Agentura, a "ziobryści"

Obrazek użytkownika Leopold
Blog

"SB może i powinna kreować różne stowarzyszenia, kluby, czy nawet partie polityczne, głęboko infiltrować istniejące. Gremia kierownicze tych organizacji, na szczeblu centralnym i wojewódzkim, a także na szczblach powiatowych, muszą być przez nas operacyjnie opanowane. Musimy sobie zapewnić operacyjne możliwości oddziaływania na te organizacje, kreowania ich działalności i polityki"

Tak nauczał gen. Kiszczak swój personel w lutym 1989 roku. Gdy tylko zaświtała nam jutrzenka wolności generał wraz z kolegami natychmiast przystąpił do organizacji sceny politycznej w nowych, trudnych warunkach demokracji. Trzeba było zagospodarować całe spektrum polityczne elektoratu - od skrajnej lewicy do zacnych katolików. Cynicy, czy etosiarze, narodowcy, czy kosmopolici, każdy mógł znaleźć miłą mu opcję, bo oferta gen Kiszczaka była kompletna i żaden segment rynku nie pozostał niezagospodarowany.
W założeniu miała to być demokracja nowego typu – skuteczna, leninowska, bez bałaganu typowego dla starej, ewolującej setki lat demokracji europejskiej.

Gen. Kiszczak sam sobie tego nie wymyślił – jak wszystko, co najlepsze, także nowoczesna "demokracja zorganizowana" wywodzi się z okolic Wspólnoty Niepodległych Państw. Ten nowy ustrój -wygenerowany przez tajne służby po "upadku komuny" właściwej -sowietolog Christopher Story nazwał demokratyzmem. Ma on wszystkie zewnętrzne cechy demokracji – są rywalizujące partie, ostre kampanie ze zwalczającymi się kandydatami, wiece wyborcze, sondaże itp, a jedyna różnica to fakt, że wszystkie partie są założone przez KGB,i wszyscy kandydaci są nominatami tego "organu założycielskiego".
Tak więc obojętnie kto wygra wybory, zawsze wygrywa KGB.

Takie jest założenie, ale nothing is perfect.
Jak się okazało po ogłoszeniu listy Macierewicza, wśrod posłów Porozumienia Centrum J. Kaczyńskiego nie było ani jednego agenta!
Nie świadczy to bynajmniej o indolencji służb – po prostu zainstalowanie i uwiarygodnienie szpicla wymaga czasu. Jak czasochłonny jest to proces świadczy fakt, że internowany w 1981r. w Jaworzu kwiat solidarnościowej agentury był sezonowany i dojrzewał jak szlachetne wino przez niemal 10 lat.
Ludzie ci zostali "odpaleni" i zaczęli nadawać ton życiu politycznemu dopiero po "wielkich przemianach".

Znakomitym osiągnięciem homiletyki Michnika jest to, że w dobrym towarzystwie nie wypada mówić o agentach. Na luksus snucia teorii spiskowych pozwolić sobie mogą tylko oszołomy. Domniemanie niewinności zostało doprowadzone do absurdu - żalosny Krzysztof Kozłowski (z-ca red. nacz. Tygodnika Powszechnego, b. minister spraw wewnetrznych) utrzymywał, że fakt przyznania się czołowego krakowskiego opozycjonisty - Maleszki wcale nie jest dowodem jego pracy dla SB.
Brak dowodów nie znaczy jednak o braku agentury.

Nie ma dowodów (są skutki!) na agenturalność doradcy Roosevelta H.Hopkinsa. Nie ma dowodów, że pracujący dla Rosjan kilkadziesiąt lat szef kontrwywiadu brytyjskiego Kim Philby był agentem. Bo fakt istnienia sali poświęconej Philby`emu w moskiewskim muzeum KGB nie jest przecież dowodem w sensie prawnym. Jednak właśnie agenturze ZSRR zawdzięczał swe błyskotliwe osiągnięcia polityczne.

Dzięki dobrze rozstawionym "zaufanym przyjaciołom" sowieci byli w stanie osadzać prezydentów i premierów, sekretarzy generalnych ONZ i hierarchów kościołów.

Tylko naiwni mogliby oczekiwać, że następca prawny Związeku Radzieckiego wyrzeknie się tego skutecznego narzędzia.Ostatni uciekinier z KGB, S.Tretiakow powiedział:"zimna wojna się skończyła, ZSRR się rozpadł, tylko agenci pozostali. Jedyna różnica jest taka, że jest ich więcej i działają znacznie intensywniej niż dawniej". Sowiecki system kontroli populacji -wszechobecna inwigilacja, magazynowanie i obróbka zebranych informacji- to największy wkład rosyjski w dzieje ludzkości.
IPN , choć wpółsparaliżowany i nasycony agenturą, umożliwił nam spojrzenie przez lufcik do kuchni tej maszynerii. Dzięki temu wiemy jak osiągano "operacyjne możliwości oddziaływania" na "różne stowarzyszenia, kluby czy partie polityczne".
Zgodnie z instrukcją 006/70 (tzw."esbecka Biblja") tajni współpracownicy, którzy "powinni mieć dobry kontakt z rozpracowywanym środowiskiem i cieszyć się jego zaufaniem", byli zadaniowani na wychwytywanie wszelkich animozji czy różnic zdań w "kierowniczych gremiach tych organizacji". Animozje były następnie troskliwie kultywowane i rozdmuchiwane. Dzięki kreowaniu konfliktów możliwe było sparaliżowanie działalności statutowej, rozpad, czy przejęcie partii przez "właściwych" ludzi.

