O przeoczeniu

Obrazek użytkownika Free Your Mind

Pożytki, jakie można uzyskać z prostego przeoczenia jakiegoś faktu czy miejsca, zna każdy fotoreporter, kamerzysta/operator, montażysta, korespondent, dziennikarz, redaktor naczelny, producent czy inny wydawca. Co bowiem nie zostaje pokazane, np. na planie filmowym – tego nie ma – przynajmniej w świadomości widza oglądającego dany materiał. Odbiorca przekazu medialnego (bez względu na to, czy jest ten przekaz programowo fikcyjny, jak w przypadku najnowszego Bonda, czy programowo informacyjny) nie ma możliwości zajrzenia „poza kadr” – ogląda zatem to, co jest mu pokazywane. Nie jest więc ów odbiorca na tej wyróżnionej, szczęśliwej pozycji samego fotoreportera czy choćby biedzącego się nad przekazem montażysty, który na swym stole może nie tylko dokonać cudów z dźwiękiem i obrazem, ale i odrzucić materiał, który nie nadaje się do emisji, gdyż pokazuje, dajmy na to, „za wiele” i mógłby „popsuć widowisko”.Piszę to, nawiązując do materiałów dwóch gazet, jakie nabyłem dzisiejszego dnia (nieco odchodząc od moich „konsumenckich nawyków”) - Gazety Polskiej i GazetyWyborczej. W obu znajduje się intrygujący materiał „smoleński”, choć, ma się rozumieć, zważywszy na odmienności, że tak powiem, optyczne (tj. związane z optyką danej redakcji), przedstawiony, a może lepiej: wykadrowany, na swój sposób. A ponieważ materiały te dotyczą „przeoczeń”, no to robi się nam piętrowa konstrukcja, zważywszy na to, iż obie redakcje mają w swym dziennikarskim, wieloletnim obyczaju, widzieć świat na jedno oko, a więc coś przeoczać, dobierając w tym modelu konstruowania przekazu zarówno dziennikarzy (dostarczających wiadomości), jak i publicystów (dostarczających komentarza i interpretacji). No ale mniejsza z tym – interesuje nas tematyka „smoleńska” wszakże.L. Misiak i G. Wierzchołowski, autorzy, było nie było już dwóch książek o 10-04, zainteresowali się pracami prof. Ch. Cieszewskiego (którego z tego miejsca serdecznie pozdrawiam, dziękując za zainteresowanie okazane swego czasu Czerwoną stroną Księżyca). Cieszewski tematykę osobliwości na (kwietniowych – 2010) zdjęciach satelitarnych okolic smoleńskiego lotniska Siewiernyj (por. http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/03/zdjecia-satelitarne-iv2010.html) prezentował już wprawdzie na październikowej konferencji (miałem zamiar napisać na ten temat post jako kontynuację tego wątku: http://freeyourmind.salon24.pl/457593,wokol-konferencji-smolenskiej-1, nawiążę jednak do tych kwestii poniżej, skoro nadarzyła się okazja), ale Misiak z Wierzchołowskim odkryli temat teraz, tj. w połowie listopada. Lepiej późno niż wcale. Gwoli ścisłości można by dodać, że owym zagadnieniem też interesowali się przeróżni blogerzy (jak choćby Albatros), wiele o sprawie dyskutując na przestrzeni ostatnich lat, nie o blogerach jednak teraz mowa. Cieszewski stwierdza, że kolekcja satelitarnych fotografii (niestety, z pominięciem czy może przeoczeniemzestawu z 10-04, jak wiemy) obejmuje okres od 5 do 14 kwietnia 2010, co, biorąc pod uwagę parotygodniowy okres wyprzedzenia związanego z zamawianiem tego rodzaju zdjęć, pozwala sądzić, iż ktoś interesował się okolicami zapyziałego, „nieczynnego” XUBS jeszcze przed „smoleńską katastrofą”. Misiak z Wierzchołowskim piszą (o tym kimś, GP 14-11-2012, s. 15): ...albo wiedział, że coś się tam stanie, albo mamy do czynienia z zadziwiającym przypadkiem. Istnieje co prawda teoretyczna możliwość, że ktoś o wyjątkowych wpływach finansowych lub politycznych, nie zważając na istniejące harmonogramy [dotyczące zamówień zdjęć satelitarnych – przyp. F.Y.M.]skierował satelity na obszar Smoleńska już po katastrofie (aby np. zrobić zdjęcia szczątków samolotu); podkreślmy jednak, że pierwsze zdjęcia satelitarne pochodzę z 5 kwietnia 2010 r. (...) O ile więc z kolekcji „wypadła” akurat seria fotografii z 10-04, o tyle z paru dni „przed” i „po”, jest, choć, jak dodaje Cieszewski, wcześniejsza dokumentacja sporządzana była raptem trzy lata wcześniej, tj. w 2007. Okazuje się jednak, że na tych kwietniowych satelitarnych kadrach „po katastrofie” satelitarna aparatura przeoczyła buldożery i inny ciężki sprzęt, który hulał na pobojowisku z takim rozmachem i w takim ekspresowym tempie. I pod fotką w GP z koparką rozwalającą wrak na pobojowisku pojawia się pytanie: Dlaczego na zdjęciach satelitarnych ze Smoleńska wykonanych po 10 kwietnia nie widać maszyn „pracujących” na miejscu katastrofy? Tylko że to pytanie jakby nie do nas, prawda? Raczej do autorów materiałów z ruskich służb, które to materiały miały pochodzić z dni „po katastrofie”. Oczywiście, tylko kompletny paranoik smoleński mógłby myśleć, że – tak jak w przypadku