Wywiad ministra Klicha

Obrazek użytkownika Stary Belf
Humor i satyra

W dniu 09.09.2008 minister Bogdan Klich udzielił wywiadu Polskiemu Radiu (Program I, Sygnały Dnia).
Całość poniżej. W nawiasach kwadratowych przemyślenia ministra (a właściwie moje domysły, co do myśli ministra), których głośno na antenie nie powiedział.

Integralność terytorialna Polski może być zagrożona
Bogdan Klich
Rozmawiał Grzegorz Ślubowski
(Polskie Radio Program I „Sygnały Dnia” 09.09.2008)
Grzegorz Ślubowski: Naszym gościem jest
Bogdan Klich, Minister Obrony Narodowej. Dzień dobry.
Bogdan Klich: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.
G.Ś.: Pan wczoraj powiedział, że 60 milionów złotych do 2018 roku zostanie przeznaczone na obronność. Dużo czy mało?
B.K.: Gdybym powiedział 60 milionów, panie redaktorze, to, oczywiście (...) [cholera, ta prowizja mi się należy! Tylko skąd ten redaktorek wie o jakiej kwocie była mowa. Powiem Grzesiowi, niech Bondaryk ustali kontakty tego redaktorka]
G.Ś.: Miliardów oczywiście.
B.K.: Mówimy o 60 miliardach złotych. 60 miliardów złotych to jest realna ocena grubości naszego portfela na najbliższą dekadę do 2018 roku. Taką kwotą powinniśmy dysponować na wszystkie zakupy. [No tak ten dom na Karaibach po tej męczącej pracy chyba mi się należy]
G.Ś.: Czy to nie jest zbyt mało?
B.K.: Niektórzy twierdzą, że zbyt mało [fakt, 60 dużych baniek to może być za mało, wystąpię o 100], niektórzy twierdzą, że zbyt wiele. Ci pierwsi mówią o tym, że powinniśmy w szybszym tempie modernizować nasze Siły Zbrojne i w związku z tym odpuścić troszkę z profesjonalizacji, że profesjonalizacja powinna trwać dłużej i być mniej intensywna, a słabiej opłacana [ci cholerni kaczyści nic nie rozumieją, że człowiek też musi szybko zarobić, bo jak nie zostanie na następną kadencję ministrem….]. No, wyzwanie profesjonalizacyjne jest głównym wyzwaniem Ministerstwa Obrony Narodowej [dobrze, że dostałem „Przekaz dnia” na godzinę przed tym cholernym wywiadem, to mogę się przed tym redaktorkiem pochwalić takim złożonym przymiotnikiem jak „profesjonalizacyjne”] , jednym z głównych programów tego rządu, w związku z tym musi ten program być przeprowadzony szybko i dlatego modernizacja będzie trwała trochę dłużej. Inni z kolei twierdzą, że 60 miliardów na wydatki zbrojeniowe to jakieś horrendum, że należałoby te pieniądze przełożyć na zupełnie inne społeczne cele [cholera, gdyby nie Kaczory, to pewnie Grzesiu, Donek i Michał Boni wiedzieliby jak podzielić te pieniądze]. Więc wydaje mi się, że idę pośrodku.
G.Ś.: Proszę powiedzieć, na czym będzie polegała ta modernizacja armii? Wczoraj mówił pan też o tym, że będzie sprowadzonych 48 nowych samolotów F–16.
