Medytacje smoleńskie 7: Katyń, Smoleńsk, Moskwa

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Kraj

Przenieśmy się w czasie do kwietniowych dni z pierwszego tygodnia po zamachu dokonanym na polską delegację i przyjrzyjmy się poniższym, chronologicznie zamieszczonym poniżej, doniesieniom na łamach „NDz”. Ów tydzień był decydujący, jeśli chodzi o kształtowanie się oficjalnej wersji wydarzeń z 10 Kwietnia – Polacy byli pogrążeni w szoku i żałobie, z tego też względu mało kto uważnie analizował zmiany, jakim ta oficjalna narracja podlegała. Z dzisiejszej perspektywy są one jednak bardzo widoczne i niezwykle ważne.

Relacje z poniedziałku 12-04-2010:

- Przed uroczystościami było trochę czasu. Rozeszliśmy się po cmentarzu - każdy przecież tutaj przyjechał z pielgrzymką, we własnej intencji; otrzymywaliśmy SMS-y, każdy z nich coraz dramatyczniejszy, zaczęliśmy je odczytywać na głos, osoby, które były wokół nas, nie dowierzały - podobnie jak my, i przyszedł ten najtragiczniejszy SMS - mówi poseł Andrzej Adamczyk (PiS). - Żal, smutek, tragedia – dodaje. (Co to były za SMS-y i od kogo? Jakiej treści? - przyp. F.Y.M.)


-
Ludzie z Kancelarii Prezydenta, którzy otrzymywali telefony, a siedzieli po lewej stronie, oni się po prostu trzęśli w szoku, kobiety płakały, to było okropne przeżycie - mówi Eugenia Maresz, wiceprezes Rodzin Katyńskich z Londynu.” (Co to były za telefony i od kogo? Czego dotyczyły? - przyp. F.Y.M.)

http://naszdziennik.pl/index.php?dat=20100412&typ=tk&id=tk07.txt

- Pamiętajmy, że Rosjanie zaraz po wypadku, a to jest lotnisko wojskowe, więc sprawa prostsza, nałożyli embargo na wszelkie informacje z wypadku. Starali się przejąć nad nimi całkowitą kontrolę. Nikogo nie dopuszczono do wraku, a dziennikarzom, którzy czekali na przylot samolotu, rekwirowano taśmy z nagraniami, kasowano zdjęcia fotoreporterom, a komórki w niektórych sieciach nagle straciły zasięg. Takie w każdym razie dotarły do nas informacje. Oczywiście ta blokada nie była szczelna, ale wszelkie informacje, które oficjalnie przekazywała strona rosyjska, były pod pełną kontrolą rosyjskich służb specjalnych. No i Rosjanie puścili w ruch swoją machinę propagandową, swoją wersję wydarzeń, podchwyconą przez niektóre polskie media, którym ta wersja jest wygodna.”

http://naszdziennik.pl/index.php?dat=20100412&typ=tk&id=tk17.txt (fragment słynnego wywiadu z A. Górskim z PiS: „Oskarżam Moskwę”; o blokadzie informacji mówił też W. Bater 10-04 – przyp. F.Y.M.)

Relacje z wtorku 13-04-2010:

„(...) lista pasażerów samolotu prezydenckiego dotarła do mnie w ubiegły poniedziałek, czyli otrzymałam pełen zestaw osób z rangami dowódców wojskowych włącznie.

- Skąd Pani otrzymała tę listę?
- Listę otrzymałam od młodych dziennikarzy proszących mnie o konsultację w sprawie rozmów, jakie mieli przeprowadzić z osobami, które leciały w tym samolocie.

- Skąd w takim razie dotarli oni do tej listy?
- Nie wiem, jeszcze nie miałam okazji z nimi na ten temat rozmawiać. W każdym razie zdobycie tej listy i wysłanie jej do mnie nie było dla nich niczym specjalnie trudnym. Kiedy usłyszałam o katastrofie w pobliżu Lasu Katyńskiego, po kilku godzinach mogłam porównać listę, która została podana do wiadomości publicznej, z tą, która była w moim komputerze, i okazało się, że były identyczne.

- Jak więc pod względem zachowania bezpieczeństwa prezydenta i jego otoczenia oceniać należy fakt, że ta lista krążyła w internecie?
- To jest przykład bezmyślności i braku poczucia odpowiedzialności wysokich urzędników państwowych. Ktoś czegoś nie dopilnował, ktoś coś przemilczał.

- Powszechnie krytykowaną sprawą jest fakt, że w jednym samolocie zostali zgromadzeni obok prezydenta posłowie, duchowni, najwyżsi rangą wojskowi...
- To jest nie do pomyślenia. Polska jest w NATO nie od wczoraj, nasi dowódcy mają już w tym względzie pewne doświadczenia. Uczestniczyli w rozmaitych lotach międzynarodowych i powinni mieć również na tyle rozeznania i odwagi, żeby swoją opinię na ten temat móc wypowiedzieć.
W żadnym wypadku nie powinni się zgodzić na tego rodzaju lot. Nie możemy też zapominać, że Polska objęta jest zagrożeniem terrorystycznym... Ja nie wierzę, żeby dowódcy tej rangi nie byli przeszkoleni do perfekcji w zapobieganiu różnym zagrożeniom państwa i żeby nie przeszli szkoleń w kwestiach antyterrorystycznych.

http://naszdziennik.pl/index.php?dat=20100413&typ=tk&id=tk04.txt (fragment rozmowy z A. T. Pietraszek: „Nie powinno być zgody na ten lot”)

Jak już pisaliśmy, kontrolerzy mieli mu podobno radzić, aby poleciał do Mińska lub Moskwy, gdzie można bezpiecznie lądować. Tymczasem jak podkreśla wielu pilotów, ich koledzy nie byli samobójcami i skoro decydowali się na lądowanie, to musieli stwierdzić, iż można lądować. Po pierwsze, mgła (o ile była) nie musiała być dużą przeszkodą, bo zawiera ona wiele prześwitów, przez które dobrze widać lotnisko. To prawda, że przy widoczności 500 metrów, jaka wtedy miała panować, trudno byłoby wylądować bezpiecznie, ale to jest na razie wersja Rosjan. Jak było naprawdę, nie wiemy. O tym, że warunki jednak pozwalały na posadzenie maszyny, świadczy przede wszystkim to, iż lotnisko nie zostało zamknięte. Gdyby podjęto decyzję o zamknięciu portu, żadna maszyna nie mogłaby tam lądować - także Tu-154 z prezydentem Kaczyńskim na pokładzie. Skoro - jak twierdzą Rosjanie - tuż przed przylotem polskiego samolotu nie zezwolono na lądowanie rosyjskiemu wojskowemu samolotowi transportowemu, to dlaczego nie zamknięto portu? Jednak jeden z kontrolerów lotu - Paweł Plusnin zapewnia, że radził załodze lot do innego miasta. Na pytanie, dlaczego pilot go nie posłuchał, odpowiedział: "To jego trzeba by zapytać".

