coś wisi w powietrzu

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Chciałem się dowiedzieć co piszczy w trawie, więc szukam aparatu słuchowego który gdzieś schowałem, zupełnie nie pamiętam gdzie, najpierw muszę jednak znaleźć okulary, bo aparacik nie jest duży a ja bez urządzeń optycznych nie odróżniam gołębi od wróbli, których w ogóle nie widzę.

Okulary z pewnością położyłem gdzieś "na wierzchu", ale czego mógł to być wierzch nie mam pojęcia; równie dobrze mogłem je zresztą włożyć do jakiejś kieszeni, a kieszeni nazbierało mi się doprawdy mnóstwo (minister Rostowski powinien chyba takie zasoby opodatkować w celu ratowania finansów publicznych) więc poszukiwania trochę potrwają.

Jakkolwiek niedosłyszę i niedowidzę, mogę jednak węszyć, na ile katar sienny pozwoli; węszę tedy, i czuję, że coś wisi w powietrzu.

Trudno określić, co to takiego, ale w bukiecie rozmaitych woni wydaje mi się wyraźnie wyczuwalny zapach cykorii.

Nie mam tu na myśli pożytecznej rośliny o blado błękitnych kwiatkach (nie wydzielających żadnej specyficznej woni), ale zjawisko opatrywane w mowie potocznej tą samą nazwą, a opisane w znanym utworze Adama Mickiewicza "Przyjaciele", którego bohaterami są Mieszek i Leszek oraz niedźwiedź, który "Trafia na ciało, maca : jak trup leży;
Wącha : a z tego zapachu,
Który mógł być skutkiem strachu,
Wnosi, ze to nieboszczyk i że już nieświeży."

To, co udało mi się wywęszyć, co wydaje mi się wisieć w wiosennym powietrzu, a co tu nazwałem "zapachem cykorii" przez sentyment dla twórczości innego wieszcza narodowego, Stefana Wiecheckiego, znanego jako "Wiech", może mieć inne źródło - choćby, na przykład, związane z przygotowaniami do prezydencji w UE, ćwiczenia polityków w puszczaniu okolicznościowych bączków; sama woń nie budzi wszelako wątpliwości i jest coraz bardziej .. wyrazista.

Wydziela ją ostatnio nawet mój wiekowy telewizor.

W programie pana Tomasza Lisa (któremu, korzystając z tej okazji, dziękuję za skuteczną pomoc w równoważeniu mojego budżetu; od czasu gdy zaniechałem nabywania "Wprost" jest on -tak zresztą jak i ja sam- nieco mniej niezrównoważony)
otóż w programie formacyjno-informacyjnym redaktora Lisa adresowanym do polskich inteligentów pierwszej i drugiej generacji pojawili się wczoraj najlepsi przedstawiciele znaczących sił politycznych, które zmagają się ze sobą zwłaszcza w telewizji o sprawy aktualnie najważniejsze dla redakcji poszczególnych programów oraz dla kierownictwa stacji, interesujące niekiedy również telewidzów.

Węch dziennikarski pozwala utalentowanym organoleptycznie funkcjonariuszom mediosfery dobierać nie tylko tematy ale interlokutorów w taki sposób, by w atmosferze tak zwanej "debaty publicznej" pojawił się nowy bukiet zapachowy.

Czasem jego dominantą bywa jaśminowy zapach cnoty, innym razem ostra woń czosnku; czasem dymią trociczki a czasem cuchnie szambo; bywa, że przez duszącą woń lilii przebije się odór trupi lub pachnąca smakowicie pieczeń zaśmierdzi naraz spalenizną, ale bywa też, że smród potu i nieświeży oddech znikają pod perfumą czy luksusowym dezodorantem.

Aromaty te oraz odory są produktami syntezy, powstają z połączenia dyrektyw i kunsztu warsztatowego a nie natury, której dziełem jest wspomniany zapach cykorii, będący "skutkiem strachu".