Rozbijanie partii, z którymi sowietom było "nie po drodze", ma długą tradycję.
Milionowa PSL Mikołajczyka została zlikwidowana w ciągu roku dzięki wygenerowaniu "frakcji patriotycznej" Widy-Wirskiego. Choć rozłamowcy stanowili 3% mniejszość dostali połowę środków (lokale, gazety).

W książce "Śladami bezpieki i partii" Sł. Cenckiewicz opisuje działania wobec Polskiego Związku Katolicko – Społecznego w latach 1982-1986. Organizacja ta, będąca "koncesjonowaną opozycją" (wchodziła w skład PRON-u) miała koło poselskie i własny organ prasowy, a jej twórcą i prezesem był Janusz Zabłocki. Sam prezes "pozostawał na kontakcie" z SB, jednak w 1982 roku podpadł i został wykreślony z czynnej sieci agenturalnej. Ponieważ organizacja ta była użyteczna dla komunistów, działania SB musiały być bardzo finezyjne, bo nie chodziło o jej zniszczenie, tylko przekazanie w ręce dotychczasowego wiceprezesa.
Cenckiewicz opisuje na 140 stronach wyrafinowane intrygi, zadania dla poszczególnych tajnych współpracowników, "plany pracy", "sprawozdania" i "notatki służbowe". Efektem wielowątkowych, piętrowych knowań były wydarzenia pozornie spontaniczne i przypadkowe. Koronkowa robota.
Lektura zachowanej dokumentacji kryptonim "Mrowisko" wydawać się może nudna, sprawa odległa w czasie i nieistotna, jak zeszłoroczny snieg, lecz ukazane procedury i mechanizmy są z pewnością jak najbardziej aktualne.
Tu również posłużono się "grupą narodowo-patriotyczną".
Z "Informacji operacyjnej" Z-cy Naczelnika Wydz.V Dep. III MSW płk T. Zawadzkiego: "zakładamy, że podstawowy trzon organizacyjny utworzonej "grupy" stanowiliby nasi tajni współpracownicy (kilkanaście osób) oraz osoby w pełni przez nich kontrolowane."

Przypomnijmy sobie w jaki sposób zostały wymanewrowane z życia politycznego już w III RP partie nie do końca kontrolowane przez ludzi gen.Kiszczaka. Zarówno w KPN jak i w Unii Polityki Realnej naprzód powstały "frakcje patriotyczne", a następnie partie te uległy podziałom i marginalizacji.
Ciekawe, że zarzuty rozłamowców wobec prezesów partii są ZAWSZE takie same: brak demokracji, autorytaryzm, "wodzostwo", nieudolność itp.
Pewne elementy są stałe niezależnie czy to w PRL-u, czy już w czasach szalejącej demokracji. Wynika to z personalnej i proceduralnej ciągłości służb.

Z pewnością partia taka jak PiS "pozostaje w zainteresowaniu" kolegów gen. Kiszczaka. Prawdopodobnie całe sztaby pracują nad przekształceniem "opozycji antysystemowej" w "konstruktywną".

Biorąc wszystko powyższe pod uwagę stawiam śmiałą tezę:
Secesja kolejnych fal "ziobrystów" może być wspomagana mrówczą pracą służb, także z państw zaprzyjaźnionych (bo wrogich nie mamy).

Czy kłopoty PiS-u wynikają tylko ze znanych, wszechstronnie opisanych przez najlepsze pióra defektów charakterologicznych prezesa Kaczyńskiego?
Działacze PiS szczebla lokalnego znają przypadki przebijania opon, infekowania komputerów oprogramowaniem szpiegującym, niszczenia anten TV na dachach, dziwnych włamań i kradzieży. Czy takie działania "nieznanych sprawców" można wytłumaczyć wadami prezesa?
Mistrzostwo tajnych służb sowieckiej prowieniencji polega na tym, że potrafią one skłonić ludzi NIE będących agentami do działań zgodnych z oczekiwaniami. Nie twierdzę, że pisowscy odstępcy są (choć mogą być) agentami, ale dlaczego podejmują swą odważną decyzję ZAWSZE w okolicy wyborów?
Czyżby dokuczliwość prezesa wzmagała się w czasie kampanii?

Poprzedni "ziobryści" opuścili partię w ciszy wyborczej tuż przed głosowaniem. Widać, że była to przemyślana akcja, bo w nocnym serwisie informacyjnym stacji zaprzyjaźnionej z A.Wajdą podano sensacyjną wiadomość:
"Rozpad PiS, nowy podział sceny politycznej"
Pokazano także zaktualizowany, odpowiednio pokolorowany diagram miejsc w Sejmie. Medialni manipulatorzy starali sie wpłynąć na wynik, jaskrawie naruszając ciszę wyborczą.