http://naszdziennik.pl/index.php?dat=20100413&typ=tk&id=tk05.txt (K. Losz: „Rosjanie z góry wykluczyli błąd wieży”'; jak widać z tego fragmentu, to jest jeszcze ten etap oficjalnej narracji (relacjonowanej przez „NDz”), który zakładał bliską odległość czasową między drugim podejściem iła-76 a „lądowaniem prezydenckiego tupolewa” - przyp. F.Y.M.)

- Czy możliwe jest, by pilot podjął decyzję o lądowaniu, nie mając pewności, gdzie znajduje się pas startowy?
- Taką
możliwość zupełnie błędnej lokalizacji pasa startowego przez dwóch doświadczonych pilotów, którzy wykonali dodatkowe kręgi nadlotniskowe, należy całkowicie wykluczyć. Już po jednym kręgu piloci dokładnie wiedzieli, nie tylko gdzie jest pas, ale jaką ma długość, jak daleko zaczyna się on od przeszkód typu drzewa, jaki jest kierunek i prędkość wiatru. A więc wiedzieli, z której strony pasa należy podejść pod wiatr oraz jaka jest widoczność i zaleganie mgły. Wszystkie dane otrzymuje się w obowiązkowej procedurze korespondencji radiowej z wieżą kontrolną lotniska. Dla pasażerów mogło być zaskoczeniem nagłe pojawienie się pasa, ale w żadnym razie nie dla pilotów, którzy dokładnie wiedzieli, jakie muszą mieć parametry na podejściu, a nawet znali z bardzo małym błędem punkt przyziemienia w osi pasa.

http://naszdziennik.pl/index.php?dat=20100413&typ=tk&id=tk07.txt (fragment rozmowy z dr. R. Drozdowiczem z Politechniki Szczecińskiej, tym, który jako pierwszy już 10-04-2010 postawił tezę, że mogło dojść do „potężnej awarii samolotu lub celowego zablokowania sterów” (http://naszdziennik.pl/index.php?dat=20100410&typ=ks&id=ks19.txt): „Jako pilot oceniam, że sugerowany w mediach błąd pilota jest mało prawdopodobny. Na podejściu do lądowania nie wykonuje się żadnych manewrów typu silne przechylenie lub nagłe zmiany prędkości. A takie silne przechylenie zauważyli świadkowie. Pilot wykonał dodatkowe kręgi nadlotniskowe, aby upewnić się co do warunków lądowania i na tej podstawie podjął uzasadnioną decyzję o lądowaniu. Nieprawdopodobne też jest, aby doświadczony pilot wraz z drugim pilotem pomylili się co do wzrokowej oceny wysokości, nawet w przypadku awarii przyrządów, która jest również nieprawdopodobna. Należy tutaj zauważyć, że mgła jest na ogół z prześwitami i przy dziennym świetle nie stanowi istotnej przeszkody do wzrokowej oceny warunków lądowania. Okoliczności wskazują jednak na poważną awarię lub celowe zablokowanie układu sterowania. Taką blokadę można celowo zamontować tak, aby uruchomiła się przy wypuszczeniu podwozia lub klap bezpośrednio na prostej przed lądowaniem. Przy blokadzie klap lub lotek na prostej katastrofa była nieunikniona, gdyż pilot nawet zwiększając nagle ciąg, nie był w stanie wyprowadzić mocno przechylonej ciężkiej maszyny, mając wysokość rzędu 50-100 m i prędkość rzędu 260 km/h.”).

Mamy tu ten etap narracji, kiedy mówiono jeszcze o tym, że załoga parokrotnie znajdowała się na wysokości kręgu nadlotniskowego.

Relacje ze środy 14-04-2010:

Po wstępnym zapoznaniu się z zapisem z czarnych skrzynek prezydenckiego Tu-154 rosyjscy śledczy potwierdzają swoją wersję dotyczącą dobrego stanu technicznego samolotu. Mówił o tym Aleksander Bastrykin, szef komitetu śledczego przy prokuraturze Federacji Rosyjskiej. Natomiast jak podaje PAP, rosyjski wicepremier Siergiej Iwanow poinformował na posiedzeniu komisji rządowej, iż ustalono, że na pokładzie prezydenckiego samolotu nie doszło ani do wybuchu, ani do pożaru, a silniki pracowały do końca. Według Rosjan, z nagrań rozmów ma wynikać, że piloci w rozmowach z obsługą lotniska nie zgłaszali problemów z maszyną. Załoga miała prowadzić rozmowy w języku rosyjskim i angielskim. Analiza ma wskazywać też, że prezydencki Tu-154 podchodził do lądowania dwa razy. Śledczy mają teraz przyjrzeć się bliżej zapisom rozmów między pilotami, jednak jak podkreślił Krzysztof Parulski, naczelny prokurator wojskowy, nie ma żadnych podstaw, by twierdzić, że na załogę próbowano wywierać jakikolwiek nacisk związany z lądowaniem w Smoleńsku. Śledczy badający przyczyny katastrofy przyjęli trzy możliwe jej wersje: awarię maszyny, błąd ludzki i złe warunki pogodowe.

http://naszdziennik.pl/index.php?dat=20100414&typ=tk&id=tk04.txt (M. Austyn, „Kluczowe będą rozmowy pilotów”; podkreślam: wstępna analiza zapisów CVR miała wskazywać, że „prezydencki Tu-154 podchodził do lądowania dwa razy” - przyp. F.Y.M.)

