewne okazałoby się że stoi za nim Jarosław Kaczyński którego agresywne wypowiedzi spowodowały podjęcie konkretnych działań przez kiboli. Kto wie, może nawet im zlecił tę "robotę"? Mogłoby się okazać że Umiłowany Przewodniczący, który cudem przeżył, zaraz po incydencie przebaczył swojemu prześladowcy. W całym kraju pojawiłyby się spontaniczne manifestacje potępiające faszystów, homofobów, nacjonalistów, pisiorów (można tu rozwijać umiejętności lingwistyczne), słupki zaś Umiłowanego Przewodniczącego podskoczyłyby niebotycznie. Jednak w sytuacji tak wielkiego stressu pozamachowego, Umiłowany Przewodniczący ustąpiłby z zajmowanego stanowiska, w chwale męczennika, pomimo licznych społecznych protestów, na rzecz, na przykład, Schetyny. Pan rezydent zaś wystąpiłby z propozycją ustawy ograniczającej prawo użytkowania barw narodowych tylko przez czynniki państwowe i tylko na oficjalnych uroczystościach.
I odtąd żyliby wszyscy długo i szczęśliwie. I lepiej, oczywiście...

Brak głosów