Filar obrony narodowej w obecnym Sejmie

Obrazek użytkownika Jerzy Mariusz Zerbe
Kraj

W związku z agresją Rosji na niezależne państwo Ukrainę i  zapowiedzią referendum w sprawie formalnej aneksji Krymu - zagwarantowanego przez miłujące pokój żołdackie karabiny, w Polsce odzywają się glosy zatroskane o kondycję Wojska Polskiego i jego  zdolność obronną.

Trzeba przypomnieć, że po „reformie”  i uzawodowieniu WP liczebność polskiej armii spadła do poniżej 100 tyś żołnierzy, z czego około połowa, to ludzie bez realnej zdolności bojowej, siedzący za biurkami. Niedawno na meczu piłkarskim w Doniecku 50 tysięcy widzów skandowało „Berkut”, „Berkut”. To spora grupa kibiców, ilościowo  równoważna liczebności  polskich żołnierzy zdolnych do walki. Nie wygląda to obiecująco.

W tak ważnej sprawie  z mocą powinien zabrzmieć głos człowieka kompetentnego w dziedzinie obronności kraju, któremu rządząca partia powierzyła sejmową pieczę nad państwowym bezpieczeństwem. W platformerskim wydaniu tym człowiekiem jest przewodniczący Sejmowej Komisji Obrony Narodowej, znany szeroko pod nazwiskiem Stefan Niesiołowski – muchoznawca i insektolog, człowiek  bez najmniejszych kwalifikacji w tej materii. Można wątpić czy odróżnia  strategię od taktyki, czołg od samochodu opancerzonego, a także jakiekolwiek inne elementarne pojęcia z dziedziny obronności kraju. Pewnie otarł się jedynie o komendy w prawo i w lewo zwrot, rozgladając się do której następnej partii przystąpić.

Żyjemy w państwie, w którym  ważne stanowiska i funkcje na szczeblach władzy powierza się z partyjnego klucza branżowym analfabetom. O czy więc mógłby mówić entomolog, który w życiu nie widział z bliska karabinu maszynowego, prawdopodobnie nie był na wojskowym poligonie, czy zapewne  nie odróżnia dystynkcji wojskowych? Nic nie ma do powiedzenia, absolutnie nic.

Pora skończyć z rozdawnictwem ról wedle zasług politycznych. Głupota takiego działania partyjnych decydentów uwidacznia się szczególnie w sytuacjach kryzysowych. A taka niewątpliwie obecnie  nastała.

Brak głosów