I jeszcze ciekawostka z tego artykułu (przypomnę ze środy 14 kwietnia 2010, podczas gdy członkowie „komisji Millera” pracujący na pobojowisku w niedzielę 11-go kwietnia, stwierdzili, iż nie było już wtedy żadnych ciał): „Wczoraj na miejscu katastrofy trwały prace. Z pomocą dźwigu udało się podnieść fragment samolotu, pod którym znaleziono ciało jednej z ofiar wypadku.” (Ciekawe, czyje?)

Teraz fragment rozmowy z płk. Z. Rzepą pod znamiennym tytułem „Liczymy na to, że Rosjanie ujawnią raport” (przypominam: to cały czas 14 kwietnia, a więc 4 dni po tragedii, a chodzi o wstępny raport z analizy zawartości rejestratorów):

- Jakie są ustalenia śledztwa? Co wiadomo już z dotychczasowego odczytu z dwóch czarnych skrzynek?
- Mogę tutaj podać zaledwie niektóre z ogólnych informacji. Same czarne skrzynki zachowały się w dobrym stanie.
Miały tylko lekkie uszkodzenia zewnętrzne (por. http://freeyourmind.salon24.pl/369017,o-diablach-co-rejestratory-sponiewierali), natomiast wewnątrz wszystko było w bardzo dobrym stanie. Taśmy nie pogięły się, nie spadły też z urządzeń, na których były zamontowane, dlatego można je bez problemu sczytywać i poddawać rutynowej obróbce, która pozwoli na dokonanie ich spisu i przekazanie w raporcie informacji przez nie zarejestrowanych. Jeden z tych rejestratorów dotyczy głosu, a drugi parametrów lotu. Obecnie pracujemy więc nad tymi dwoma rejestratorami. Nie możemy jednak na razie przekazywać jakichkolwiek szerszych informacji, gdyż nie ma jeszcze zakończonych prac. Tutaj trzeba bowiem bardzo szczegółowo podejść do każdego słowa, które padło. Pamiętajmy także, że to nie są zwyczajne rozmowy, gdyż są one prowadzone w slangu lotniczym i nie są tak dobrze słyszalne, jak można by sądzić, gdyż to wszystko jest zniekształcone przez odbiór radiowy. Naszym zadaniem jest więc ich kilkukrotne odsłuchanie, aby być pewnym, jakie słowo rzeczywiście padło. A że są tutaj słowa zarówno w języku polskim, rosyjskim, jak i angielskim, to tym bardziej trzeba się nad tym pochylić, ażeby nie doszło do jakiegoś przekłamania. Stąd prace nadal trwają i nie można jeszcze powiedzieć, co już usłyszeliśmy, gdyż sami nie jesteśmy jeszcze do końca tego pewni. Proszę zrozumieć, że jest to bardzo żmudna praca. Aczkolwiek Rosjanie powiedzieli, że będą starali się zrobić to w miarę szybko.

- Na kiedy więc jest spodziewa ne zakończenie tych odczytów?
- Wydaje mi się, że
w ciągu najbliższych 2-3 dni powinien powstać z tego raport. Taki termin wynika z naszych rozmów prowadzonych ze stroną rosyjską. Muszę także zauważyć, że Rosjanie i tak działają szybko. W końcu przy takiej katastrofie rzeczy do zrobienia jest bardzo dużo, a to są niestety kwestie wymagające bardzo dużo czasu.”

I jeszcze jeden fragment:

- W jaki sposób zostały zabezpieczone dane z nośników, które mieli przy sobie polscy wojskowi lecący prezydenckim tupolewem?
- To zostało zabezpieczone w sposób procesowy na miejscu zdarzenia.
Każdy tego typu ślad został zabezpieczony, obfotografowany, dokonano jego oględzin i zabezpieczono go po to, by móc go dalej badać. Jeżeli znaleziono komórki, laptopy, pendrive'y, to te wszystkie przedmioty zostaną przekazane biegłym po to, żeby oni mogli postarać się wydobyć z nich informacje. To jest jednak rutynowa procedura, która zawsze w tego typu przypadkach ma miejsce.

- Do wraku samolotu dotarł już ciężki sprzęt, który miał pomóc wydobyć pozostałe ofiary?
- Tak, już dotarł. Rosjanie budowali nawet specjalną, prowizoryczną drogę dojazdową, gdyż okoliczny teren jest podmokły i była groźba, że ten ciężki sprzęt mógłby się w przeciwnym wypadku zapaść. Z wcześniejszych informacji mogę jedynie wnioskować, że powinien on tam już być.
-
Posiada Pan jakiekolwiek informacje o odnalezieniu kolejnych ciał?
- Niestety, musze powtórzyć to, co mówiłem wcześniej, że na ten temat nie mam dokładnych informacji. Tymi kwestiami zajmują się moi koledzy przebywający w Smoleńsku. Wiem tylko tyle, że
oni liczyli na to, że kiedy ten ciężki sprzęt dotrze już na miejsce i podniesie szczątki samolotu, wówczas odnajdą się brakujące ciała. W ostatnich godzinach nie miałem jednak kontaktu ze Smoleńskiem, więc nie wiem, czy jest coś nowego w tej kwestii.”

I ważna informacja ze środy 14 kwietnia – o zidentyfikowaniu w ciągu paru dni blisko 50 ciał ofiar „katastrofy”:

Dzięki przybyłym do Moskwy 300 członkom rodzin ofiar sobotniej katastrofy samolotu prezydenckiego Tu-154 do tej pory udało się zidentyfikować 48 ofiar. Trumny z ich ciałami przylecą do Polski jeszcze dziś. Obie strony prowadzące śledztwo mają nadzieję, że w ciągu najbliższych godzin spod wraku uda się wydobyć pozostałe ciała, w czym pomóc ma sprowadzony wczoraj na teren katastrofy ciężki sprzęt, m.in. dźwigi do podnoszenia wraku.