zdjęć satelitarnych zamówionych z parotygodniowym wyprzedzeniem i obejmujących także czas „sprzed katastrofy”, tak i te ekipy na XUBS pracowały parę dni wcześniej. Jak można w ogóle wpaść na taki absurdalny pomysł?Gdyby tego było mało, to jeszcze właśnie zdjęcia „sprzed katastrofy” wykazują osobliwości. Jak informują Misiak z Wierzchołowskim: obarczone są pewnymi trudno wytłumaczalnymi defektami. Fotografia z 5 kwietnia 2010 wykonana została pod bardzo dużym kątem, co sprawia że jest trudna do zanalizowania. Z kolei zdjęcie z 9 kwietnia 2010 r. pomija dziwnym trafem część lotniska, przy której rozbił się polski Tu-154. Jak się domyślamy, w tym ostatnim zdaniu jest zwykły językowy lapsus, wszak dziennikarzom śledczym GP wcale nie chodzi o to, że „katastrofa smoleńska” była 9-04-2010, tylko że przeoczono na satelitarnym podglądzie akurat ten fragment, na którym była słynna polana, po której przeszedł z kamerą miniDV, jako jedyny Polak na ruskim księżycu, moonwalker S. Wiśniewski. Przeoczenie przez satelitarną aparaturę akurat tejże polany, akurat na dzień przed „katastrofą prezydenckiego tupolewa” jest analogiczne do przeoczenia, jakie kiedyś wykryli blogerzy, analizujący klatka po klatce słynny materiał z pokładu tupolewa z lotu z 7-04-2010 (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/03/film-z-7042010.html), kiedy to lądując od wschodniej strony, ktoś sfilmował nie tylko legendarny hotel Nowyj (może nawet filmującego wtedy moonwalkera w oknie, choć niestety, taśma z 7-04, zaginęła podczas księżycowej wędrówki), ale wieżę szympansów, pas startowy itd. Materiał z 7 kwietnia pokazywał wiele „na wschodniej ścieżce podejścia”, tylko akurat „przeoczona” była słynna polanka. Dosłownie kilka kadrów. Kilka ramek, jakby powiedział polski montażysta. Być może z TVN24, bo akurat tam przez chwilę ten króciutki materiał wideo krążył po fachowych rękach. Co tam na tych ramkach z 7 czy 9 kwietnia na słynnej polance XUBS było, że się „przeoczyło”, nie wiemy, ale na pewno nic ważnego, skoro zostało przeoczone właśnie. I być może z tego powodu, że to „nic ważnego”, tego typu zmaterializowane przeoczenia wylądowały potem w przeróżnych depozytach (http://freeyourmind.salon24.pl/461314,depozyty-i-depozytariusze). Co zaś z Czerską Prawdąi jej przeoczeniami? Otóż GazetaWyborcza przytacza obszerne oświadczenie doskonale już nam znanego płk. Z. Rzepy, które nie tylko swą treścią przeczy hipotezie dwuwybuchowej (W wydanych dotąd przez biegłych opiniach po wykonaniu badań zwłok trzech ofiar katastrofy smoleńskiej biegli nie podali, aby przeprowadzane przez nich badaniaujawniły ślady charakterystyczne dla wybuchu), lecz nawet zawiera detale związane z opisem wielonarządowych obrażeń „jednej z ofiar”, jak to zaznaczono (GW, 16-11-2012, s. 6). Jakiej ofiary, niestety, nie jest podane, a rzecz mogłaby mieć znaczenie, skoro to właśnie biegli mieli stwierdzić brak tego rodzaju obrażeń u ekshumowanych ofiar, a przynajmniej mieć problem z ustaleniem, iż obrażenia związane są z jakimś komunikacyjnym wypadkiem. O ile bowiem teraz:Płk Rzepa konkluduje: „Z opinii biegłych wynika jednoznacznie, że obrażenia będące przyczyną śmierci [danej osoby – przyp. F.Y.M.] są charakterystyczne dla katastrofy lotniczej -o tyle w marcu 2012 na Niezależnej mogliśmy przeczytać: <b>Po badaniach ciał Przemysława Gosiewskiego i Janusza Kurtyki biegli nie potrafią określić przyczyny zgonu ofiar (...) Ustaliliśmy, że podczas badań ciał Przemysława Gosiewskiego, wicepremiera w rządzie PiS, oraz prof. Janusza Kurtyki, prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, biegli nie potrafili określić przyczyny ich zgonu. Mało tego, ich ustalenia są sprzeczne z ustaleniami rosyjskich patologów, potwierdzonymi później przez ówczesną minister zdrowia Ewę Kopacz oraz premiera Donalda Tuska, którzy twierdzili, że ofiary katastrofy zmarły na skutek wielonarządowych obrażeń. Tymczasem narządy wewnętrzne ekshumowanych ofiar nie zostały naruszone.</b>(http://niezalezna.pl/25656-sekcje-podwazaja-wersje-rosjan).Czy Rzepa przeoczył opinię biegłych z marca br., czy też to nie była opinia biegłych, czy może była to opinia innychbiegłych niż ci biegli, na których powołuje się obecnie Rzepa w swym oświadczeniu? Czy więc mamy znowu historię, jak ta niedawna z trotylem, tj. najpierw jedni biegli mówią jedno, a potem drugie? To jak tą biegłością biegłych? Na czym ta biegłość polega? Może biegłość dotyczy przeoczaniawłaśnie? Jak zaznaczałem na wstępie niniejszego posta – przeoczanie to wielka i bardzo przydatna w wielu zawodach sztuka. Nie tylko w mediach – w kryminalistyce również. A że nierzadko dziennikarz chadza w parze z tym czy innym biegłym – to inna sprawa.

Brak głosów