Passent, czyli my

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Kraj

Pod tytułem, którego nie powstydziłby się słynny felietonista komunistycznej „Polityki” w roku 1982 (jego ówczesne teksty przywoływałem kiedyś w Mieście Pana Cogito), tj. „Śpieszymy się pluć na ludzi”, legendarny D. Passent, publikuje tekst, w którym dowodzi, że on to „my”. Oczywiście dokonuje tego w wyjątkowych okolicznościach, ponieważ, jak to u Passenta jest od momentu wprowadzenia „stanu wojennego”, broni on ponownie „generała”. Rzecz to więc niezbyt nowa i właściwie wszyscy wychowankowie Jaruzela i jemu podobnych aż do deski grobowej będą bronić i komunistycznego systemu, i „najweselszego baraku”, i swej zakłamanej przeszłości, nim zostaną odesłani na wieczne potępienie (no chyba że się nawrócą jak jeden z łotrów na krzyżu, ale to podejrzewam może dotyczyć bardzo nielicznych politruków) – do tej pory jednak czerwoni mieli w zwyczaju wyrażać tożsamość grupową swojej własnej „klasy”, tymczasem teraz Passent przemawia „głosem całego narodu”.

Co to więc się stało, że ów publicysta wspiął się aż na takie szczyty swej retoryki? Ano to, że dr Bogdan Dziobkowski z UW, o którym Passent pisze frywolnie „dr D.” lub „dr Bogdan D.”, a więc trzyma się starosowieckich (staropeerelowskich) tradycji wyszydzania przeciwnika poprzez dezawuowanie jego pozycji zawodowej i jego osoby, ośmielił się popełnić tekst, w którym nawołuje do osądzenia zbrodniarza Jaruzelskiego.

„Dr D. porównuje Jaruzelskiego do Hitlera, Demianiuka i włoskiego mafioso, a PRL do Holokaustu, i to wszystko na łamach poważnej gazety. Polemika z nim nie jest chyba celowa, gdyż nie wydaje się, aby był skłonny do modyfikacji swoich poglądów pod wpływem argumentów. „Czy Adolf Hitler osobiście kogoś zastrzelił, pędził Żydów do komór gazowych, torturował w katowniach gestapo?” – pyta retorycznie. Podobnie retorycznie pisze, że skoro nie relatywizujemy oceny niewolnictwa czy Holokaustu, „to dlaczego mamy relatywizować ocenę PRL”.”

O jaką gazetę może chodzić? Tylko o tę pokraczną „Rz”, o której jeden z esbeckich komentatorów u Passenta pisze w te słowy: „Rzepa od kilku ladnych lat nie jest powazna gazeta tylko katolicko-narodowo-misyjno-pisowskim szmatlawcem.” Tenże komentator dodaje, iż sam by nie publikował w tym szmatławcu, nawet gdyby mu „placili podowjnie”. Może, gdyby miał klawiaturę z cyrylicą, pisanie szłoby mu łatwiej, nie tylko dla szmatławców, lecz mniejsza z tym.

Trzymając się więc frywolnej konwencji zaproponowanej przez felietonistę komunistycznej „Polityki”, Daniel P. vel mgr P., którego jeszcze żadna ustawa dekomunizacyjna ani lustracyjna, niestety, nie objęła, ale co się odwlecze, to nie uciecze, no więc tenże mgr P. po wstępnym przedstawieniu sytuacji rozwija wątek tak:

„Moje zdziwienie budzi nie tyle surowa ocena PRL i generała, bo takich jest pełno, a ich autorzy mają ważne argumenty. PRL nie była krajem demokratycznym i w pełni suwerennym, a Jaruzelski nie był politykiem wybranym w wolnych wyborach. Jego droga życiowa pełna jest meandrów. To, co w ocenach dra D. dziwi, to ich dziecinność niegodna dra filozofii. „Jeżeli generałem rzeczywiście kierowały szlachetne pobudki, to dlaczego nie wybrał drogi pułkownika Kuklińskiego?” – pyta Dziobkowski.”

No i w tym momencie mgr P. doznaje ekstatycznego zjednoczenia z mitycznym „my”, bo powiada:

„Dobre pytanie, które można skierować nie tylko pod adresem generała, ale i tysięcy oficerów, milionów Polaków, którzy żyli w PRL. Dlaczego oni (tj. my) chodziliśmy do komunistycznych szkół, uczyliśmy młodzież, albo sami studiowaliśmy na komunistycznych uniwersytetach, dlaczego służyliśmy w „polskojęzycznym wojsku”, dlaczego składaliśmy podania o paszport do komunistycznej milicji, dlaczego braliśmy śluby przed komunistycznymi urzędnikami, dlaczego zabiegano o zgodę na budowę kościołów, dlaczego Kukliński był jeden, a Waszyngton i Watykan puściły jego ostrzeżenia mimo uszu? [warto zauważyć, że jest tu: „chodziliśmy”, „uczyliśmy” itd., a w pewnym momencie: „zabiegano” - przyp. F.Y.M. - mała rzecz, a cieszy :), no bo przecież nie... „zabiegaliśmy”]