Jak poinformowała rosyjska minister zdrowia Tatiana Golikowa, lekarzom i przybyłym do Moskwy rodzinom udało się już zidentyfikować 48 ciał ofiar katastrofy pod Katyniem. Ustalenie personaliów części z nich było możliwe dzięki znajdującym się przy ich ciałach przedmiotom osobistym; w przypadku wielu konieczna była jednak analiza genetyczna. Rosyjska minister wyjaśniła także, iż wczoraj w godzinach popołudniowych rozpoczęto procedury wydawania rodzinom aktów zgonu. Zidentyfikowane ciała jeszcze dziś zostaną przetransportowane do Polski.

http://naszdziennik.pl/index.php?dat=20100414&typ=tk&id=tk06.txt

Wypowiedź A. Macierewicza:

"jest niewyobrażalne, żeby ktokolwiek bez zgody przedstawicieli państwa polskiego tym dysponował, działanie w tej mierze bez pierwotnego przejęcia rzeczy bez zgody państwa polskiego nie mieści się w żadnych standardach". - Nie wyobrażam sobie, aby czarne skrzynki były przez rosyjskie służby specjalne najpierw przeglądane, w tym cała dokumentacja, a dopiero później dostarczona Polakom. Wierzę, że porządek był odwrotny, że to przedstawiciele Polski dysponują tymi materiałami, dopiero później ewentualnie udostępniają je stronie rosyjskiej w takim zakresie, w jakim byłoby to konieczne dla zbadania przyczyn katastrofy i tylko w tym celu, nie w żadnym innym, bo tylko ten cel uzasadnia dostęp strony rosyjskiej do dokumentacji - mówi poseł Macierewicz. Jego zdaniem, na razie nie ma pewności, jak sytuacja w zakresie zabezpieczenia pozostałości po katastrofie wygląda. - Niestety, nie wiemy, jak cała ta procedura jest w tej chwili realizowana, a obecnie docierają szczątkowe informacje na ten temat. Być może jednak o bezpieczeństwo zadbano. Ale ja nie mam żadnej wiedzy na ten temat - wyjaśnia.

http://naszdziennik.pl/index.php?dat=20100414&typ=tk&id=tk03.txt (P. Tunia, „Co zabezpieczyła Warszawa?”)

Relacje z czwartku 15-04-2010 – z dnia na dzień niemalże pojawia się bardzo istotna korekta narracji oficjalnej (skoro jeszcze dzień wcześniej na Ruscy oficjalnie zapewniali o dwukrotnym podejściu do lądowania, co z kolei miało wynikać ze wstępnej analizy zawartości CVR):

Z pewnością wyników śledztwa nie poznamy szybko, najwcześniej prokuratorzy poznają ekspertyzy dotyczące zapisów z czarnych skrzynek. Na odczytanie tych zapisów czekają chyba wszyscy, bo być może dadzą one odpowiedź lub pozwolą na postawienie dość prawdopodobnych hipotez dotyczących przyczyn sobotniej katastrofy. Pilotom trudno jest uwierzyć w winę załogi. - Rosjanie dziwnie się tłumaczą. Najpierw mówili, że było kilka podejść do lądowania, teraz twierdzą, że tylko jedno, które zakończyło się tak tragicznie. A skoro było jedno podejście, to bardzo prawdopodobne jest, iż wszystko wskazywało na to, że mimo pewnych problemów pogodowych związanych z mgłą można było w sobotę w Smoleńsku wylądować - mówi nam jeden z emerytowanych pułkowników pilotów-instruktorów wojskowych. Nie zgadza się on ze stwierdzeniami, jakoby piloci wojskowi latali bardziej ryzykownie od cywilnych, że mniej uwagi zwracają na warunki pogodowe i inne czynniki decydujące o możliwości wykonania bezpiecznie manewru lądowania, i że przez to mogło pośrednio dojść do katastrofy.”

http://naszdziennik.pl/index.php?dat=20100415&typ=tk&id=tk14.txt

Biorący udział w odczytywaniu czarnych skrzynek prezydenckiego tupolewa pułkownik Zbigniew Rzepa podkreśla, iż z odczytanego dotychczas nagrania wynika, że w ostatnich chwilach lotu piloci zdawali sobie sprawę z tego, że maszyna uderzy o ziemię. Nie sprecyzował jednak, czy informacja ta zdążyła dotrzeć do samych pasażerów. Tymczasem rosyjskie Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych poinformowało, że wczoraj do godzin południowych zidentyfikowane zostały 64 ciała ofiar katastrofy prezydenckiego samolotu. Ponadto ministerstwo twierdzi, iż na jego pokładzie było 97, a nie 96 osób.

Biorący udział w toczącym się w Moskwie śledztwie dotyczącym przyczyn sobotniej katastrofy polskiego samolotu rządowego z prezydentem RP Lechem Kaczyńskim na pokładzie pułkownik Zbigniew Rzepa z Naczelnej Prokuratury Wojskowej poinformował wczoraj dziennikarzy, iż z dotychczas odczytanych zapisów wynika, że piloci Tu-154 przed samą katastrofą zdawali sobie sprawę z tego, iż się rozbiją. Pułkownik przyznał także, że ostatnie minuty zapisu "były dramatyczne". Nie chciał jednak powiedzieć, czy pozostali pasażerowie zdawali sobie sprawę ze zbliżającej się katastrofy. Rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej dodał także, że rozmowy w kabinie odbywały się jedynie pomiędzy pilotami. - To na pewno rozmowy samych pilotów - powiedział. Wykluczył także podawaną przez Rosjan wersję, jakoby samolot podchodził do lądowania kilka razy. - Podejście było tylko jedno i od razu złe - cytuje jego słowa "GW".

http://naszdziennik.pl/index.php?dat=20100415&typ=tk&id=tk31.txt (M. Ziarnik, „Piloci wiedzieli o zbliżającej się tragedii”)

Aż się ciśnie na usta pytanie: co to się mogło stać i co to się stało w trakcie „moskiewskich badań” między 14. a 15. kwietnia 2010, że z dwóch podejść do lądowania „prezydenckiego tupolewa” zrobiło się nagle „jedno i od razu złe”? Zauważmy też, że nie są podawane żadne parametry czasowe Zdarzenia, a przecież mówi się na konferencjach prasowych o „odczytach zawartości rejestratorów”.

