[1 II 2009] niedziela, Ewa Czaczkowska i Jan Turnau na temat schizmy... [video]

Obrazek użytkownika Maciej Gnyszka

<p align="justify">do przeczytania na dziś dwa tekściki, które ślicznie omawia film na dole posta, ja zaś omówię je szerzej jutro!</p><p align="justify"><strong>Papież i pancerz</strong><em>Jan Turnau </em>2009-01-30</p><p align="justify"><em>Odpowiedzialność Watykanu za jego własnych odszczepieńców jest oczywista. Papież powinien potępiać ich z całą mocą swego autorytetu, czego nie czyni </em><em>Mógłbym zacząć uspokajająco. Od tego, że wbrew prasowym doniesieniom schizma lefebrystów trwa, wcale się nie skończyła. Mimo że papież zdjął ekskomunikę z lefebrystów.</em></p><p align="justify"><em>Gdy papież Paweł VI i patriarcha Konstantynopola Atenagoras I zdjęli nawzajem ekskomuniki ze swoich Kościołów, nie zlikwidowali rozłamu, czyli schizmy: ona dalej dzieli Kościół katolicki i ów prawosławny patriarchat. Ustanie dopiero wtedy, gdy kolejny papież i kolejny patriarcha Konstantynopola uczynią to, co podobno chcieli zrobić tamci: wspólnie odprawić eucharystię (mszę), chrześcijański obrzęd całkowitej duchowej jedności.</em></p><p align="justify"><em>Można by zatem twierdzić, że lefebrystyczny biskup Williamson, szaleńczy antysemita, to jednak jeszcze nie sprawa Benedykta XVI. Będzie jego, gdy weźmie tych paleokatolików pod swoje skrzydła, czyniąc z nich, jak podobno ma zamiar, tak zwaną prałaturę personalną, czyli strukturę zgoła katolicką.</em></p><p align="justify"><em>Ale porównanie tej sprawy z tamtą prawosławną mocno kuleje. Odpowiedzialność Watykanu za jego własnych odszczepieńców jest oczywista: to są ludzie, którzy uważają się za katolików, zaciemniają przesłanie moralne tego Kościoła. Papież powinien potępiać ich z całą mocą swego autorytetu, czego nie czyni.</em></p><p align="justify"><em>O co właściwie chodzi papieżowi? Czemu zdjął ekskomunikę? Chodzi o jedność? Żeby nie wszystko było w jego Kościele pod jeden sznurek? Gdyby był takim liberałem, otworzyłby się też "na lewo": przywróciłby prawo nauczania na uczelni katolickiej na przykład teologowi wielkiej miary ks. Hansowi Küngowi. Lefebryzm widać brzydzi go mniej.</em></p><p align="justify"><em>Myślę, że różni go od Jana Pawła II brak duszpasterskiej mądrości, mówiąc po świecku: dyplomatycznej roztropności. Jest bardziej profesorem niż duchownym, intelektualistą niż politykiem, może też więcej w nim przekory niż pokory. Walczy namiętnie z takimi czy innymi poglądami, wciąż popełniając gafy. Najpierw uraził muzułmanów w Ratyzbonie, teraz kolejny już raz Żydów w Watykanie, i to przed wiosenną podróżą do Izraela. </em></p><p align="justify"><em>Można być pancernym kardynałem, papież i pancerz to pojęcia dzisiaj sprzeczne.</em></p><p align="justify"><strong>Wysoka cena pojednania z lefebrystami</strong><em>Ewa K. Czaczkowska 28-01-2009</em></p><p align="justify"><em>Czy zdejmując z lefebrystów ekskomunikę, Benedykt XVI chce wyłącznie poszerzenia jedności w Kościele, czy może zmierza do nadania mu innego, przedsoborowego kierunku? – pyta publicystka „Rzeczpospolitej”.</em><em></em></p><p><em>Decyzja Benedykta XVI, który zdjął ekskomunikę z czterech biskupów Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X, jest zaskakująca. Nie dlatego, że do niej doszło, bo tego się spodziewano od dłuższego czasu, ale z powodu tego, na jakich stało się to warunkach: papież spełnił wszystkie postulaty bractwa, nie stawiając mu przy tym żadnego.