Tym razem w programie pana Lisa, tak biegłego w swojej sztuce, że nazwać by go śmiało można przebiegłym, natura doszła jednakowoż, hmm, do głosu i -jakkolwiek rozmówcy rozmaitych używali perfum i dezodorantów, różne otrzymali zapewne dyrektywy i odmienne stosowali techniki ekspresji- najwyraźniej wyczuwalnym elementem atmosfery toczonej rozmowy był właśnie zapach cykorii.

Indywidualne lęki rozmówców złączył wspólny już strach przed nieodległą a nieznaną przyszłością - przed tym, co stać się może Dziesiątego Kwietnia a na co wpływu nie mają ani najlepsi przedstawiciele znaczących politycznych sił, ani same owe siły - bo tego dnia Przypadek może okazać się ważniejszy od Rachunku Prawdopodobieństwa, reguły Gry mogą zostać unieważnione przez Żywioł: spod maski Społeczeństwa ma się w tym dniu ukazać twarz Narodu albo morda Motłochu.

Zapach cykorii wisi w powietrzu nie tylko w telewizyjnych studiach; unosi się nad świeżą trawą, w której piszczy coś coraz głośniej, i nad bulgocącymi kanałami, przez które przepływają tak zwane B-informacje, od bluzgów po banały, dotarł więc i do mnie, umożliwiając upewnienie się, że tak jak podejrzewałem, jest to i mój własny zapach.

Ja także boję się Dziesiątego Kwietnia.

Nie sądzę, by okazały się akurat w tym dniu bezowocne wieloletnie starania partii pana posła Ryszarda Kalisza o to, by polskie państwo nie zdobyło pełnej suwerenności a naród polski nie osiągnął zdolności do samostanowienia; sądzę natomiast, że wieloletnia destrukcja społecznych więzi i dewastacja sumień ludzkich może akurat w tym dniu zaowocować obficiej, niż to sobie wyobrażają dobrodusznie uśmiechnięci "ludzie lewicy" w swoich Jaguarach - raczej tak, jak każe "ludu gniew" i doradzą ci, którzy uwierzyli, że "wszystkie przemiany dokonują się na drodze rewolucji".

Nie sądzę, by kunktatorstwo zawodowych, jak Tomasz Nałęcz, polityków, którzy uważają życie narodu i funkcjonowanie państwa za grę, a kiedy są u władzy - za grę "na czas", akurat w tym dniu nie miało zostać poddane ocenie w trybie ulicznego sondażu, którego wyniki mogą się ujawnić nie tylko w postaci słupków statystycznych; sądzę, że wielu znanych polityków, nie wyłączając obecnego prezydenta i jego urzędników, ma powody lękać się erupcji gniewu tych, którym okazywali pogardę czy lekceważenie - także ów głupi partyjny szczeniak, poseł rządzącej partii, który w parę godzin po bon-mocie pana marszałka Komorowskiego powtórzył go w telewizji w wersji wzbogaconej : "Jaka wizyta, taki zamach ! Sezon polowań na kaczki jeszcze się nie zaczął."
(To chyba nie było o Saakaszwilim, profesorze Nałęcz ? Chyba ów młody towarzysz partyjny równie dobrze zrozumiał swego parlamentarnego przełożonego, jak Pan, i jak ja, toutes proportions gardees ?)

Nie sądzę, by próby rozdzielania bliźniaczych Braci po tragicznej śmierci jednego z nich zapobiec mogły kultowi, zrodzonemu z niewinnie przelanej krwi i z łez, które już przed smoleńską katastrofą pojawiały się w niejednych oczach, łez upokorzenia, wstydu i bezsilnego gniewu, gdy szydzono z człowieka łagodnego i mądrego, mówiącego proste prawdy zrozumiałym dla każdego językiem - sądzę raczej, że pozostały przy życiu Brat musi nieść brzemię arcykapłana owego kultu, który jest formą manifestacji szlachetnej potrzeby ocalenia tożsamości polskiej wspólnoty narodowej oraz potrzeby zbudowania sprawiedliwego polskiego państwa.