I (z tego samego tekstu) kwestia ekspresowej (jak na tak duży wypadek lotniczy o tak gwałtownym przebiegu) identyfikacji ciał ofiar:

Tymczasem drugiej moskiewskiej grupie prokuratorów z ekspertami medycyny sądowej udało się - dzięki współpracy rodzin ofiar - zidentyfikować kolejne ciała ofiar. Do wczoraj udało się ustalić tożsamość 64 osób. - W ciągu doby dokonywano czynności związanych z identyfikacją ciał zabitych, ogółem zidentyfikowano 64 ciała - potwierdziło Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych Rosji. Taką samą informację przekazała chwilę później także minister zdrowia Ewa Kopacz, zaznaczając, że liczba 64 zidentyfikowanych ciał pochodzi z godziny 10.00 czasu polskiego (12.00 czasu moskiewskiego). Podkreśliła, iż następna grupa około 20 osób "podejmuje kolejną próbę rozpoznania krewnych". Są to głównie osoby, które za pierwszym razem nie potrafiły zidentyfikować swoich bliskich, jednak zdecydowały się na ponowną próbę. - Jesteśmy w trakcie pracy, więc jest duże prawdopodobieństwo, że jeszcze dziś uda nam się rozpoznać siedem ciał. Są rodziny, w tej chwili pracujemy z patomorfologami z Polski i patomorfologami miejscowymi - powiedziała Kopacz dziennikarzom zebranym przed moskiewskim Biurem Ekspertyz Sądowych, gdzie dokonywana jest identyfikacja ofiar sobotniej katastrofy.


Ewa Kopacz zauważa, że wcześniej już były dwa przypadki, gdy ponowna identyfikacja zakończyła się sukcesem. - Jeśli ktoś miał trudności, powiedział: "Nie lecę do kraju, ale chcę jeszcze spróbować dzisiaj", to my wręcz zachęcamy: zostańcie, obejrzyjcie jeszcze dodatkowe zdjęcia, prześpijcie tę noc, przypomnijcie sobie o jakichś znakach szczególnych - cytuje jej słowa PAP. Kopacz podkreśliła ponadto, że jeśli ktokolwiek z bliskich - którzy do tej pory nie czuli się na siłach przyjechać do Rosji - zdecyduje się jednak przylecieć jeszcze do Moskwy na identyfikację, to ma taką możliwość, gdyż w tej sprawie jest pełne wsparcie ze strony polskiego rządu.”

I pojawia się dodatkowy wątek:

W internecie zamieszczone zostało amatorskie nagranie płonącego wraku prezydenckiego samolotu. Autor - prawdopodobnie Rosjanin mieszkający nieopodal lotniska - zarejestrował wygląd miejsca katastrofy tuż po upadku Tu-154 jeszcze przed przybyciem służb ratowniczych. Na filmie słychać m.in. syreny i wystrzały. Według pierwszych ocen cztery pojedyncze strzały mogą być odgłosami eksplozji amunicji funkcjonariuszy BOR, do jakiej mogło dojść z powodu wysokiej temperatury. Nagranie ma zostać przeanalizowane przez polskich śledczych także pod kątem jego autentyczności i źródła pochodzenia.”

Upłynęły już prawie dwa lata od opublikowania tych słów, a żadnej dokładnej analizy oficjalne instytucje nam nie przekazały. Trzeba cierpliwie czekać dalej.

Relacje z piątku 16-04-2010:

Coraz więcej informacji wskazuje na to, że Rosjanie zaniedbali podstawowe procedury przygotowawcze przed sobotnim przylotem samolotu z prezydentem Lechem Kaczyńskim do Smoleńska. Chodzi m.in. o nieściągnięcie na ten czas systemu nawigacji ILS (Instrument Landing System), dzięki któremu Tu-154 bez najmniejszych problemów wylądowałby na lotnisku przy słabej widoczności. Tymczasem - jak zaznaczają piloci - Rosjanie powinni być przygotowani na każdą ewentualność, zwłaszcza że nad smoleńskim lotniskiem bardzo często zalega mgła. Wspomniany system nawigacyjny został jednak ściągnięty kilka godzin później, gdy przylatywał premier Rosji Władimir Putin. (...)

http://naszdziennik.pl/index.php?dat=20100416&typ=tk&id=tk08.txt

Pojawia się jednak (cytować będę dalej powyższy tekst) znów „korygujący” dotychczasową narrację wątek – rzecz jasna związany z zawartością rejestratorów, bo przecież one stanowią najważniejszy w oficjalnej wersji Zdarzenia – „dowód katastrofy”:

Odnosząc się z kolei do informacji podawanych przez świadków katastrofy o przechyleniu samolotu nawet o 45 stopni, nasz rozmówca zaznacza, iż mogło to wynikać z awarii sterów. Pilot zauważa także, że wyjaśnić to może już tylko analiza ostatnich minut rozmów pilotów, która została zapisana na czarnych skrzynkach. - Musiały tam paść słowa, które to wyjaśnią. A to, jakie one były, czy: "padł silnik", czy też: "poleciało ciśnienie sterowania i nie mamy czym sterować", to możemy się dowiedzieć już tylko z zapisów czarnych skrzynek - zauważa nasz rozmówca. Tymczasem strona rosyjska odmawia ujawnienia tych zapisów, podkreślając, że zawierają one "intymne rozmowy". Zastanawiające jest jednak, co za "intymne" słowa mogą padać w obliczu zbliżającej się katastrofy, kiedy piloci za wszelką cenę starają się w pierwszej kolejności ratować maszynę i pasażerów.”

Od tego właśnie momentu problemem stanie się kwestia upubliczniania treści rozmów załogi. Rusków będzie tu wspierał oczywiście E. Klich. Równocześnie jednak ruszy sprawa filmiku Koli (http://naszdziennik.pl/index.php?dat=20100416&typ=tk&id=tk23.txt). Rozmowę na jego temat z prok. J. Artymiakiem zamieszcza właśnie piątkowy „NDz”:

Spodziewamy się, że już za kilka dni będziemy mieli tę opinię [biegłych dotyczącą 1'24'' – przyp. F.Y.M.]. Prośba do biegłych była taka, żeby - ze względu na wagę i charakter sprawy - zajęli się tą kwestią bardzo szybko. Uzyskaliśmy też zapewnienie, iż w miarę możliwości zostanie to zrobione w pierwszej kolejności. Zaraz też po otrzymaniu raportów biegłych poinformujemy o tym, co udało im się stwierdzić na temat tego filmiku.
Musimy również pamiętać o tym, że równie dobrze może być to sfabrykowane nagranie. Podobnych filmików odnośnie do poszczególnych zdarzeń pojawia się bardzo dużo. Najczęściej też, powiedzmy, to "różni dowcipnisie" preparują podobne filmiki, nakładając na autentyczne zdjęcia głos lub inne elementy. A ponieważ chcemy wiedzieć, czy i w tym wypadku nie doszło do takiej sytuacji i czy film z całą pewnością ma charakter autentyczny, powołaliśmy do tego celu biegłych. W tym tak ważnym śledztwie nie możemy zaniedbać niczego, żadnej informacji.”

