Czeski błąd

Obrazek użytkownika Free Your Mind

Ponoć koniec świata ma być nie w 2035 r. ale w 2350, tak więc spokojna głowa. Nic się nie stało, globalne ocieplenie nieco się opóźni, ale przecież każdy, kto zajmuje się meteorologią lub choćby meteopatią, wie doskonale, że nie z każdej chmury jest duży deszcz i nie z każdego łupania w kościach wynika jakaś poważniejsza zmiana pogody. Ja się naprawdę cieszę, że naukowcy tym razem na trzeźwo (bo jak się domyślam wcześniej nieco po pijanemu) policzyli na swych kalkulatorach, że mamy nieco więcej życia, bo to człowiek zawsze będzie mógł nie tylko więcej spraw załatwić, ale i więcej pożytecznych akcji „dla Matki Gai” sfinansować. Oczywiście nie znaczy to, że należy z jakichś „limitów na zużycie dwutlenku węgla” czy w ogóle na oddychanie w naszym unijnym regionie, rezygnować, i nawet genialny prof. J. Buzek ze swoją rewelacyjną angielszczyzną oraz polski gabinet ciemniaków, powinni szczególnie zadbać o to, by nawet, gdyby ogłoszono globalne oziębienie, a nie ocieplenie, zrobić jednak ściepę na rzecz generalnej poprawy sytuacji, bo pieniądze zawsze się przydadzą, bez względu na to, czy trzeba będzie kupować u autoryzowanych dilerów olejki przeciwsłoneczne czy koce i śpiwory (takie choćby jak te, które chciał bezdomnym w USA wysłać Urban w latach 80.). Sprawy zdrowia obywateli są bowiem poza wszelkimi kategoriami i trzeba na nie patrzeć priorytetowo.Ponadto na razie „główna teza o globalnym ociepleniu - pozostaje nieodwołalna”, jak nas zapewniają naukowcy, co zęby zjedli na badaniu klimatu na przestrzeni tysiącleci wstecz i wprzód. To bardzo dobrze, powinniśmy bowiem mieć coś stałego w zestawie codziennych informacji, gdy zajadamy czipsy lub popijamy piwo, bo jak wiadomo, palenie (tytoniu) jest już zakazane, toteż ja, by złodzieje nie mogli ze mnie drzeć pieniędzy w postaci akcyz czy innych haraczy, rzuciłem jakiś czas temu papierosy, wychodząc naprzeciw potrzebom Matki Ziemi i w ogóle proletariuszy wszystkich krajów, jak też florze i faunie wszechświata – i, kurde, dobrze się czuję. Wprawdzie niedawno wyczytałem, że wcale rzucanie palenia nie jest takie zdrowe, bo grozi cukrzycą, a nawet rakiem, ale jak wszyscy wiemy, z punktu widzenia medycyny to wszyscy jesteśmy na coś chorzy, tak jak z punktu widzenia psychiatrii wszyscy jesteśmy potencjalnymi (lub rzeczywistymi) schizolami lub psychopatami. Tak więc nie ma co się szarpać, tylko trzymać fason. Piszę o tym w kontekście trzymania fasonu przez Jamajkę-Komorowskiego, który, jak sądziłem, jako największy taran antypisowski PO został rzucony na pierwszą linię frontu w porannej Jedynce, by odpierać „spekulacje Kamińskiego”, a tu się okazało, że nawet na Jamajce już tak głośno się z nas nie śmieją. Jamajka bowiem stwierdził, że Kamiński nie dostarczył żadnych dowodów, że jego zeznania „to tylko „słowa”, że w PO „nie ma już tych ludzi”, bo „zawiesili członkostwo”, no i przede wszystkim sceptycznie się odniósł w ogóle do instytucji komisji śledczej, twierdząc, że skoro sejm jest „ciałem politycznym”, to i taka komisja, podczas gdy fachowcy pracują w prokuraturze i oni potrafią bezstronnie badać poszczególne sprawy. Tych największych fachowców (bo nieco mniejszych poznaliśmy w trakcie śledztwa dot. Olewnika), o których chodzi Jamajce, to, dodałbym, ma pewnie rzeszowska prokuratura, która ścigając w ub. roku Kamińskiego, żadnym ciałem politycznym się nie stała. Chłopaki z „Sygnałów Dnia” dwoili się i troili, by marszałkowi pomóc, zastanawiając się na głos, „czy Kamiński przemawiał jak urzędnik państwowy”, no ale jednak parę pytań dotyczących afery, a zwłaszcza przecieku, musieli zadać, bo przecież marszałka koronnego nie zaprosili jeno na kawę (nawiasem mówiąc wywiad od wspomnienia o słynnej kawiarni się zaczął). Jamajka zaś stwierdził, że komisja „sterowana jest na przeciek” (bodajże takie głupie sformułowanie padło), tymczasem Jamajkę szczególnie ciekawi „cały proces legislacyjny” za poprzednich rządów, a nie „tylko przeciek”. Nie dodał wszak, że komisją tak naprawdę sterują peokraci, czego pokaz mieliśmy w trakcie wyrzucania i przesłuchiwania posłów opozycji - no ale może teraz skład komisji i układ sił się zmienił, bo wyrzuceni posłowie wrócili? Wprawdzie przyznał, że kontakty polityków PO z szemranymi biznesmenami to była rzecz naganna, ale, jak wspomniałem, podkreślił, że „tych ludzi w PO już nie ma”, a przy tym wyraził życzenie, by i inne partie tak szybko reagowały na tego rodzaju sytuacje. No pewnie. Pytanie tylko, czy zdaniem Jamajki sankcje za tego rodzaju kontakty miałyby się sprowadzać wyłącznie do „zawieszenia członkostwa”, czy jednak powinny podlegać jakiejś kryminalizacji i penalizacji? Ba, ale co miano by uznać za przestępstwo i za co można by karać, skoro nie tylko żadnego przestępstwa nie udowodniono, lecz i go w ogóle, zdaniem Jamajki nie było? Myślę zatem, że całą sprawę można by po prostu uznać za czeski błąd, tak jak z proroctwami dotyczącymi tego, że Matka Ziemia lada chwila nie wytrzyma globalnego ocieplenia. http://www.tvn24.pl/0,1639024,0,1,klimatolodzy-przyznaja--ws-lodowcow-mylilismy-sie,wiadomosc.html http://www.tvn24.pl/12691,1638824,0,1,gdzie-sie-podzialo-globalne-ocieplenie,wiadomosc.html http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100120&typ=po&id=po31.txt http://www.polskieradio.pl/jedynka/sygnalydnia/?id=20968

Brak głosów

Komentarze

Pod względem logiki wywody Gbur-Komorowskiego (nie mylić z Bór-Komorowskim) niewiele ustepują wywodom logika zawodowego - posła Urbaniaka z Komisji Hazardowej!

Vote up!
0
Vote down!
0

Jerzy Zerbe

#43772