B.K.: Niektóre programy zbrojeniowe kończymy, jak na przykład program wieloletni pozyskania samolotu F–16. W tym roku ostatni samolot z grupy 48 samolotów wyląduje w Polsce [i chwała Bogu….]. Inne programy idą do przodu, jesteśmy w trakcie realizacji [no, tak trzeba myśleć o prowizjach….], tak jak program Rosomaka, tego Rosomaka, który robi furorę także wśród naszych partnerów [tak, Siergiej Ławrow coś wspominał] i sojuszników [kanclerz Angela chyba też]. Tak samo idzie dobrze w tej chwili, jesteśmy w trakcie realizacji programu pozyskania przeciwpancernego pocisku kierowanego typu Spike, to jedno z głównych naszych narzędzi w ewentualnej – zaznaczam: ewentualnej – operacji obronnej naszego kraju [przypomniałem sobie, że ambasador Szwecji wspominał na jednym z briefingów, że Szczecin kiedyś do nich należał] , gdyby nie daj Boże do zagrożenia bezpieczeństwa naszego kraju kiedyś doszło w przyszłości [żeby tak Obama został prezydentem i oczywiście Donek też]. Inne programy będziemy uruchamiać [prowizje…], takie jak na przykład program śmigłowcowy. Musimy pozyskać kilkadziesiąt, około 50 nowych śmigłowców zarówno w wersji bojowej, jak i w wersji transportowej, ponieważ te, którymi dysponujemy, no, to nie jest sprzęt naszych marzeń [no tak, Jaguar czy nowe BMW by się przydało]. No i musimy zbudować naszą narodową tarczę antyrakietową, czyli do tych instalacji amerykańskich, które znajdą się pod Słupskiem, musimy dodać nasz własny parasol antyrakietowy przeciwko rakietom krótkiego i średniego zasięgu [choroba, przez tą tarczę i Kaczorów to tylko same kłopoty].
G.Ś.: Czyli to oznacza zakup dodatkowych rakiet Patriot?
B.K.: To oznacza zakup dodatkowych, a właściwie pierwszych, bo jeszcze przecież ich nie mamy, baterii rakiet krótkiego i średniego zasięgu (...) [a przecież te pieniądze możnaby przeznaczyć na zupełnie inne cele….]
G.Ś.: Znaczy rozumiem, że ta jedna bateria zostanie przekazana przez Amerykanów, tak? Na tym polega to porozumienie?
B.K.: Tak, jedna bateria od przyszłego roku będzie czasowo przez 3 lata stacjonować na terytorium Polski, od 2012 roku będzie już tutaj u nas na stałe i poprzez tę baterię chcielibyśmy rozpocząć budowę naszego własnego, jak powiedziałem, systemu obrony przeciwrakietowej, kupując kolejne baterie rakiet, być może Patriotów [być może Patriotów, bo jak Moskwa zakręci kurek z gazem i ropą to oczywiście kupimy ichnie esy].
G.Ś.: Wszystkie te operacje, o których pan mówi, wymagają, oczywiście, środków, wymagają pieniędzy. Czy pana zdaniem to, co się stało w Gruzji, wojna w Gruzji zmieniła naszą sytuację w regionie? Czy to wpłynęło na nasze bezpieczeństwo?
B.K.: Na pewno nie zmieniła mojego postrzegania zagrożeń [ech ty redaktorku, żebyś ty wiedział jak ja nienawidzę Kaczorów, kaczystów i pisiorów….]. Od kiedy zajmuję się problematyką bezpieczeństwa, czyli od 13 lat, uważam, że zasadniczym wyzwaniem dla Sił Zbrojnych w Polsce ze względu na to, że Polska jest i będzie krajem brzegowym NATO i Unii Europejskiej, pozostaje obrona własnego terytorium [no i dlatego trzeba się dogadać z Moskwą i Berlinem]. A dopiero na drugim miejscu są operacje, które są najmodniejsze w tej chwili – operacje antykryzysowe, ekspedycyjne, czyli udział w misjach zagranicznych [taka gra pozorów]. I dlatego konflikt gruziński nie zmienił moich poglądów na zagrożenia [dobrze, że biorę relanium od czasu tej hecy z Gruzją], natomiast (...)
G.Ś.: Przyspieszył decyzję o budowie tarczy antyrakietowej?