Jeśli pani posłanka Elżbieta Jakubiak sądzi, że dostępność nieżyjącego Prezydenta dla oponentów odróżnia Go od Brata pozostałego przy życiu, może mieć nieco racji - ale dopóki Jarosław Kaczyński nie zostanie prezydentem Rzplitej nie sposób tę rzecz rozstrzygnąć ostatecznie.
Nie wydaje mi się, by z faktu przyjęcia Gorbaczowa przez Jana Pawła II wynikać miało, iż Ojciec Święty doznał był w on czas, czy potem, jakowegoś heglowskiego ukąszenia.

Napisałem wyżej, że gośćmi redaktora Lisa byli najlepsi przedstawiciele znaczących sił politycznych, ale chciałbym być dobrze zrozumiany, dlatego dodam, że przedstawicieli współrządzącego PSL ani rządzącej PO wśród gości nie było, co - zważywszy węch prowadzącego - zapewne nie jest jakiegoś znaczenia pozbawione.

Na to co się wydarzy Dziesiątego Kwietnia ani partia pana Donalda Tuska ani partia pana Waldemara Pawlaka znaczącego wpływu mieć nie będą; taką mam przynajmniej nadzieję.

Ufam, że kiedy się rozwieje zapach cykorii, dalszy ciąg - nastąpi; znajdę swoje okulary, potem aparat słuchowy, udam się na zieloną trawkę by się przekonać, że nic tam już nie piszczy i bez węszenia poczuję kwietny aromat bzów, albo kwitnących lip, albo ostatnich dojrzewających jabłek, ale to już w ostateczności; woni chryzantem nie lubię - wolę już cykorię.

A co z tym niedźwiedziem, zapytacie Państwo może.

W studio pana Tomasza Lisa w TVP 2 widać go nie było, ale i nie był, jak to się dziś mawia, "tak naprawdę, do końca, nieobecny"; na coś więcej trzeba poczekać - do soboty.

Brak głosów

Komentarze

Tak to wisi w powietrzu. To by mogl byc koniec POlszewii. Ale ja sie boje by 10 kwietnia nie przeszedl jak wiele innych dni, ktore medialna zandarmeria, zakrzyczy, zaryczy, zasmrodzi i opluje, a narod pozostanie znow niemy, bierny, POgardzony.

Vote up!
0
Vote down!
0
#149625

Może by tak Prezydencik KomoRuski zorganizował polowanie
na Rudego jest spora grupa szczekajach i naganiaczy więc
pewnie świetnie by się bawili przy swoim przypalonym
bigosie. Bo smród juz sie rozchodzi.

Vote up!
0
Vote down!
0
#149640

Może by tak Prezydencik KomoRuski zorganizował polowanie
na Rudego jest spora grupa szczekajach i naganiaczy więc
pewnie świetnie by się bawili przy swoim przypalonym
bigosie. Bo smród juz sie rozchodzi.

Vote up!
0
Vote down!
0
#149641

...najpierw uczciwie zapracowana dycha.

Vote up!
0
Vote down!
0
#149693

...czuję po drugiej stronie globu, mając nieco wyczulony polski nos. Bardzo dobry tekst!

Jakby co to mam zapasowe okulary, bo właśnie znalazłem 8-)

pozdrowienia.

Vote up!
0
Vote down!
0
#149735

Dziękuję i serdecznie pozdrawiam :). A.T.

Vote up!
0
Vote down!
0

Andrzej Tatkowski

#149773

Jan Bogatko

..zdenerwować, więc strzał w "10" i moje gratulacje dla Autora.

A propos inteligncji 1 i 2 pokolenia - pewien bardzo ważny żolityk IIIRP (inteligent w 1. pokoleniu) powiedział mi, że już mamy elitę.

Co mum, to mum, mówiła nasza gospisia.

Ej, łezka się z oku kręci...

Pozdrawiam,

Vote up!
0
Vote down!
0

Jan Bogatko

#149786

Dopóki jestem w stanie zdenerwować choćby jednego z tych, których pan profesor Andrzej Nowak nazwał niedawno "pętakami", nie czuję się zupełnie bezużyteczny.
"FRUSTRA VIVIT, QUI NEMINI PRODEST"
Pozdrawiam Pana i dziękuję za życzliwość. A.T.

Vote up!
0
Vote down!
0

Andrzej Tatkowski

#149811