</em><em><strong>Bractwo się nie wycofuje</strong>Już dwa lata temu Benedykt XVI uznał mszę w rycie trydenckim za równoprawną z rytem posoborowym, a w sobotę odwołał ekskomunikę, której poddał biskupów, którzy zostali wyświęceni w 1988 roku przez abp. Marcela Lefebvre’a bez zgody papieża. Wbrew temu, co twierdzi dr Paweł Milcarek, do niedawna redaktor naczelny „Christianitas”, którego zdaniem Benedykt XVI nie odwołał ekskomuniki, ale uznał, że nie było powodów do jej nałożenia, powody ku temu były.Skutkiem porozumienia Watykanu z Bractwem św. Piusa X mogą być nowe podziały wśród katolików, a nawet odejście z Kościoła wiernych wychowanych na soborze i Janie Pawle IITaki samowolny akt wyświęcenia biskupów automatycznie, z mocy samego prawa – tutaj wzmocniony decyzją kongregacji – powoduje nałożenie ekskomuniki, którą może odwołać tylko Stolica Apostolska. I tak stało się tym razem, co papież – odwołując ekskomunikę – potwierdził.Zanim abp Marcel Lefebvre został ekskomunikowany z powodu działalności bractwa, był wielokrotnie upominany zarówno przez Pawła VI, jak i Jana Pawła II. Dlatego dziwi, że Benedykt XVI nie postawił bractwu żadnego warunku wstępnego przywrócenia jedności. Wprawdzie w sobotnim komunikacie Watykanu przytoczono słowa obecnego przełożonego bractwa bp. Bernarda Fellaya, który w połowie grudnia zapewnił papieża, że bractwo akceptuje nauczanie Kościoła rzymskokatolickiego, prymat papieża i jego prerogatywy.Ale ten sam biskup w minioną sobotę w liście do wiernych powtórzył, że bractwo ma zastrzeżenia do Soboru Watykańskiego II i pozostaje wierne linii swego założyciela abp. Lefebvre’a. A zatem bractwo z niczego się nie wycofuje. Nie wycofuje się z tego, co legło u podstaw schizmy, czyli negacji postanowień Soboru Watykańskiego II w sprawie ekumenizmu, dialogu międzyreligijnego, uznania wolności religijnej człowieka, wreszcie posoborowej reformy liturgii.Wielu w Kościele, w tym np. metropolita Bordeaux kard. Jean-Pierre Ricard, ma nadzieję, że teraz nastąpi kolejny etap przywracania jedności – w rozmowach między Stolicą Apostolską a bractwem dojdzie do wyjaśnienia różnic teologicznych, a w konsekwencji do uznania przez lefebrystów nauczania soboru. Ale czy na nadziejach się nie skończy?Owszem, Watykan zapowiedział, że rozpoczną się rozmowy teologiczne, ale ich cel jest inny. Mają one – jak napisano w komunikacie – pozwolić lefebrystom „przedstawić zasadnicze względy doktrynalne leżące u podstaw obecnych problemów Kościoła”. Można się domyślać, jaka padnie odpowiedź: źródłem problemów jest Sobór Watykański II, który, jak jeszcze w1989 roku mówił abp. Lefebvre, był zwycięstwem szatana, a remedium na nie jest powrót do Kościoła przedsoborowego.</em></p><p align="justify"><em><strong>Lefebryści przechowali wiarę?