B.K.: Na pewno wpłynął na gotowość strony amerykańskiej do zaakceptowania tych oczekiwań, które zgłaszał rząd polski [tak piar nam się poprawił], zwłaszcza tego, któremu na imię Patrioty, zwłaszcza jeżeli chodzi o dyslokację na terytorium Polski tej pierwszej baterii rakiet typu Patriot [lub esów, jak Obama zostanie prezydentem USA]. Natomiast na pewno zmienił w dużym stopniu świadomość publiczną w Polsce [cholera, te głupie kacapy mogłyby bardziej wspomóc Obamę, a dopiero potem wkraczać do Gruzji]. Polacy przypomnieli sobie o zagrożeniach dla... takich klasycznych zagrożeniach dla naszego bezpieczeństwa, że oto pewnego dnia ktoś może sforsować nasze granice i naruszyć integralność terytorialną kraju, tak jak to stało się w Gruzji [czy ja muszę mówić takie straszne rzeczy, po wywiadzie muszę koniecznie wziąć relanium]. I dlatego wydaje mi się, że jest w tej chwili znacznie lepszy klimat do tego, aby wojsko modernizować [przynajmniej prowizje mogą być wyższe….].
G.Ś.: Czyli pana zdaniem również taka możliwość istnieje, to znaczy właśnie takiej wojny konwencjonalnej, zagrożenie ze Wschodu jest.
B.K.: Nikt o zdrowych zmysłach takiego zagrożenia nie wyklucza [serce już mi do gardła podeszło z nerwów, ten redaktorek chyba chce, żebym się wykończył], choć eksperci bez względu na to, czy są to polscy eksperci, czy zachodni eksperci wykluczają w tej chwili możliwość konfliktu zbrojnego na duża skalę, tak zwaną large–scale aggression [no wreszcie mogę się pochwalić swoim angielskim]. To jest także przeze mnie wykluczane [tak, to należy wykluczyć ze względu na zszargane nerwy], natomiast incydenty lokalne na granicy Polski, które mogą przerodzić się w, no, niestety, sforsowanie naszej granicy, są możliwe i tego typu incydenty należy brać pod uwagę [no właśnie, ciekawe czy ten szwedzki ambasador żartował, czy mówił poważnie], to znaczy Europa nie jest jeszcze aż tak stabilna [Barroso mógłby się w końcu dogadać z Gazpromem], żebyśmy mogli wykluczyć konflikty lokalne na granicy naszego kraju [najgorsze jest to, że Słowacja i Czechy ponoć mają jakieś pretensje graniczne], które mogą zagrozić integralności terytorialnej Polski [No nad Olsztynem to można się zastanowić, ale jak Czechy zażądają Krakowa….].
G.Ś.: Czy uzawodowienie armii to jest też krok w tym kierunku, żeby ta armia była bardziej sprawna i szybciej reagowała na takie zagrożenia?
B.K.: Naturalnie, panie redaktorze, drodzy państwo, no, to jest tak po prostu, że jeżeli do armii przychodzi żołnierz z poboru i jest w tej armii 9 miesięcy i wie o tym, że w armii będzie tylko 9 miesięcy, to siłą rzeczy nie przykłada się do nowego fachu [choroba, zapomniałem, że skończyłem medycynę, dopiero szanowny redaktorek mi przypomniał], skoro to jest tymczasowe jego zajęcie. Po 9 miesiącach wychodzi z armii i traci dość szybko te umiejętności [influenza… coś na studiach było….], które w ciągu 9 miesięcy nabył. Ja często mówię, że to jest tak, jakby stolarz zaczął w pewnym momencie uczyć się zawodu ślusarskiego [Wieczerzak i Jamroży mieli rację, że się przebranżowili, przynajmniej nie są tacy goli], a potem nagle porzucił go dla jeszcze innego zawodu [a jak Donkowi zachce się faktycznie zmieniać ministrów i wsadzi na moje miejsce Zdrojewskiego? ]. To jest wielkie marnotrawstwo kapitału ludzkiego [tak, przecież Zdrojewski nic nie robi]. W związku z tym armia profesjonalna, czyli taka, która się składa z tych, którzy podjęli definitywną decyzję, że będą służyć w armii, i to nie przez 9 miesięcy [ja przecież jestem znakomitym ministrem], ale przez kilkanaście bądź kilkadziesiąt lat [no jak Putin na narzuci służbę 25 lat jak za cara….], to jest armia rzeczywiście, która ma znacznie większy potencjał bojowy [tak, tak, na Rosję trzeba uważać i Rosji trzeba się bać], przynajmniej kilkakrotnie większy potencjał bojowy [no Niemcy to też nie ułomek] aniżeli ten, z którym mamy do czynienia w tej chwili [ciekawe co powie Siergiej Ławrow, jak przyjedzie].