http://naszdziennik.pl/index.php?dat=20100416&typ=tk&id=tk21.txt

Jak ten czas leci, prawda? Tamtego dnia „NDz” zamieszcza też fragmenty przedziwnego artykułu z „Moscow Times” J. Łatyniny. Artykuł przedziwny, bo autorka z jednej strony jednoznacznie sugeruje zamach na polskiego Prezydenta (sytuując zamach w kontekście przyszłego energetycznego rozwoju Polski zagrażającego ruskiej gospodarce surowcowej, jak też ruskiej inwazji na Gruzję) i twierdzi, że prawdopodobnie specjalne wspomagające urządzenia nawigacyjne były 7-go kwietnia na przylot Tuska i Putina, a rozmontowano je przed 10-tym, ale z drugiej strony autorka konkluduje tak:

Rankiem 10 kwietnia, wiedząc, że w Rosji nie jest mile widziany, prezydent Polski nie mógł nie nakazać lądowania samolotu. To nie była samowola, nie była wielkopańskość: to w Rosji dyplomaci rozbijają się po pijaku, strzelając ze śmigłowca do górskich owiec. Było to wynikiem wszystkiego, co antykomunista, nowy Kościuszko, nowy Sikorski, człowiek, w którego krwi tętniły rozbiory Polski (...), Katyń, Powstanie Warszawskie, 'Solidarność' - wynikiem wszystkiego, co prezydent Polski Lech Kaczyński myślał o Rosji. Kaczyński nie wierzył w żadną mgłę. 'Mgła' oznaczała dla niego jedynie polityczne powitanie przez Putina, który w przeddzień polskich wyborów zawiązuje sojusz z Tuskiem, podobnie jak Katarzyna skorzystała z usług Branickiego i Potockiego”

http://naszdziennik.pl/index.php?dat=20100416&typ=tk&id=tk15.txt (Ł. Sianożęcki, „Przed przylotem prezydenta usunięto sprzęt nawigacyjny?”)

Niby drobiazg, a potwierdzający ruską narrację. Polski Prezydent „nie mógł nie nakazać lądowania” - z czego wynika po prostu, że nakazał, zwłaszcza że „nie wierzył w mgłę”. Czy nie to było do „udowodnienia”? Nakazanie lądowania?

W sobotnio-niedzielnym wydaniu „NDz” (jeśli chodzi o „tydzień smoleński”) po raz trzeci pojawia się dr R. Drozdowicz, a jednocześnie już po tych kilku dniach zalewu informacjami z Moskwy, można się pokusić o pewne wstępne podsumowania, niestety wywiad z Drozdowiczem jest bardzo krótki i zamieszczam go dla przypomnienia poniżej (http://naszdziennik.pl/index.php?dat=20100417&typ=tk&id=tk14.txt):

- Rosyjska komisja badająca przyczyny katastrofy ustaliła m.in., że miejsce pierwszego zetknięcia prezydenckiej maszyny z drzewami znajduje się w odległości 1050 metrów od początku pasa startowego, 40-45 metrów na lewo od jego osi, a samolot po kolejnych 200 metrach lewym skrzydłem ponownie uderzył w drzewo, po czym ostro skręcił w lewo i odwrócił się. Z jakich powodów samolot mógł nie trafić na pas startowy?
- Okoliczności te oraz inne istotne informacje dotyczące bezpośredniej przyczyny katastrofy zostaną z pewnością zweryfikowane przez precyzyjne zapisy w czarnych skrzynkach. Poczekajmy zatem, co wyniknie z odczytu ze skrzynek.
-
Czy możliwe jest, że lotnisko nie było właściwie przygotowane na przyjęcie samolotu? Na ile to mogło mieć wpływ na katastrofę?
- Taką możliwość złego przygotowania lotniska już choćby ze względu na kwalifikacje pilotów i wyposażenie tupolewa oraz jego konstrukcję należy wykluczyć. Widziałem, jak podobna maszyna wylądowała po drugiej próbie na trawiastym polu i nic się nie stało.
-
Czy decyzja pilota o podjęciu próby lądowania była właściwa? Czy pilot mógł być świadom nieprzygotowania lądowiska?
- Gdyby było jakiekolwiek ryzyko związane z przygotowaniem lotniska, ani pilot, ani kontroler lotów nie zdecydowaliby o lądowaniu na takim lotnisku.
-
Jak rozumieć brak zgody na ujawnienie ostatnich rozmów pilotów z uwagi na to, że są "intymne"? Doświadczeni piloci próbowaliby do końca ratować samolot czy prowadziliby "intymne" rozmowy?
- Nie wiem, o jakiej intymności można mówić w sytuacji takiej tragedii. Chyba że rozmowy te rzeczywiście nie miały związku z katastrofą, a zwłaszcza z jej przyczyną.”

O wiele obszerniejszy jest wywiad z W. Suworowem. Autor „Akwarium” nie tylko przypomina o terrorystycznym charakterze ruskich specsłużb, ale też przytomnie zwraca uwagę na to, iż filmik Koli może być spreparowany:

Reżim premiera Władimira Putina jest zbrodniczym reżimem. Nie znam co prawda zbyt wielu szczegółów dotyczących tragedii, do której doszło w ubiegłą sobotę w Smoleńsku, ale czas, kiedy Putin był u władzy, obfitował w polityczny terror. Mówię tutaj między innymi o zamordowaniu w Londynie mojego przyjaciela Aleksandra Litwinienki. Jednak to nie było tylko zwykłe morderstwo, ponieważ to było morderstwo przy wykorzystaniu radioaktywnego polonu. Był to więc pierwszy w historii akt terroryzmu z wykorzystaniem radioaktywnych substancji. W czasach rządów Putina zabito także dziennikarkę Annę Politkowską, nastąpiły morderstwa Czeczenów itp. Bezpośrednio była w to zamieszana rosyjska dyplomacja. Tak więc widzimy, że dla Putina to nie jest problem. Kiedy on doszedł do władzy w roku 1999, kiedy umocniła się jego władza, rozszerzył się w Rosji terroryzm. (...)

to rosyjskie służby stoją za organizacją aktów terroryzmu. Liczba zbrodni politycznych jest niespotykana. Chodzi w tym momencie głównie o dziennikarzy, których Putin traktował jako swoich wrogów. Podkreślam, że w tym momencie nie mówię o tragedii w Smoleńsku, ale o tym jedynie, iż Putin nie ma żadnych zahamowań, że może być zdolny do wszystkiego.