</strong>Jeden z biskupów lefebrystów Richard Williamson dwa lata temu mówił w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, że pełna jedność stanie się możliwa dopiero wtedy, kiedy „Kościół soborowy wróci do prawdziwego ducha religii katolickiej”, który przechowało bractwo. A zatem to Watykan przyjmie to, czego naucza bractwo uważające się za jedynego depozytariusza prawdziwej wiary katolickiej, a nie odwrotnie.Dlatego muszą zastanawiać aktualne ustalenia między Watykanem a bractwem, o czym pisał we wczorajszej „Rzeczpospolitej” związany z „Christianitas” Michał Barcikowski, że celem dalszych rozmów będzie uzgodnienie takiej interpretacji tekstów soboru, która byłaby zgodna z poprzednim, czyli przedsoborowym, nauczaniem Kościoła.</em></p><p align="justify"><em><strong>Powrót do państwa wyznaniowego?</strong>I tu zaczynają się poważne pytania, które musi postawić sobie drugie już pokolenie katolików urodzonych i wychowanych w Kościele posoborowym. Czy przywrócenie jedności z lefebrystami (kwestia struktury jest prostą formalnością) oznacza, że tak jak pełnoprawne są obie liturgie – przedsoborowa i posoborowa – tak również pełnoprawne w Kościele jest stanowisko odrzucające dialog ekumeniczny i dialog międzyreligijny? Czy uznanie przez Sobór Watykański II autonomii państwa i Kościoła zostało posłane do lamusa? Czy znów modelem będzie państwo wyznaniowe, skoro abp Lefebvre odrzucał wolność religijną na poziomie prawnym? Pytań jest więcej. Do tej pory bowiem warunkiem jedności w Kościele było wyznanie kredo, uznanie dogmatów i nauczania kolejnych soborów. Czy to oznacza, że ten warunek już nie obowiązuje?Dominik Zdort napisał we wczorajszym komentarzu w „Rzeczpospolitej”, że wielu publicystów, którzy chwalili Jana Pawła II za gesty ekumeniczne i rozwój dialogu międzyreligijnego, nie może się pogodzić z tym, że Benedykt XVI widzi w Kościele miejsce dla tradycjonalistów. Problem nie na tym polega (notabene rozmowy z tradycjonalistami o jedności prowadził JP II).W dialogu ekumenicznym istnieje zgoda, że pełna jedność, której wyrazem jest wspólna eucharystia, będzie zwieńczeniem jedności doktrynalnej. Po ludzku rzecz biorąc, bez boskiej interwencji nie nastąpi to pewnie nigdy, ale tym bardziej nie wolno katolikom zrezygnować z samych rozmów jako realizacji wezwania Chrystusa do tego, aby być jedno. Efektem rozmów jest na razie zmiana klimatu we wzajemnych relacjach. Nikt z ich powodu nie zatracił swej tożsamości, np. tak samo jak Jan Paweł II i Benedykt XVI, gdy przekraczali próg synagogi.<strong></strong></em></p><p align="justify"><em><strong>Zielone światło dla klerykalizacji?</strong>W przypadku lefebrystów niepokojące jest to, że nastąpiło przywrócenie jedności formalnej bez jedności w kwestiach nauczania. Dlatego chociaż wiadomo, że Benedyktowi XVI zależy na poszerzeniu jedności Kościoła, zasadnym jest pytanie, czy również o nadanie mu innego, przedsoborowego kierunku.Jeśli nawet nie chodzi o narzucenie całemu Kościołowi przekonań lefebrystów, to sposób, w jaki przebiega przywracanie jedności, jest zielonym światłem dla tych, którzy tęsknią za przedsoborowym językiem Kościoła, sposobem komunikacji hierarchii z wiernymi i ze światem zewnętrznym, za klerykalizacją.Może się więc okazać, że ceną przywrócenia jedności lefebrystów z Rzymem będą nowe podziały, a nawet odejścia z Kościoła katolików wychowanych na soborze i Janie Pawle II, którzy nie znajdą już w nim miejsca dla siebie. </em></p><p align="justify"><strong>komentarz satyryczny - w rolach głównych, Autorzy powyższych tekstów:</strong></p><p align="center"></p> <p align="center"></p><p align="center"> </p>

Brak głosów