Racja nie leży pośrodku

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Blog

K. Leski był łaskaw odnieść się do moich refleksji wokół sprawy kataryny i K. Czumy, ale pragnę zauważyć, że nikt nie mówił o żadnym immunitecie. Nie spotkałem się też, by poza Leskim ktoś tego słowa użył, a jako skrót myślowy ten zwrot („immunitet blogerski”) nie jest trafny ani uzasadniony. Bloger, jak każdy inny człowiek odpowiada przed prawem za ewentualne głoszenie czegoś, co narusza czyjeś dobra osobiste, ale skandalem jest straszenie sądem blogera, który po prostu krytykuje przedstawiciela rządu. Skandalem jest też to, że straszy blogera ktoś, kto w domniemaniu zakłada, że bloger się ugnie pod presją tego, że grożący jest rodzinnie skoligacony z ministrem sprawiedliwości. W ten sposób bowiem, tj. stosując praktyki takiego wrednego zastraszania, można zamknąć usta wszystkim, którzy nie są prawomyślni. Intencje moje były proste – nie chodziło mi o casus samej kataryny, lecz w ogóle o kwestię swobody wypowiedzi. Jeśli wszak zakładamy, że wolno ludziom wychodzić na ulice i nawet palić kukły rządzących polityków, to zakładamy także, że tychże polityków możemy otwarcie krytykować, wykpiwać, a nawet złośliwie portretować (co niżej podpisany często czyni). To prawo należy się każdemu, bez względu na to, czy korzysta z niego bloger, dziennikarz, czy ktokolwiek zajmujący się publicystyką.

Osobiście mam jednak mieszane uczucia i przychylam się do głosów tych krytyków Jankego, którzy przy okazji „Czumagate” wypomnieli szefowi s24 to, jakie praktyki stosowane były w s24 wobec innych blogerów prawicowych - wszak część stąd odeszła, a i ze mną, jak Pan wie, było przez parę tygodni nie za wesoło. Janke przecież wcale nie jest konsekwentny, nawołuje bowiem do solidarności publikujących w s24, a jednocześnie sam się przyczynił do poważnego zburzenia tejże solidarności, tolerując praktyki dyskryminacji co ostrzejszych publicystów, przy zupełnym przymykaniu oczu na jawnie chamskie teksty „przedstawicieli lewicy”. Nie dziwię się osobom krytykującym Jankego, ponieważ dobry obyczaj nakazywałby najpierw o dbałość o autorów jakoś z s24 związanych, a dopiero potem o domaganie się od nich gremialnego wsparcia zaatakowanego s24. Jeśli wszak s24 toczył bezceremonialną wojnę z BM24, Niepoprawnymi czy POLIS MPC, to przecież naiwnością jest oczekiwanie, że nagle wszyscy przedstawiciele tych środowisk rzucą się heroicznie w obronie s24. Zwracam jednak uwagę, że mimo to, reprezentanci tychże grup prawicowych publicystów otwarcie stanęły po stronie kataryny i wolności słowa, co powinno także Jankemu dać do zrozumienia, że – let's say – wróg jest gdzie indziej. Czy jednak ta lekcja zostanie przez redakcję s24 przyswojona z obopólnym pożytkiem? Zobaczymy.

Myślę, że sprawa kataryny pokazała, iż potrafimy czasami przejść do porządku dziennego nad pewnymi animozjami i dostrzec realne zagrożenia dla swobodnej debaty, której wciąż i wciąż jest w polskiej blogosferze nie za wiele. Ale w chwili, gdy swoje wsparcie wykazali przedstawiciele BM24, Niepoprawnych i POLIS MPC, należałoby przemyśleć na nowo strategię s24, tak by uczynić to forum jeszcze bardziej otwartym na nieskrępowaną debatę, otwartym na nowe inicjatywy publicystyczne, które mogą jedynie s24 wzmocnić, a nie osłabić. Tylko w ten sposób s24 może stać się na tyle liczącym się medium wśród środków przekazu, że żaden K. Czuma ani inny odważny nie będzie mógł blogerowi czy samemu portalowi zagrozić.

Leski twierdzi, że sprawa okazuje się niepoważna, bo właściwie maile Czumy były od osoby prywatnej, a nie pełnomocnika ministra. Należy z tego wnioskować, że gdyby syn prawnie reprezentował ojca, to zarówno kataryna, jak i Janke powinni się ugiąć pod presją zarzutów. Jak na mój gust nie wygląda takie rozumowanie rozsądnie – w ten sposób bowiem otwarcie zakładamy, że istnieją jakieś granice krytyki tego, co wyrabiają przedstawiciele establishmentu, a ponadto że ważne jest to, kto (jak ważna persona, jak ważna instytucja) się oburza na to, co publikowane jest w blogosferze. Tymczasem choćby nawet prezydent Obama czy Miedwiediew czy Sarkozy (nawiasem mówiąc ten ostatni ponoć lubi tępić francuskich blogerów) poczuli się urażeni krytyką polskiego blogera, to psim obowiązkiem ludzi mediów jest bronić wolności słowa w Polsce. Mam świadomość, że jest ona stosunkowo ułomna (wszechmoc Ministerstwa Prawdy), ale choćby z tego powodu wymaga ona zaciekłej obrony. Jeżeli bowiem odstąpimy od stawania po stronie blogerów wyłącznie z tego powodu, że ktoś ważny i poważny śle nam maile, monity czy sądami grozi, to – mówiąc krótko – po nas. Jeśli bowiem za krytykę polityka można kogoś straszyć sądem, to za opublikowanie na blogu np. zdjęcia kompromitującego danego polityka należałoby się spodziewać zamknięcia portalu, a i może samego blogera.

Wygląda na to, że dożyliśmy czasów, nomen omen w 20-lecie „obalenia komunizmu”, kiedy to musimy sobie robić korepetycje z zagadnień wolności słowa. Do tego stopnia bowiem zagubiliśmy się we współczesnej polskiej matni, iż zapominamy o sprawach elementarnych, tak jakby te sprawy mógł za nas załatwić ktoś inny. To, jak chcieliby je załatwić ludzie establishmentu wiemy z prac nad obecną ustawą medialną i z obecnej akcji K. Czumy.

http://krzysztofleski.salon24.pl/105335,otoz-chodzi-o-kataryne

Brak głosów

Komentarze

do pionu!
"wszak część stąd odeszła" w tym ja, przymuszany do złożenia samokrytyki za rzekome złamanie regulaminu!
Moją główną "przewiną" było zdecydowane-werbalne potraktowanie prorosyjskiej agentury w Polsce!
pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#20042

Nawet największe bluzgi nie są obrazą dla tej swołoczy. Osobiście uważam że za "zasługi" należy tym sk...... i k....... zapewnić wysokie miejsce. Najlepiej najwyższe drzewa w okolicy.W przypadku, kiedy nie starczy latarń.

Vote up!
0
Vote down!
0

"...dopomóż Boże i wytrwać daj..."

#20107