(...) - Widział Pan może zamieszczony w internecie amatorski film z miejsca katastrofy nakręcony tuż po rozbiciu się polskiego samolotu rządowego?
- Tak, widziałem.
Jest mi bardzo trudno oceniać ten film, ponieważ najpierw musimy się dowiedzieć, czy jest on prawdziwy, czy też może spreparowany. To zaś muszą ocenić eksperci. Ja nie lubię też osądzać, wolę przedstawiać fakty. Ale bardzo - podkreślam - bardzo dużo dziwnych rzeczy pojawia się wokół smoleńskiej tragedii. Przytoczę tutaj chociażby informację, którą usłyszałem od jednego z polskich dziennikarzy będących na miejscu katastrofy, że rosyjskie służby natychmiast po wejściu na teren tragedii zabrały czarne skrzynki. Natychmiast wówczas powiedziałem, że oni próbowali coś ukryć - to po pierwsze. Lub też wykazali się totalną głupotą.
Wyobraźmy to sobie. Nie ufamy sobie nawzajem. I jest jakaś część dowodów, których nie mogę dotknąć. Powinienem wówczas powiedzieć polskiemu rządowi: "Proszę, ja nie ufam tobie i ty nie ufasz mi. Zapytajmy więc w tej sprawie niezależnych międzynarodowych sędziów. Natychmiast zwołajmy ich tutaj!". Razem - my i wy, wraz z niezależnymi ekspertami - możemy otworzyć te czarne skrzynki, by dopiero wtedy zobaczyć, co one zawierają. Ale
jeśli my, Rosjanie, zabieramy te skrzynki na kilka godzin (słyszałem nawet, że przez 15 godzin one były w posiadaniu rosyjskich służb!) i nic o tym nie mówimy, to ja w tym widzę coś dziwnego. Jest to więc - jak już powiedziałem - albo naruszenie wszelkich przepisów, albo też maksymalna głupota. (...)

Tydzień smoleński (a przypomnę, że 14-go kwietnia rodzi się dla polskich mainstreamowych mediów doc. S. Amielin „pasjonat lotnictwa” ze Smoleńska) zamyka pierwsza wstępna diagnoza „przebiegu wypadku” podana przez komisję Burdenki 2 z „półbeczką” tupolewa:

Międzynarodowa Komisja Lotnicza (MAK), która bada przyczyny katastrofy prezydenckiego Tu-154M poinformowała wczoraj, że tuż przed rozbiciem maszyna miała zahaczyć lewym skrzydłem o drzewo znajdujące się w odległości kilometra od pasa startowego lotniska Siewiernyj pod Katyniem. Tymczasem z każdym dniem i każdą nową informacją podawaną przez stronę rosyjską rodzi się coraz więcej pytań. Jeden z największych amerykańskich dzienników "USA Today" zastanawia się, z jakich przyczyn nie zadziałał znajdujący się na pokładzie prezydenckiego tupolewa najnowocześniejszy system ostrzegania przed przeszkodami - tzw. TAWS, który do tej pory nigdy nie zawiódł.

- Ustalono, że miejsce pierwszego zetknięcia maszyny z drzewami znajduje się w odległości 1050 m od początku pasa startowego, 40-45 m na lewo od jego osi - podała wczoraj Międzynarodowa Komisja Lotnicza. Z jej dalszych ustaleń wynika, że po ok. 200 kolejnych metrach samolot uderzył w następne drzewo, na skutek czego nastąpiła zmiana trajektorii lotu maszyny i wykonanie przez nią tzw. półbeczki. Jak podali eksperci z MAK, najważniejsze fragmenty Tu-154M znajdowały się w odległości 350-500 m od pasa startowego, 150 m na lewo od jego osi. Szefowa komisji Tatiana Anodina poinformowała, iż prace nad ustaleniem przyczyn katastrofy są w toku. - Prace trwają, są prowadzone starannie, skrupulatnie, w pełnej współpracy ze stroną polską - powiedziała. Poinformowała również, iż po zakończeniu śledztwa komisja poda swoje wnioski do wiadomości publicznej.

http://naszdziennik.pl/index.php?dat=20100417&typ=tk&id=tk24.txt

I po raz pierwszy pojawia się nieco nieśmiała refleksja, iż zmieniają się wersje wydarzeń podawane przez Rusków:

informacje ujawniane przez stronę rosyjską - w tym m.in. wspomniane zahaczenie skrzydła samolotu o drzewo, co ma rzekomo wyjaśniać rozbicie się polskiego samolotu - nie dla wszystkich są wiarygodne. Między innymi dziennik "USA Today", opierając się na opinii ekspertów od bezpieczeństwa lotów, zastanawia się, dlaczego rozbił się prezydencki tupolew, który wyposażony był w najnowocześniejszy system ostrzegania przed przeszkodami - tzw. TAWS (Terrain Awareness and Warning System). Urządzenie to z odpowiednim wyprzedzeniem informuje pilotów o zbliżaniu się do przeszkód typu wzgórze, czy też maszt antenowy (jedną z pierwszych tez Rosjan było stwierdzenie, iż samolot uderzył skrzydłem o pobliski maszt antenowy). System reaguje także w momencie, gdy samolot leci zbyt nisko lub gdy zbyt szybko traci wysokość i gdy grozi mu rozbicie, ostrzegając pilotów przed ewentualnym zagrożeniem. Gazeta podkreśla, że od 20 lat, czyli od momentu, gdy TAWS został wprowadzony do użytku, nigdy nie zawiódł i żaden z samolotów wyposażony w ten system nigdy nie rozbił się przy podchodzeniu do lądowania. "Dlatego ta katastrofa robi się coraz bardziej tajemnicza" - pisze "USA Today", powołując się na ocenę eksperta Johna Coxa z TAWS od bezpieczeństwa lotów. Ów ekspert stwierdza, że musiało się coś stać, skoro piloci nie zareagowali na ostrzeżenia TAWS.”

