Brawo Panie Prezydencie

Obrazek użytkownika Colas Bregnon
Kraj

Gejowski periodyk „Slog” nazwał Prezydenta Kaczyńskiego „asshole” co jest w zasadzie określeniem raczej obraźliwym. Chodzi o to że w czasie dyskusji w EU nad prawami dla homoseksualistów zawartymi w „Traktacie Lizbońskim” pan Prezydent użył nagrania ze „ślubu” sztandarowego amerykańskiego obrońcy praw do „kopulacji doodbytniczej” Brendana Faya ze swym partnerem. „Ślub” ten zawarty został w Toronto gdyż w USA, do dziś przynajmniej, traktuje się małżeństwo z należytym szacunkiem i rezerwuje je wyłącznie dla związków kobiety z meżczyzną. Fay domaga się przeprosin i grozi naszemu prezydentowi sądem.

Wystąpienie Prezydenta Kaczyńskiego spotkało się z mieszanym oddźwiękiem wśród partnerów z Unii.
Prezydent Holandii skrytykował Polaków, Niemcy natomiast w zdecydowanej większości niezbyt palą się żeby zrezygnować ze starej zasady „Kirch, Kinder, Kuchen”, która przez wieki królowała i dalej najwidoczniej nie straciła na ważności, w mentalności stereotypowego „kartoflarza”, w związku z czym nie zabierali głosu.
Brandon Fay, gej z Nowego Jorku, który zaprotestował przeciw użyciu zdjęcia z jego homoseksualnej imprezy ślubnej w orędziu naszego Prezydenta, zdecydował się przybyć do Polski w nadzieji zorganizowania szeregu spotkań z posłami sejmu a być może z samym Prezydentem. Jego wizytę organizował znany rodzimy działacz przeciw homofobii w Polsce Grzegorz Czarnecki.
Fay jest fimowcem-dokumentalistą i zjawił się w Warszawie wraz z „żoną” czyli lekarzem Thomasem Moultonem.
(video z ich przyjazdu: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,5069665.html )
Swoją wizytę w RP Fay starannie przygotował. Konsultował się kilkakrotnie z konsulem generalnym RP w Nowym Jorku Krzysztofem Kasprzykiem, powiedział mu że celem wizyty w Polsce jest pragnienie poznania naszych rodzimych gejów i podzielenia się z nimi swoimi doświadczeniami.
Pragnie również, wraz ze swym pertnerem Tomem spotkać się z Prezydentem Kaczyńskim.
Fay przekazał konsulowi Kasprzykowi list otwarty do Prezydenta, którego fragmenty cytujemy: „Uważamy że spotkanie przyczyniłoby się do lepszego wzajemnego zrozumienia. Sądzimy, że w toku dialogu może Pan lepiej zrozumieć że pary gejowskie i lesbijskie to są rodziny. Należymy do rodziny człowieczej i do rodziny narodów i zasługujemy na równy szacunek i ludzką godność” – stwierdza Fey w swym liście. Dodaje: „Mamy nadzieję że wraz z przywódcami gejowskiej i lesbijskiej społeczności w Polsce będziemy mieli możliwość spotkać się z Panem i porozmawiać o problemach dyskryminacji przeciwko gejom i lesbijkom w Polsce i na Świecie. Widzimy tę podróż jako wizytę przyjaźni i solidarnoś, nie tylko ze społecznością homoseksualną, lecz także z całą progresywną społecznością w Polsce, ze wszystkimi, którzy oddani są idei nowej, ewoluującej Polski, która popiera równość dla wszystkich obywateli”.
Fay zaznaczył również że odwiedzi w Polsce kościoły, jest bowiem Irlandczykiem i praktykującym katolikiem.
Zaangażowany jest też corocznie w batalię aby zezwolono paradować homoseksualistom w czasie słynnej celebracji dnia Śwętego Patryka w Nowym Jorku. Parada ta organizowana jest przez konserwatywnie nastawionych obywateli i jak dotąd starania włączenia do niej grupy „sexually confused” spełzają na niczym.

Fay ma nadzieję że uda mu się spotkać z Prezydentem RP, argumentując że ten spotkał się z zaatakowanym w Warszawie przez anty-semitę rabinem Michaelem Schudrichem. Zapomina że pan Kaczyński, z sobie tylko znanych powodów, dał się sfotografować w jarmułce, nie sądzę żeby udało go się namówić na założenie koronkowych majteczek z tęczowym enblematem homoseksualistów.

Przesiąknięty ideałami równości gej Fay zapomina że Żydów na tym Świecie mierzy się inną miarą niż Irlandczyków, a w szczególności takich, którzy domagają się ślubów z mężczyznami i miłości „without borders”.

Kopię listu do prezydenta Fay przekazał również premierowi Tuskowi wierząc że ten, jako zwolennik integracji z Europą, będzie być może bardziej podatny na ideały równości i aprobaty stylu życia, które większość Polaków uważa za perwersję i wynaturzenie.

Fay domaga się od Prezydenta Kaczyńskiego przeprosin, ma również nadzieję że wizyta w Polsce dostarczy mu mile widzianego w jego środowisku „publicity”, co praktycznie oznacza że nie ważne czy Kaczyński zgodzi się na spotkanie czy nie, ważne jest żeby podobizny „małżonków” Feyów znalazły się choć na chwilę na pierwszych stronach gazet.

W dalszej części swego listu Fey pisze: „Pana decyzja wykorzystania naszych zdjęć ze ślubu w sposób sugerujący, że stwarzamy zagrożenie dla moralnego ładu społecznego jest odbiciem podstawowego niezrozumienia problemu i lekceważenia godności gejów i lesbijek. Jesteśmy rozczarowani i zmartwieni że obrazy z tak radosnego i świętego dnia zostały użyte do szerzenia nietolerancji. Pana przemówienie 17 marca może promować przesądy i lęk przed rodzinami gejowskimi i lesbijskimi”.
Fay na wszystkie spotkania z konsulem ciągnął za sobą grupę wielbicieli wśród których prym wiodła Daniela Domagała „ambasadorka” polskich homoseksualitów na ziemi amerykańskiej, był też przedstawiciel Human Rights Watch Scott Long i oczywiście nie obyło się bez adwokata, nota bene ziomka rabbiego Schudricha, Normana Siegla opłacanego przez Amerykańską Unię Swobód Obywatelskicj (ACLU).
Fay straszy Prezydenta Polski sądem gdy nie otrzyma satysfakcjonującej go odpowiedzi na swój list i propozycji spotkania.

Michał Kamiński jednakże zapowiedział w Radiu ZET że Prezydent Kaczyński, ani nikt inny z jego kancelarii nie spotka się z Brendanem Fayem i jego kochankiem. Zapowiedział też że nie będzie przeprosin dla homoseksualistów.
Należy dodać że pan Prezydent już raz, z zupełnie innego powodu, przepraszał co spowodowało znaczny spadek jego popularności w społeczeństwie, gyby to zrobił ponownie miałby szanse przegonić w notowaniach prezydenta Busha, który jak wiadomo bił światowe rekordy niepopularności.

Beż wzgędu na opinię Prezydenta i większości Rodaków pewien polityk z SLD zapowiedział że spotka się z Brendanem Fayem i będzie chętnie rozmawiał o godności człowieka, niezależnie od jego orientacji seksualnej. Ciekawe czy za tłumacza obciąży się polskiego podatnika czy też parlamentarzysta pokryje ten wydatek z własnej kieszeni.

Napisał: Colas Bregnon

Brak głosów