Schemat działań jest zawsze podobny. Na wiele miesięcy przed secesją następuje medialne przygotowanie. Przyszli rozłamowcy są odpowiednio "pompowani" – nagłaśniani, by w momencie odejścia wytworzyć spektakularne wrażenie, że tym razem odeszli WSZYSCY.

Pamiętamy fałszywy mail z rzekomą rezygnacją Beaty Kępy. Albo uszczypliwe uwagi, że posłowie PiS-u zanim zagłosują patrzą, czy Dera podnosi rękę. W ten sposób wytwarza się partyjnych "koryfeuszy" o rozpoznawalnych nazwiskach.
W ramach budowania wizerunku poseł Mularczyk krążył po kraju z wykładem o mediach. Byłem na jego występie zorganizowanym przez wydział dziennikarstwa uniwersytetu. Mimo sympatii dla "naszego posła" nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że parlamentarzysta jest (jak sama nazwa wskazuje) nieco mułowaty. Posłów pouczam rzadko i niechętnie, jednak gdy prelegent po serii truizmów doszedł do konkluzji, że media są raczej pierwszą niż czwartą władzą, nie zdzierżyłem. Musiałem poinformować, że media nie są władzą, lecz środkiem do kontroli populacji – narzędziem władzy. Przypomniałem o uchwalonym w 1961 roku III Programie KPZR. Wówczas zrezygnowano z brutalnych represji jako nieefektywnych, na rzecz oddziaływania bezpośredniego na mózgi, czyli sterowania medialnego. Ta strategia sprawdza się znakomicie do dziś, nie tylko w naszej części świata.

Wydziału Prasy KC PZPR już nie ma, jednak media zadziwiająco zgodnie podejmują działania będące dyskretnym lansowaniem kolejnych "ziobrystów".
Z czasem pojawi się jakiś charyzmatyczny przywódca, który pozbiera i zjednoczy wszystkich dotychczasowych "ziobrystów" tworząc "nowoczesną prawicę" (analogicznie do "nowoczesnego patriotyzmu"). Ugrupowanie szybko odniesie jakiś spektakularny sukces typu zakaz in vitro, ale do sytuacji, w której "opozycja antysystemowa" będzie "zneutralizowana", a "postępowy świat odetchnie z ulgą" wciąż będzie daleko.

Brak głosów

Komentarze

OBROŃCA ŻYCIA CZY OBROŃCA UKŁADU?

Za czołowego obrońcę życia w Polsce uchodzi Marek Jurek, który nie wahał się nawet zaryzykować swojej błyskotliwej kariery politycznej w imię wierności zasadom. Jarosław Kaczyński - według słów byłego marszałka Sejmu – nazwał go jednak „agentem i wariatem”.
Marka Jurka można bez cienia przesady nazwać politykiem niezatapialnym. Wystarczy prześledzić losy jego dzieł i partnerów politycznych.

 

http://www.podprad.org/aktualny-1.php?idg=1638&tyt=OBROŃCA ŻYCIA CZY OBROŃCA UKŁADU?

Vote up!
0
Vote down!
0

  Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
----------------------------------
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków

#209192

A te wszystkie mędzidła, marcinkiewicze, zlewoskie? Błędnie opisywało się tych zdrajców że mają parcie na szkło. Oni są zadaniowani i wykonują konkretną robotę. Czasem starczy że w godzinnym programie wypowie jedną istotną kwestię. Myślę ze każdy pamięta tekst Tuska jakoby Kaczyński będąc sam na sam z nim w windzie wyjął miniaturowy pistolecik i go straszył. No nie wiem co o tym sądzić; wątpliwość zasiana , a to pierwszy krok do zmiany preferencji wyborczej lub absencji.To musiało być przygotowane wykoncypowane tak jak załatwienie Krzaklewskiego wywiadem, jak Kwaśniewski poza kamerami zjeżył Wałęsę, a w telewizji Bolek wyszedł na chama. Trudno dojść zachowując refleks kto miesza i jaki ma cel.

Vote up!
0
Vote down!
0
#209265

Kazimierz Marcinkiewicz
 

Po odejściu z polityki w 2008 roku zostaje zatrudniony w londyńskim biurze banku Goldman Sachs. Po rozwodzie ponownie ożenił się z Izabelą 9 września 2009 roku w Barcelonie. Aktualnie mieszka w Londynie. Do Polski wraca reprezentując interesy banku Goldman-Sachs. Przyjaciele żartobliwie nazywają go "listonoszem" lub "angielskim łącznikiem", gdyż w pracy zajmuje się dostarczaniem, często podczas nieoficjalnych spotkań, polskim urzędnikom teczek z propozycjami banku.
 

http://teczki.obserwowani.pl/1256.html

Vote up!
0
Vote down!
0

  Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
----------------------------------
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków

#209787