A jak po tygodniu wyglądał kwestia identyfikacji ciał?

Jak poinformowała wczoraj agencja Itar-Tass, powołując się na śledczych rosyjskiej prokuratury generalnej, zidentyfikowanych zostało już 76 ofiar sobotniej katastrofy. W tym czasie przeprowadzono 266 ekspertyz medycznych, w tym genetycznych. Do zidentyfikowania pozostaje więc nadal 20 ciał. Jak podkreślała przed kilkoma dniami minister zdrowia Ewa Kopacz, ich identyfikacja genetyczna powinna zostać zakończona do środy. Z ostatnich wypowiedzi minister wynika jednak, że termin ten może zostać jeszcze przesunięty.”

Po smoleńskim tygodniu „wrak prezydenckiego tupolewa” zostaje, jak pamiętamy, „zrekonstruowany” na płycie lotniska Siewiernyj:

Zgodnie z zapowiedziami przedstawiciela pionu śledczego rosyjskiej prokuratury generalnej Władimira Markina wczoraj miały się także zakończyć prace śledczych na miejscu katastrofy pod Katyniem. Dalsze analizy odbywają się już na nieczynnym pasie smoleńskiego lotniska, do którego przetransportowane zostały niemal wszystkie elementy tupolewa. Śledczy podejmują obecnie próby jego rekonstrukcji. W pracach tych biorą udział także polscy eksperci. Na podstawie prowadzonych przez nich analiz będzie można ustalić dokładniejsze przyczyny wypadku i jego prawdopodobny przebieg. Na samym miejscu katastrofy pracują już ciężkie maszyny, w tym koparki i spychacze, które zbierają kilkudziesięciocentymetrową warstwę ziemi. Ma ona zostać następnie wysuszona (gdyż jest to teren podmokły, lekko bagnisty) i przepuszczona przez specjalne sita. Śledczy mają nadzieję, że w ten sposób uda się odnaleźć najdrobniejsze części samolotu, rzeczy osobiste ofiar itp. Jak powiedział w rozmowie z Polskim Radiem jeden z prokuratorów oddelegowanych do śledztwa - płk Krzysztof Parulski z Naczelnej Prokuratury Wojskowej, procedura ta została zarządzona po odnalezieniu na głębokości kilkudziesięciu centymetrów kilku przedmiotów, w tym m.in. pistoletów i kajdanek należących do funkcjonariuszy BOR.

Pistolety borowców na głębokości kilkudziesięciu centymetrów odnaleziono, a paranoicy smoleńscy śmiali się z tego, co min. zdrowia E. Kopacz opowiadała o przekopywaniu z największą starannością ziemi na 1 m w głąb. Jakieś wykopaliska jednak były.

Brak głosów

Komentarze

Nigdy dosyć przypominania tego tragicznego dnia i nigdy dosyć wołania o prawdę.Musimy dożyć tego dnia,w którym prawdę poznamy.Dziękuję,Autorze.10.

Vote up!
0
Vote down!
0

Prawdę się czasami uwalnia,bo nie ona jest najgorsza.Najgorsi są ci,którzy ją głoszą-tych się krzyżuje. Waldemar Łysiak "MW"

#232084

Jedno potezne matactwo od startu......

Vote up!
0
Vote down!
0
#232105

Dla cierpliwych i dociekliwych polecam  lekturę tego

http://albatros.salon24.pl/396133,dotyk-swiatlem-wraku-tu154m-101-smolensk-10-kwietnia-2010-roku

Można to zrobić przy muzyce

Vote up!
0
Vote down!
0

Prawdę się czasami uwalnia,bo nie ona jest najgorsza.Najgorsi są ci,którzy ją głoszą-tych się krzyżuje. Waldemar Łysiak "MW"

#232124

Najwidoczniej redakcja portalu (bądź jakiś jeden z jej redaktorów) nie podzielają stanowiska wyrażonego na dniach przez potral Solidarni 2010.

http://solidarni2010.pl/n,2530,11,informacja-w-sprawie-sledztwa-obywatelskiego-na-naszej-stronie.html

Promocje tego co dziś promuje wyłacznie salon24 przyjmuje do wiadomości.

Vote up!
0
Vote down!
0
#232161

Moderatorów na NP jest wielu. Stąd ta pomyłka and nothing but the pomyłka :)

Pozdrawiam
-------------------------------
Samotny wilk w biegu

Vote up!
0
Vote down!
0
#232175

że to bład typowy dla tych którzy duzo - a nie nic, nie robią.

Btw, nieustannie zachecam tych którzy mają faktycznie duzo i konkretnie do powiedzenia w/s 10.04 , i jednocześnie trzymaja szlaban na jazdy po rodzinach smoleńskich czy samym zespole - by tak nie zakochiwali sie (bez wzajemnosci) w salonie Igora Janke.

Wklejenie takiej notki na NP to aż dodatkowe "3 minuty".
A potem jest zdziwienie że Janke nie dał strony głownej. Strony która tu mielby od razu.

Vote up!
0
Vote down!
0
#232251

Czy to jest miłość,czy to jest kochanie Szanowny Panie ?

Czy pan Janke kocha Pana ze wzajemnością,skoro ma  Pan na S24 bloga o 39 wpisach i 6357 komentarzach?

Vote up!
0
Vote down!
0

Prawdę się czasami uwalnia,bo nie ona jest najgorsza.Najgorsi są ci,którzy ją głoszą-tych się krzyżuje. Waldemar Łysiak "MW"

#232345

Na brzozę.

Vote up!
0
Vote down!
0
#232529

Istoto:

Twój blog, strona www
http://fronda.pl/nurni_anonimowo/blog/

Tylko tyle.

Czyżby skromnośc ?A może wstyd? Nie lubię hipokryzji.

Vote up!
0
Vote down!
0

Prawdę się czasami uwalnia,bo nie ona jest najgorsza.Najgorsi są ci,którzy ją głoszą-tych się krzyżuje. Waldemar Łysiak "MW"

#232540