Demokratyczne brednie (a piraci polityczni bezkarni...)

Obrazek użytkownika Chłodny Żółw
Kraj

Politycy, fankluby naszych przywódców i służby medialne uparcie lekceważą najkrótszą z najlepszych definicji demokracji, jaką kiedykolwiek udało mi się stworzyć. Udają jakoby nie wiedzieli, że demokracja to bezkarność władców.

Politolodzy, dziennikarze, a nawet co bardziej wzmożone gimnazjalistki powtarzają brednie o rzekomo obowiązujących w demokracji, wyśrubowanych wymaganiach wobec elit. Sugerują, że jeśli tego samego przestępstwa dokonuje zwykły szaraczek i jakis demokratyczny oligarcha, to... bardziej krwawo powinien być traktowany oligarcha!

Świadomie, czy nie, autorzy tych bredni zafałszowuja rzeczywistość, a przy okazji zwalniają nasze elity z konieczności odpowiedzi na najprostsze, choć nieco kłopotliwe pytanie.

Czy demokratycznych oligarchów nie obowiązują  sankcje nakładane na zwykych śmiertelników?

Nie, nie... Drogi Czytelniku, Ty nie musisz odpowiadać.

Co najwyżej, gdybyś kiedykolwiek spotkał entuzastę demokratycznego systemu (czyli bezkarności władców), powtarzaj to pytanie.

Na koniec przykład pytań pomocniczych dla Czytelników szczerze niedowierzających, że tak właśnie działa demokracja.

Spójrzcie np. na "przestępców drogowych". Ilu pijaczków, którym zdarzyło się zasnąć na własnym rowerze wylądowało w demokratycznych więzieniach? A ilu trafiło tam polityków-recydywistów, jeżdżących bez prawa jazdy, pijanych synalków najróżniejszych ważniaków, rozjeżdżających ludzi na pasach i przekraczających dozwoloną prędkość o 100 km/h w terenie zabudowanym?

Jest demokracja (bezkarność władców), inaczej nie będzie.

 

]]>image]]>

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (4 głosy)

Komentarze

To nie problem demokracji samej w sobie, tylko elit (kiepskiej jakości) oraz kultury politycznej, która kształtuje się przez lata

Vote up!
1
Vote down!
-1
#1436681