G.Ś.: Kiedy wobec tego w Polsce będzie taka armia?
B.K.: Od 1 stycznia 2010 roku będzie wprowadzony nowy model służby wojskowej, do 31 grudnia 2010 roku będziemy dysponować około 120 tysiącami żołnierzy w pełni zawodowych [za Sasa mieli rację, po co nam wielka armia, a pobór, po co to tworzy falę, a ja widziałem w „Samowolce” jak wygląda fala w wojsku].
G.Ś.: Czyli w tym roku ostatni pobór do wojska.
B.K.: Ostatnie wcielenie w Polsce w grudniu tego roku [no i rozwiązaliśmy problem fali]. W przyszłym roku poboru nie będzie. W przyszłym roku do września będą jeszcze w koszarach tegoroczni poborowi [no, a potem znikną kłopoty]. Od września przyszłego roku w koszarach nie będzie żołnierzy z poborów. Od 1 stycznia 2010 roku, jak powiedziałem, będą w koszarach według nowego modelu sami ochotnicy [no przynajmniej nawet jak coś się zdarzy, to będzie można powiedzieć, że sami się zgłosili].
G.Ś.: Dzisiejsza Rzeczpospolita pisze, że zajdą zmiany w ewentualnej polityce obronnej, że zajdą zmiany. Na czym one mają polegać?
B.K.: No, powiem więcej – one nie tylko będą dotyczyć systemu dowodzenia, o co pyta pan redaktor, ale będą dotyczyć także systemu kierowania Siłami Zbrojnymi [w końcu muszę dać te nominacje generalskie zaufanym ludziom, ech gdyby nie ten Kaczor w pałacu prezydenckim….]. Rzeczpospolita dzisiejsza pisze, słusznie odczytując moje intencje, o tym, że z Warszawy zostaną wyprowadzone główne dowództwa, dowództwa rodzajów Sił Zbrojnych [no, bo jak Moskwa zrzuciłaby bombę na Warszawę, a ja przecież już nie chcę wracać do Krakowa].
G.Ś.: Do Wrocławia i do Poznania, tak?
B.K.: Coś do Wrocławia, coś do Poznania [no właśnie, Poznań i Wrocław można narazić na wybuch atomowy]. W grudniu będę przygotowany do tego, żeby przekazać opinii publicznej ostateczną swoją decyzję, bo w grudniu będę podpisywał program rozwoju Sił Zbrojnych na lata 2009–2018 [ujawnię wszystko, przynajmniej nie będzie kłopotów ze szpiegami]. W Warszawie pozostanie dowództwo operacyjne, w Bydgoszczy pozostanie dowództwo, inspektorat, szefostwo Inspektoratu Wsparcia, w Gdyni pozostanie dowództwo Marynarki Wojennej, w Krakowie w tej chwili osadza się dowództwo Sił Specjalnych, Sztab Generalny pozostanie także w Warszawie, no i rzecz jasna Ministerstwo Obrony Narodowej także w stolicy pozostanie [nie mam zamiaru wracać do Krakowa].
G.Ś.: Dziękuję bardzo. Moim gościem był Bogdan Klich, Minister Obrony Narodowej.
B.K.: Dziękuję bardzo [ech, wreszcie koniec tego cholernego wywiadu, relanium nawet trzy tabletki].

Brak głosów