Eurokompromitacja nadchodzi

Obrazek użytkownika Jerzy Mariusz Zerbe
Kraj

Zbliża się Euro 2012. Miało być pięknie. Miał być skok cywilizacyjny, a prawdopodobnie będzie jedna wielka kompromitacja.

Imponujące stadiony, wielokrotnie z niedoróbkami otwierane, a wśród nich obiekt wrocławski, który nie wiadomo, czy na czas będzie spełniał wszystkie wymogi. Nieliczne, niekompletne autostrady, choć niektóre z opcją przejezdności, czyli ekskluzywne drogi, w wersji, o której nikt w świecie nie słyszał. Nowoczesne mosty grożące zawaleniem. Brudne tereny otaczające nieliczne zmodernizowane dworce kolejowe, brudne i dziurawe ulice, itp. itd. Słowem, żałosny obraz tak zachwalanej zielonej wyspy, czyli Tuskolandu.

Kibice z całej Europy niejedno już widzieli. Ale pobyt w Polsce będzie dla nich z pewnością wspomnieniem niepowtarzalnym. Improwizowane przemieszczanie się z miasta do miasta, w obrębie samych miast, oraz widoczny już teraz niedowład organizacyjny, skazujący przybyszów na nowe, nieznane wcześniej doświadczenia. Bo niby dlaczego nieudolne państwo polskie, reprezentowane przez spółki specjalnie powołane do organizacji tej imprezy, ma w tym przypadku stanąć na wysokości zadania?

Wprawdzie dla większości kibiców piłkarskich z Europy najważniejszym jest dostatek piwa o który w Polsce nie powinno być trudno, ale są także inne, mniej istotne potrzeby, których zaspokojenie będzie połączone z wieloma kłopotami. Przede wszystkim niezawodne bezpieczeństwo na stadionach i poza stadionami.

A po Euro szybko okaże się, że inwestycje w pospiechu budowane zaczynają pękać jak nawierzchnia asfaltowa autostrad jeszcze przed otwarciem, wyjdą na wierzch wszelkie niedopatrzenia, brak solidności wykonawców i nadzoru inwestorów. I znowu będą potrzebne miliony na usuwanie usterek. Pozostaną zionące pustką stadiony, zapełniające się raz do roku z okazji jakiegoś nadzwyczajnego wydarzenia.

Czy potrzebne nam to Euro 2012, do którego państwo polskie będzie jeszcze długo dopłacać kosztem swoich obywateli?

Brak głosów