Rezerwat terrorystów

Obrazek użytkownika michalgasior1
Świat

Gdzieś między skalistymi szczytami w górach pakistańskiego Waziristanu profesorzy islamskiego dżihadu kształcą tysiące młodych muzułmanów, którzy zasilają rezerwy talibów. Z jednej z przymeczetowych szkół Waziristanu wyszedł niedoszły zamachowiec z Times Square, Faisal Shahzad.

Dochodzenie przeprowadzone przez Amerykanów wykazało, że przez kilka miesięcy pakistańscy talibowie z Waziristanu przygotowywali Shahzada do akcji w Stanach Zjednoczonych, co stanowi pewnego rodzaju novum, gdyż dotychczas wszelkie próby terrorystyczne na terytorium USA były dziełem ekstremistów powiązanych z afgańskimi ekstremistami. Udaremniona próba terrorystyczna w centrum Nowego Jorku zwraca jednak uwagę na północno-zachodnią część Pakistanu, gdzie przez ostatnie dziesięciolecia niepostrzeżenie kwitnął i wciąż kwitnie narybek radykalnych islamistów.

Przede wszystkim dlatego, że oczy społeczności międzynarodowej skierowane są na Afganistan, główny front walki z mudżahedinami. Czy antyterrorystyczna koalicja nie zdaje sobie sprawy jak gorące źródło radykalnego islamizmu bije w górzystym regionie Waziristanu? Przeciwnie, od początku XXI wieku podjęto próby walki z wszelkiego typu ekstremizmem na terenie Pakistanu. Niestety bardziej w sferze gestów, aniżeli rzeczywistych kroków.

Generał Pervez Musharraf zapowiedział w 2002 roku bezwzględną walkę z talibami. Zapowiedź tę, może w nieco zakamuflowanej formie, powtórzył po zamachu z 2005 roku w Londynie. Za słowami nie poszły jednak czyny. Dziś w Pakistanie działa około 14 tysięcy szkół przymeczetowych zwanych medresami, które cały czas kształcą rezerwy Talików. Tymi tysiącami medres kieruje 45 organizacji fundamentalizmów islamskich, spośród których większość widnieje na listach ściganych organizacji terrorystycznych.

Władze Pakistanu przez kilka ostatnich lat dawały wyraz ambiwalencji, a może nawet biernej zgody na działalność islamistów. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że minister informacji rządu Musharaffa udostępniał przez długi czas swoją farmę na potrzeby szkoleniowe mudżahedinów?

Oczywiście swój wkład w obecną sytuację mają Amerykanie i spółka. Odcinając co raz to nowe pędy terroryzmu zupełnie przeoczyli fakt, że najskuteczniejszą formą walki jest działalność u źródeł, wyrażona przez szczególny nacisk na zwalczanie wspomnianych obozów treningowych.

Należy również spojrzeć na sytuację w Waziristanie z drugiej strony. Polityka to jedno, ale w tak specyficznym regionie kluczową rolę odgrywa przede wszystkim rzeźba geograficzna. Waziristan jest oazą dla terrorystów ze względu na górzysty teren smagany przenikliwymi wiatrami, które zupełnie unicestwiają komunikację między szczytami ciągnącymi się przez długie kilometry. Okresami główne trakty stają się zupełnie nieprzejezdne i ktokolwiek spoza miejscowej ludności nie ma szans na skuteczne rozpoznanie w terenie.

Ze względu na sytuację geopolityczną Waziristan pozostaje bez kontroli władz centralnych. Jest autonomicznym dystryktem, w którym władzę przekazują sobie z rąk do rąk dwa plemiona: Mehsud i Wazir. Przez wieki bojownicy ścierali się w nieustannym konflikcie i ostatnie lata to właściwie ciągle ta sama historia. Politycy z Islamabadu taki stan rzeczy po prostu przyjęli do wiadomości, choć oficjalnie głoszą pełną kontrolę nad bojownikami z Waziristanu. Warto chociażby przypomnieć 12 grudnia 2009 roku, kiedy dowódcy pakistańskiej armii ogłosili pełną neutralizację wojujących plemion. Wszyscy jednak doskonale wiedzą, że sytuacja jest z goła odmienna.

Nie ma wątpliwości - talibowie z Waziristanu już mają na celowniku kolejne obiekty, planują kolejne akcje. Być może znów zaatakują USA (tym razem skutecznie?), albo szykują coś na Europę. Jedno jest pewne, próba ataku w Nowym Yorku musi wzmożyć czujność i skierować oczy Stanów Zjednoczonych na Waziristan.

Brak głosów