Odpowiedź jest prosta i złożona zarazem. Prosta, bo system totalitarny na tym właśnie polega, że obejmuje wszystkich i wszystko, tłumi najdrobniejszy głos sprzeciwu, straszy, terroryzuje, korumpuje, morduje, wyrzuca z pracy, z kraju, na Syberię lub na emigrację – zależnie od swojej fazy i od konkretnego kraju. Odważnych była garstka. Dr Dziobkowski stwierdza, że w czasie stanu wojennego był dzieckiem. Ale od tamtych czasów zdążył chyba spoważnieć, wyrósł na doktora filozofii. Oceniając Jaruzelskiego nauczył się już chyba, choćby z historii, że żaden człowiek nie żyje w próżni, żadna władza nie ma wolnej ręki, nawet Barack Obama nie może zrobić w Afganistanie co chce, musi niestety wybierać mniejsze zło. W sprawie klimatu – podobnie.”

Święte słowa! Żaden człowiek nie żyje w próżni, a już na pewno nie żył w niej ani mgr P., który słowem i czynem popierał Jaruzela przez długie miesiące „stanu wojennego” (tłumacząc konieczność dziejową na wszystkie sposoby), ani sam „generał”, który zaczynał w Informacji Wojskowej, czyli polskim Smierszu, a skończył na stolcu prezydenta „peerelu” i neopeerelu. Nie tylko przyroda nie znosi próżni, ale i polityka, toteż tak się w polskiej historii współczesnej złożyło, iż najpierw wymordowano wielu Polaków, a na ich miejsce, czyli by zapełnić próżnię, armia czerwona zrzuciła agentów komunistycznych, którzy dokończyli dzieła „przejmowania Polski” i wprowadzania jej pod but Stalina. Okazuje się jednak, że owo dzieło niosło ze sobą wielkie dylematy, jak ten z 13 grudnia:

„Jaruzelski przez wiele lat był tylko partyjnym oficerem i funkcjonariuszem, popełnił dużo grzechów, jak wielu innych, ale gdy znalazł się u władzy – stanął wobec wyboru: spacyfikować własny naród, czy też ryzykować wojnę z ZSRR? Wybrał tak jak wybrał, każdy ma prawo go oceniać, ale jeżeli już ktoś rzuca kamieniami, to powinien sam być bez grzechu.”

Wprawdzie, gwoli ścisłości, wybór nieco inaczej wyglądał, tj., czy spacyfikować naród z pomocą ruskich, czy wyłącznie za pomocą „ludowego wojska”, ale mniejsza o detale, w których mgr P. nigdy nie był mocny w swej publicystyce. Nie może on zaś wyjść ze zdziwienia, co do jednego:

„Dziwi mnie, skąd w niektórych młodych, wykształconych ludziach taka łatwość ferowania wyroków, tyle złości, skąd ta żądza krwi? Czy brak własnych dokonań? Czy potrzeba własnej wyższości?”

Otóż to. Mnie zaś dziwi coś innego - to, że z tej „żądzy krwi” tak niewiele wciąż wynika, bo tak się akurat stało, iż mimo przestraszliwych żądz, zwłaszcza u „młodego pokolenia”, krew żadnego komucha się od 20 lat u nas nie przelała. Można się domyślać, iż czerwoni boją się na zapas, ale przecież, czy nie chroni ich establishment całej III RP? Dopóki więc III RP nie zginęła, to i komuna może spać spokojnie. Komuna, czyli Oni :)

http://passent.blog.polityka.pl/?p=642

Brak głosów

Komentarze

....że komentarze na jego blogu są "moderowane", czyli cenzurowane. Kiedyś rozczulał się nad losem nowego wnuczka, martwiąc się, że będzie on musiał chodzić do pisuarskiej szkoły (cóż za dalekowzroczność?!)Zapytałem, czy sam nie może uczyć dziecka regularnego czytania moskiewskiej "Prawdy", jak to robił jego wujek, którego kiedyś wspominał z rozrzewnieniem w TV. Ten pan,wychowawca i zastępczy ojciec Passenta, wspaniały, dobrze wychowany i w ogóle bon-ton-pardon przedwojenny adwokat przybył do Polski z... Armią Czerwoną (jako kto????) i ponoć codziennie sprawdzał "cóż tam grają u nas w "Balszom?". Jak myślicie, czy pytanie "weszło"? Oczywiście nie, natomiast pojawiło się wiele szczerych gratulacji dla sympatycznego dziadziusia :):):)

Vote up!
0
Vote down!
0

------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"

#41041

Mała rzecz a cieszy... Gratulacje! Tak się wymywa mózgi. Nie oni tylko my i nie my tylko tamci.
A z "żądzą krwi" to Passent dał plamę. Czerwoną.

Vote up!
0
Vote down!
0
#41086

Jak zwykle Twój wpis jest: "right on target". Tak trzymać. A Passent to przysłowiow "gnida", której III-cia RP dobrze służy, i tak jak piszesz IIIRP swoich janczarów ochroni.
Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

#41124